piątek, 13 listopada 2015

Rozdział XXI


Powrót do domu odbył się bez większych niespodzianek (takich jak wpadnięcie na drzewo w lesie spowodowane zapewne egipskimi ciemnościami), ale za to kiedy otworzyłam drzwi od domu, zrozumiałam, że nie będzie wesoło. Moim oczom ukazała się mama siedząca w salonie na fotelu z laptopem na kolanach i filiżanką herbaty u boku.
To oznaczało jedno. Czekała.
Starałam się ją zignorować i przejść obok, ale na karku czułam jej spojrzenie. Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam od razu czmychać do swojego pokoju, no ale… Co niby miałam jej powiedzieć? Okłamałam ją i teraz tej wersji muszę się trzymać, zresztą nie chciałabym, aby poznała prawdę. Wiem, że się martwiła, ale to naprawdę moja sprawa, nie może mnie we wszystkim kontrolować.
- Dostałam informację ze szkoły – odezwała się, gdy byłam już w połowie schodów na górę. Zatrzymałam się, przenosząc na nią wzrok. Jaką informację?
Nie spojrzała na mnie. Wciąż patrzyła się w jeden punkt przed siebie, powoli sącząc herbatkę. To było dość dziwne, zazwyczaj próbowała przeniknąć przez moje myśli tymi swoimi dociekliwymi, zmartwionymi oczami… A teraz nic.
Westchnęłam i ruszyłam w powrotną stronę. Wiedziałam, że mnie to nie ominie, teraz już nie. Usiadłam naprzeciwko niej i splotłam razem dłonie pokazując, że czekam na rozwinięcie jej myśli. Uniosłam pytająco brew, gdy milczała. Chciałam to mieć już za sobą – jak już mam mieć zepsuty dzień to dzisiaj.
- Twoja nieobecność na lekcjach przekracza połowę – powiedziała w końcu bardzo powoli, akcentując każde słowo. – To nie jest norma. Możesz być nieklasyfikowana.
Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Czegokolwiek bym nie powiedziała, i tak nie zmniejszy mojej winy. Poczułam się bardzo źle z faktem, że tak zawiodłam swoją rodzicielkę.
W tej chwili cieszyłam się nawet, że nie patrzy mi w oczy, bo naprawdę było mi wstyd. Jakbym nie robiła jej mało problemów...
- Przepraszam – odpowiedziałam w końcu, zdając sobie sprawę, jak bardzo te słowa są puste, jak nie znaczą nic. Przecież ona wie, że jest mi przykro, bo nie mam w zwyczaju jej zawodzić, a wypowiedzenie zwykłego przepraszam nic już nie zmieni. Stało się.
Czekałam na ruch z jej strony, ale nie następował. Po raz kolejny zapadła cisza, ale tym razem to mi dane było ją przełamać.
- Tak… wyszło – spuściłam głowę. Najbardziej przerażało mnie to, że nie patrzyła na mnie, a w jej głosie była obojętność, przez co nie mogłam odczytać jej nastroju. Wolałabym, żeby zaczęła się na mnie wydzierać.
- Tak wyszło? Czym sobie na to zasłużyłam? – odezwała się w końcu. Mogłam wyczuć u niej lekką irytację, ale starała się tego nie pokazać. Dlaczego? Czyżby chciała wywołać u mnie wyrzuty sumienia? Przecież już je mam, naprawdę, nie trzeba.
- To się więcej nie powtórzy – odpowiedziałam, starając się brzmieć wiarygodnie. Typowa odpowiedź w wykonaniu przedszkolaków zawsze działa na dorosłych. Może i dojrzewają emocjonalnie, ale nie znają się na rzeczy.
- Mam taką nadzieję – westchnęła. - Po prostu… nie wiem, co się ostatnio z tobą dzieje.
- Nic się nie dzieje – odparłam poirytowana.  
- Amy. Zazwyczaj mnie nie okłamujesz. Coś musi być na rzeczy.
