piątek, 13 lutego 2015

Liebster Award III

Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Wiem, że to nie następny rozdział, ale postanowiłam wstawić w końcu LBA, bo miałam gotowy post.o, a ja zaraz wyjeżdżam na koncert, nie mogę usiedzieć w miejscu i postanowiłam dać post.  Jest jeszcze wcześnie ran Moja trzecia nominacja pochodzi z bloga Darling, will we meet again?, za co naturalnie bardzo bardzo dziękuję xx.
Przypomnienie:

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.




Pytania:


1. Za co cenisz chłopaków z 1D najbardziej?


Za co ich cenię? Jeju, za wszystko, tego nie da się opisać słowami. Między innymi za to, że sława ich nie zmieniła, ich stosunek do fanów wciąż jest taki, sam, mimo licznych hejtów dalej robią to, co kochają i nie patrzą ilościowo np. Ten zespół ma więcej fanów, jest lepszy od nas. Nie! Cieszą się tym, co mają, że NAS mają i że mają dla kogo robić muzykę.


2. Ile czasu piszesz już swojego bloga?


Tego zaczęłam pisać w październiku, w listopadzie opublikowałam prolog. Zazwyczaj nie zastanawiam się dłużej nad rozpoczęciem działalności bloga, tylko tworzę nowe (w tej chwili mam z 40 haha). Mój pierwszy blog o 1D rozpoczęłam rok temu, dzień przed urodzinami Zayna i utrzymuje się do dzisiaj.


3. Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić najbardziej?


Byłam już w Londynie, ale po prostu muszę tam wrócić. Jest cudownie. Chętnie pojechałabym też jeszcze raz do Disneylandu, to miejsce>>>>>. No i oczywiście mam w planach Nowy York, Irlandię i Australię!


4. Ile masz lat?


Niedługo 15.


5. Długo już jesteś na blogspocie?
3 lata.


6. Hobby?

Wszędzie to samo pytanie... Jedzenie, oddychanie, pisanie, czytanie, angielski, informatyka, bazgranie ołówkiem po kartce, twitter.


7. Ulubiony film?

Mam ich tyle, że nie zmieściłyby się w 100 postach! Wymienię więc kilka: Harry Potter, Igrzyska Śmierci (seria), "Love, Rosie", Matrix, Jestem Bogiem, Jak przeżyć święta, Piąty Element.


8. Ulubiona książka?


Też wymienię zaledwie kilka: Harry Potter, Igrzyska Smierci, "Love, Rosie", Dary Anioła,


9. Imię?


Imię.



10. Ulubiony przedmiot w szkole?


Informatyka i angielski.



11. Co lubisz robić w wolnym czasie?

Patrz: hobby.


Moje pytania:


1. Ulubiony cytat?

2. Promowałaś/łeś bloga w jakiś sposób?

3. Motyw przewodni w życiu?

4. Co chcesz robić w przyszłości?

5. Twoja ulubiona postać z bajki?

6. Czy twoi znajomi czytają twojego bloga czy się ukrywasz?

7. Najpiękniejsze miejsce na ziemi?

8. Ile byłbyś/łabyś w stanie poświęcić, aby spotkać idola/li?

9. Co lubisz jeść?

10. Jesteś w wieku nastoletnim czy już bardziej dorosłym?

11. Fascynuje cię Disney?


Nominuję:

1. Białe Motyle 

2. Wszystko ma swój czas

3. Can I trust you?

4. Haven

5. Addiction

6. Unique

7. My life is my choice

8. From two different worlds

9. Stars Paradise

10. Forever lost

11. I live for you

Wszystkich poinformuję, jak wrócę z Warszawy :)



xx

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział VII

Choć nie wiadomo jak się starałam, nie udało mi się skupić na pozostałych lekcjach. Martwiło mnie to wszystko tak bardzo, że w pewnej chwili zapomniałam, że siedzę w klasie. Cudem żaden z nauczycieli nie zwrócił mi na to uwagi.

Widziałam też zdenerwowanie na twarzy bruneta, ale nie naciskałam. W końcu on też tego nie robił ostatnim razem, czyż nie? To nie zmienia jednak faktu, że strasznie chciałam poznać prawdę. I wiedziałam, że w końcu mi się uda, może akurat nie dzisiaj, ale w najbliższym czasie na pewno. Bo ja nie odpuszczę.

Próbowałam rozluźnić atmosferę jak tylko się dało i zdaje mi się, że pod koniec dnia już tego nie pamiętał. Gdy równo z dzwonkiem na przerwę po muzyce wyszliśmy na przerwę, jego uśmiech na nowo rozświetlał najciemniejsze kąty ponurej szkoły. To był niesamowity widok.