Ah, mamo, gdybyś wiedziała…
- Jest okey – spojrzałam na nią i rzuciłam jej spojrzenie typu radzę sobie. Dość wyraźnie zbiło ją to z tropu, ponieważ to właśnie jest jej słabość.
- W porządku, tylko wiesz, martwię się. Już zaczynałaś wychodzić na prostą, a teraz zaczynasz znowu się cofać. Mam wrażenie, że stało się to, kiedy poznałaś Harry’ego… Od tamtego czasu wszystko zaczęło się psuć.
- To nie jest tak, jak myślisz – pokręciłam głową, starając się brzmieć spokojnie. – Tak, Harry wiele wniósł do mojego życia, ale na lepsze. Nie masz pojęcia, ile dla mnie zrobił, mamo.
- A pomyślałaś o tym, że tylko ty tak uważasz? Wiesz, czasami nie widzimy niektórych rzeczy… Może lepiej by było, abyś zrobiła sobie od niego przerwę, bo to sprawia, że…
- Że co? Że jestem szczęśliwa? Że w końcu mam jakiegoś przyjaciela? Że wreszcie kogoś obchodzę?! – nie umiałam już dłużej powstrzymywać swoich emocji, pod koniec zaczęłam krzyczeć. – Naprawdę nic o tym nie wiesz i nie możesz zabronić mi ustatkowania się, nie możesz po prostu zniszczyć mojej szansy!
Spojrzała na mnie w szoku. Tak, nie byłam zbyt normalnym dzieckiem i to sprawiało, że rzadko kłóciłam się z mamą, raczej jej unikałam. I nigdy nie podniosłam na nią głosu. Chyba do tego przywykła i teraz w nią to uderzyło.
- Nie pozwolę ci zniszczyć tego, co udało mi się zachować! Harry jest najwspanialszym, co mnie spotkało po tym, co stało się w zeszłym roku, a ty chcesz mi to odebrać?!
W tym momencie przestałam, bo zauważyłam ból w jej oczach. No tak, może trochę przesadziłam. W końcu ona o mnie się troszczy, chce tylko mojego dobra, nawet, jeśli czasami jej to nie wychodzi. Moja mama powinna jednak zrozumieć, że w innych domach takie sytuacje są codziennie. Jestem w wieku nastoletnim, przecież tak bardzo pragnęła, abym była normalna. Chciała, to ma.
No tak. Przecież ona nie może tego zrozumieć, jestem jej pierwszym i jedynym dzieckiem, które wychowuje.
- Ja… Nie chcę ci nic niszczyć… - zaczęła cicho, jakby trochę spłoszona moim wybuchem. – Mam po prostu takie wrażenie…- wyraźnie się zawahała.
No dalej. Powiedz to wreszcie. Chcę mieć to już za sobą.
- …jakby to była jego wina.
- Nie! – pisnęłam oburzona, troszkę nawet zszokowana swoją własną reakcją. Przecież wiedziałam, co miała na myśli. – To nie jest niczyja wina, na pewno nie jego! Jak już chcesz kogoś obwiniać, to mnie, chociaż kompletnie nie mam pojęcia o co, przecież wszystko jest w normie!
Patrzyłam, jak jej powieki opadły i oparła się plecami o fotel. Znowu nastała cisza, a ja zaczęłam się zastanawiać, o co jej chodzi. Jaka wina? Wina czego?
- Musisz zrozumieć, że to naprawdę nie świadczy o niczym złym – zaczęłam łagodnie, aby ją trochę uspokoić.
Powoli otworzyła oczy, a ja wzięłam głęboki oddech. Zaskoczyło mnie jednak, że nie zauważyłam w nich złości czy też żalu ani smutku. Nie rozumiałam, o co chodzi. Na jej ustach pojawił się mały, prowokacyjny uśmiech.
- No co? – zapytałam w końcu, gdy wpatrywała się tak we mnie, a uśmiech na jej twarzy rósł z każdą sekundą.
- Nic – pokręciła głową, najwyraźniej rozbawiona. – Bronisz go, używając wszystkich możliwych argumentów. Zależy ci na nim.
***
Gdy otworzyłam oczy następnego dnia, już wiedziałam, o czym zapomniałam. Całkowicie wyleciało mi z głowy, aby zawiadomić mamę, że idę dziś na urodziny Nialla i moja sesja musi zostać odwołana. Nie spodoba jej się to, o nie.
Postanowiłam trochę ogarnąć pokój, a potem kuchnię, aby mamie zrobiło się przyjemniej i ewentualnie nie miała do mnie żadnych wątów. Wiem, to takie typowe, ale co innego mogłam zrobić?
Nie mogłam się jednak wziąć za siebie, dlatego po wysprzątaniu pokoju olałam wszystko i obejrzałam dwa odcinki jakiegoś nowego serialu lecącego w telewizji. Jakiś fenomen, ale ja uznałam go po prostu za dobry. Mimo to nie uznałam tego czasu za stracony, rozerwałam się trochę. Jak ja dawno tego nie robiłam…
Chcąc, nie chcąc, musiałam w końcu zwlec się z łóżka i zabrać się za robotę, bo o 16:30 miał po mnie przyjechać Harry, a dochodziła już 15:00. Westchnęłam ciężko i zeszłam na dół, aby wykonać swoją pracę. Nie poszło mi znowuż tak źle, bo skończyłam zaledwie chwilę po 16:00, po czym weszłam do pokoju i przebrałam się w czarną, delikatną sukienkę. Zazwyczaj nie ubierałam się w ciuchy tego typu, ale czułam, że okoliczności tego wymagały. Nie chciałam się wyróżniać z tłumu. Dodałam do tego parę srebrnych kolczyków w kształcie biedronek, no i oczywiście nie zapomniałam o naszyjniku od Harry’ego. Następnie zbiegłam na dół, do kuchni i stanęłam przed jasnowłosą kobietą.
- Mamo – podparłam się dłońmi o blat od szafki kuchennej, zniżając głowę tak, abym mogła zajrzeć prosto w jej oczy. To zazwyczaj na nią działało. – Musimy pogadać.
- Tak? – odpowiedziała niechętnie, wciąż pisząc coś w komputerze i nie odrywając od niego wzroku. Świetnie, może nawet i lepiej.
- Wiem, że dzisiaj mam sesje i w ogóle… - zaczęłam, co sprawiło, że kobieta podniosła swój wzrok z klawiatury i wreszcie skierowała go na mnie. Najwyraźniej zaciekawił jej mój ton głosu, dawno jej o nic nie prosiłam. - …alepomyślałam,żemożepozwoliłabyśmipójśćnaimprezędoNialla?
Powiedziałam to w takim tempie, że naprawdę zdziwiłam się, gdyby mi odpowiedziała.
- Nic nie zrozumiałam –parsknęła śmiechem, jakby rozbawiły ją moje zdolności szybkiego mówienia, których nigdy nie wykazywałam. Wzięłam głęboki oddech. Jeszcze raz.
- Mogłabym wpaść na imprezę urodzinową do Nialla? – zapytałam najgrzeczniej jak potrafiłam.
- Czekaj, czekaj, co? – zrobiła zdezorientowaną minę.  – O czym ty mówisz, dziecko?
- Uh – jęknęłam, po czym powtórzyłam się, mówiąc przesadnie wolno i wyraźnie. – Niall wyprawia przyjęcie urodzinowe. Mogę iść?
- Jak to? Jaki Niall?
- Znajomy.
- I jak ty to sobie wyobrażasz? Kto cię odbierze? – powiedziała z wyrzutem.
- Z noclegiem – przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę.
- I mówisz mi to teraz? – uniosła brew, a ja przygryzłam wargę.
- Lepiej późno niż wcale? – podparłam się ostatnim, co przychodziło mi do głowy. – Wiesz, zawsze mogę się integrować… Przecież właśnie tego chciałaś, czyż nie?