- Masz jakieś plany na dzisiaj?- wyszczerzył się, a ja starałam się wygrać tą wojnę, nie unosząc kącików ust do góry. Rzecz jasna, nie udało mi się to.

- Em…- zastanowiłam się. W głębi głowy coś podpowiadało mi, że miałam coś zrobić, ale na obecną chwilę nie pamiętałam, co.- Chyba nie. A ty?

- Właściwie… To chciałem zabrać cię do tego Wesołego Miasteczka.

- Nie mam nic przeciwko- odrzekłam promiennie. Brzmiało fantastycznie, a jednocześnie mogłam odpłacić mu za to, że ostatnim razem to nie wypaliło.

- Tym razem mi nie uciekniesz- zaśmiał się, a ja razem z nim. Wrześniowe słońce delikatnie oświetlało nasze twarze, kiedy wyszliśmy na zewnątrz budynku. Nie było to specjalnie ładne miejsce, ale w promieniach słońca wydawało się dosyć urokliwe. Woda w fontannie na środku lśniła radośnie i tak jakby tętniła życiem, zupełnie jak ja w tej chwili, drzewa radośnie szumiały, a ptaki grały ostatnie koncerty przed opuszczeniem tego kraju. Zdecydowanie urokliwe.
Domyśliłam się, że będziemy jechać samochodem Harry’ego, więc nie zdziwił mnie widok jego sportowego Citroena DS5 stojącego na parkingu. Usłyszałam dźwięk oznaczający otwieranie drzwi, więc pospiesznie wsiadłam od strony pasażera i zapięłam pas. Chłopak zrobił to samo, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce i docisnął gazu. Uwielbiałam woń, jaka mi towarzyszyła, odkąd postawiłam nogę w środku auta- niby taka skórzana, pachnąca nowością, ale jednocześnie przesycona Harrym. Naprawdę, efekt był niesamowity.

- O czym myślisz?- zapytał, włączając się do ruchu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyobrażając sobie, jakby to zabrzmiało, gdybym mu powiedziała. Nigdy w życiu.

- A ty?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, starając się zbić go z tropu.

- Ja?- zastanawiał się przez chwilę, bębniąc palcami o kierownicę, gdy staliśmy na światłach.- O tym, jak będziemy się wspaniale bawić.

Od razu cieplej mi się zrobiło na sercu, nie wiem czemu. Bardzo rzadko doświadczałam tego uczucia, było więc dla mnie czymś naprawdę fantastycznym i niespodziewanym. I przede wszystkim bardzo przyjemnym. Czułam się, jakby ktoś się mną zaczął interesować i troszczyć, jakby ktoś w końcu zauważył moje istnienie. Jakbym kogoś w końcu zaczęła obchodzić.

- Jesteś potwornie uroczy- zachichotałam, a chwilę później on także. Uwielbiam jego chichot, jest taki… Trochę dziewczęcy, ale jednak męski. Dosyć wysoki, ale jednak w normalnej tonacji. Trudno mi to wyjaśnić, on po prostu jest Harrowaty. Tak, to najlepsze określenie.
Wciąż nie mogłam wyjść z podziwu, jak wielka była cierpliwość tego chłopaka. I wyrozumiałość. I ogólnie cały on. Nie sądziłam, że tacy ludzie jeszcze istnieją, a jednak. Lepiej nie mogłam trafić.
Nagle wpadłam na pewien pomysł.

- Harry?- zaczęłam, a gdy ten skinął głową, kontynuowałam.- Opowiesz mi coś więcej o sobie?

- Co chcesz wiedzieć?- spytał lekko zdziwiony.

- Ogólnie, ciekawią mnie takie banalne rzeczy, jak na przykład co lubisz jeść na śniadanie, jakiego szamponu używasz, czy wolisz brać prysznic czy kąpiel w wannie, śpisz na brzuchu czy na plecach…- zaczęłam wymieniać, a on przerwał mi ze śmiechem.

- Zwolnij, bo nie nadążę! Nie pamiętam już, o co pytałaś! Wolę prysznic od wanny, jest dla mnie bardziej luksusowy, haha, śpię przeważnie na plecach, ale w nocy zawsze przetaczam się na bok, szampon który używam… Hmmm... Nie ma konkretnej marki, ale lubię takie o zapachu truskawkowym- zaśmiał się sa do siebie.- No i dalej już nie pamiętam. Czemu interesują cię takie proste rzeczy?