- W sumie tak…
Czekałam, aż się namyśli i serio, ta chwila ciągnęła się i ciągnęła. Było mi trochę niezręcznie, tym bardziej, że stałam pośrodku kuchni, ubrana w swój imprezowy strój, z torebką na ramieniu i gotowa do wyjścia. W końcu zauważyłam jakiś ruch u swojej rodzicielki. Obróciła głowę w moją stronę, więc przygotowałam się na ostateczną odpowiedź.
- Powiedz mi tylko… Będzie tam Harry?
O nie. Przegięła.
- Mamo! – jęknęłam, zastanawiając się, czemu ona ma taką manię na jego punkcie. Przecież on nie robi nic złego. Owszem, może ma złą pracę, ale to nie sprawia, że on jest zły, tak? – Zapewniam cię, Harry to Anioł i nigdy…
- Dobrze, już dobrze – zaśmiała się, a ja zrozumiałam, że zrobiła to specjalnie, aby mnie poddenerwować. Ugh. Stałam się jej obiektem rozrywkowym czy co? – Leć i baw się dobrze. Chcę cię widzieć jutro w domu przed południem!
Szczęśliwa wybiegłam przed dom, gdzie czekał już na mnie Harry. Łokieć oparty miał na framudze od szyby samochodowej, a głowę wystawioną przez okno, tak, jakby wyczekiwał mnie z niecierpliwością. Nie dziwię się, nieźle się spóźniłam przez tą dyskusję. Ubrany był w zwykłą fioletową bluzę, której kaptur miał założony na głowę. Spod niego wystawały drobne kosmyki włosów, które teraz zaledwie falowały zamiast się kręcić, gdyż były wyraźnie wilgotne. Czyżby brał prysznic przed wyjściem?
Przysięgam, ten człowiek może założyć cokolwiek, a i tak będzie wyglądał jak dzieło sztuki.
Pospiesznie wsiadłam do samochodu i uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu, że po mnie przyjechał. Kiwnął tylko głową, przenosząc wzrok na moją sukienkę, a ja skupiłam się na jego różowych ustach, bo lepsze już to, niż te jego oczy. Lepiej nie komplikować sobie tego wieczoru.
To dość dziwne, że podczas tej jazdy w ogóle się do siebie nie odezwaliśmy. To znaczy, dziwne z logicznego punktu widzenia. W tamtej chwili po prostu słowa wydawały nam się zbędne – myśleliśmy o tym samym i dało się to z łatwością wyczuć w powietrzu.
Dopiero przy drzwiach Nialla zaczęłam się niepokoić. Nie miałam w zwyczaju chodzić na takie imprezy. Kompletnie nie wiedziałam, jak powinnam się zachować. Nie miałam też pojęcia, jak Niall zareaguje na moją obecność, nie znamy się przecież ani nie jesteśmy ze sobą jakoś specjalnie blisko. Może zaprosił mnie ze zwykłej uprzejmości?
Najwyraźniej brunet wyczuł moje zdenerwowanie, bo chwycił moją dłoń i delikatnie ścisnął, dodając mi otuchy. Wypuściłam z płuc powietrze, starając się zapanować nad przyśpieszonym biciem serca. Będzie dobrze.
Stanęliśmy w progu domu blondyna i zaczęliśmy zdejmować kurtki. Kątem oka widziałam, jak gospodarz idzie w naszą stronę z wielkim uśmiechem na twarzy.
Chwila, co? Chwycił moją dłoń??
___________________
Tak, to znowu ja, nieodpowiedzialna właścicielka ze spóźnionym rozdziałem. Oczywiście jak zwykle baaardzo Was przepraszam i od razu przyznaję się, bo chcę być z wami szczera, że blog raczej nie posunie się już do końca listopada. Mam bowiem 3 konkursy kuratoryjne (2 etap), od których wiele zależy, ostatni 30 listopada i chciałabym się na nich skupić.
Mam nadzieję, że jakoś mi wybaczycie.
Tradycyjnie proszę o komentarze, niekoniecznie z opinią pozytywną.
All the love,
N.I. xx

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam twoje ff, zawsze z niecierpliwością czekam.na następny rozdział:) co prawda wole czytać na wattpadzie, ale jezeli ty lubisz blogspot nie ma problemu, tylko zacina mi sie wysylanie komentarzy, dlatego srednio często komentuje. Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamuśka mnie rozwaliła. Serio. :D
    Ale wydaje mi sie, że te jej przeczucie było właściwie. W sensie ja wiem, że Harry ma dobre serduszko . Ale uważam, że nie od końca powiedział jej prawdę. ( tej głównej bohaterce. Błagam cie nie śmiej się Ale zapomniałam jej imienia :D ja wiem to jest masakra. Jak można zapomnieć imię najważniejszej osoby w opowiadaniu. Wstyd. ) wydaje mi sie, że oprócz szukania informacji to on jeszcze musi ich zabić albo coś w tym stylu. Bo gdyby nie to to nie miał by AŻ takich oporów by jej powiedzieć o swojej pracy. Wiadomo że jest to zle, Ale nie aż takie. I cofnie się do wcześniejszych rozdziałów. Dal innej naszyjnik??? Coo? Tak się zszokowalam. Ale jeszcze dziwniejsze było to że on tak po prostu przytaknal, że dał innej. Miałam zgona.
    I Harry złapał ja za rękę!! To już jakiś postęp. Nie pocałowali sie ani nic, ale złapał ja za rękę :D to już coś.
    I ciekawa jestem czy Harry czuje coś do naszej bohaterki. ( jak nie pamiętanie imion utrudnia życie.. ) bo nic nie mogę wyczytać z jego postępowania. Wiadomo, że nie jest mu obojętna, ale jako przyjaciółka czy coś więcej?
    Jestem mega ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej. Więc kochana pisz szybciutko i dodawaj Nowy rozdział!! I zapraszam oczywiście do mnie na bloga. Nie pamiętam czy wcześniej go już odwiedzałaś. Ale zapraszam serdecznie :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamuśka mnie rozwaliła. Serio. :D
    Ale wydaje mi sie, że te jej przeczucie było właściwie. W sensie ja wiem, że Harry ma dobre serduszko . Ale uważam, że nie od końca powiedział jej prawdę. ( tej głównej bohaterce. Błagam cie nie śmiej się Ale zapomniałam jej imienia :D ja wiem to jest masakra. Jak można zapomnieć imię najważniejszej osoby w opowiadaniu. Wstyd. ) wydaje mi sie, że oprócz szukania informacji to on jeszcze musi ich zabić albo coś w tym stylu. Bo gdyby nie to to nie miał by AŻ takich oporów by jej powiedzieć o swojej pracy. Wiadomo że jest to zle, Ale nie aż takie. I cofnie się do wcześniejszych rozdziałów. Dal innej naszyjnik??? Coo? Tak się zszokowalam. Ale jeszcze dziwniejsze było to że on tak po prostu przytaknal, że dał innej. Miałam zgona.
    I Harry złapał ja za rękę!! To już jakiś postęp. Nie pocałowali sie ani nic, ale złapał ja za rękę :D to już coś.
    I ciekawa jestem czy Harry czuje coś do naszej bohaterki. ( jak nie pamiętanie imion utrudnia życie.. ) bo nic nie mogę wyczytać z jego postępowania. Wiadomo, że nie jest mu obojętna, ale jako przyjaciółka czy coś więcej?
    Jestem mega ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej. Więc kochana pisz szybciutko i dodawaj Nowy rozdział!! I zapraszam oczywiście do mnie na bloga. Nie pamiętam czy wcześniej go już odwiedzałaś. Ale zapraszam serdecznie :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy dodasz kolejny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowo w sobotę wieczór, mam nadzieję, że się wyrobię :)

      Usuń

Komentarz jest dla mnie czymś więcej, niż tylko wyrażeniem swojego zdania. Jest znakiem dla mnie, że ktoś tutaj zajrzał, co jest bardzo miłe i krzepiące. Jeśli więc to czytasz, proszę, pozostaw komentarz. Niekoniecznie z opinią pozytywną. Każdy jest dla mnie ogromną motywacją i powoduje uśmiech na mojej twarzy :)