- Bo jestem prostą dziewczyną- wzruszyłam ramionami, po czym przypomniałam mu.- Pytałam, co najbardziej lubisz na śniadanie?

- Aha… No to w takim razie raczej preferuję jajecznicę, choć ostatnio miewam ochotę na omlety- pospieszył z odpowiedzią, a kiedy chciałam zadać następne pytanie, uciszył mnie skinieniem ręki.- Teraz moja kolej, ok?

- Niech ci będzie- zgodziłam się, mimo iż to ja wolałam być tą, która zadaje pytania. Dowiadywanie się tych wszystkich mało istotnych wiadomości o Harrym było niezmiernie interesujące, przynajmniej dla mnie.

- W porządku- wydawał się być bardzo zadowolony.- Twój ulubiony kolor?

- Czarny- odparłam bez wahania, a on zmrużył oczy. Ten kolor idealnie oddawał moje życie.

- Czemu akurat ten kolor?

- Nie mam pojęcia- skłamałam, nie chcąc, aby wiedział. Przynajmniej jeszcze nie teraz.-  Może dlatego, że cały pokój mam w czarnych plakatach i farbie, podłogę usłaną czarnymi dywanami, tylko w kącie stoi małe okno wpuszczające trochę światła, więc przebywając w nim stało się ono moim sanktuarium.

- Dlaczego tak jest? Tak nie powinno być. Powinnaś porozmawiać z mamą.

- Sama wybierałam- odpowiedziałam, i mimo starań w moim głosie słychać było lekki gniew. Nie miałam pojęcia, skąd się wziął. To jednak uciszyło chłopaka wystarczająco i już więcej nie poruszał tego tematu.- Dobra, moja kolej. Masz jakieś zwierzę?

Potem rozmowa przebiegała już raczej przyjemnie, a ja dowiedziałam się o lokowanym mnóstwo nieistotnych szczegółów, które chciałam usłyszeć. Miał siostrę, ale niestety żadnych zwierząt, choć marzył o kocie, ale jego mama nie chciała się na niego zgodzić. Miał pokój z widokiem na ten przepiękny park, w którym ostatnio spotkałam go, jak wybiegłam z lekcji, więc każdego dnia na parapecie z słuchawkami na uszach i wpatrywał się w niego godzinami. Słuchałam go, ale ja wciąż próbowałam rozpaczliwie przypomnieć sobie, o czym miałam pamiętać. Każdy ma chyba coś takiego, że im bardziej próbuje coś sobie przypomnieć, tym jest to trudniejsze.

- Harry!- krzyknęłam nagle, przypomniawszy sobie nareszcie.

- CO?!- odkrzyknął przerażony i nacisnął gaz. Zareagował za szybko, zjeżdżając na pobocze.

- Przepraszam- ukryłam twarz w dłoniach, uświadamiając sobie, co zrobiłam.

- Amy? Hej, jest w porządku, ok? Co się stało?

Za nami usłyszałam wściekłe trąbienia aut, dwa z nich również zjechało na bok, z jednego nawet wysiadł jakiś mężczyzna i zaczął na nas wyklinać.

- Prawie spowodowałam wypadek! Przepraszam, nie musiałam krzyczeć, przepraszam!- piszczałam spanikowana.

- Nic się nie stało- chłopak nadaremnie próbował mnie uspokoić, kreśląc kółka na moich plecach. Mój oddech wciąż był przyśpieszony, a krew w żyłach pulsowała dziko.

- Jak możesz tak mówić? Przecież…

- Cii…- powoli poczułam, że zdenerwowanie odpływa. Popatrzyłam w jego oczy z ufnością. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego on jest tak wyrozumiały. To chyba jakiś Anioł!- Wszystko jest w porządku.

Niewysoki chłopak zbliżał się coraz bliżej Citroena Harrego, ciągle krzycząc jakieś słowa i pokazując środkowy palec. Bałam się, tak bardzo się bałam, że mi coś zrobi.

- Poczekaj- powiedział lokowany i wyszedł na zewnątrz samochodu. Daremnie próbowałam go powstrzymać- chłopacy już tak mają, że nie da ich się zatrzymać. Muszą iść i zrobić swoje. Mimo to byłam przerażona faktem, że przeze mnie może wpaść w kłopoty.

- Harry!- pisnęłam jeszcze, ale nie zwrócił na mnie uwagi. Zbliżył się tylko do bruneta, stojącego nieopodal i chwycił za jego czarną bluzę tuż przy szyi. Zakryłam sobie ręką twarz. Nie chciałam, żeby bił się z tym kolesiem. Zamknęłam oczy przerażona i zacisnęłam dłonie w pięści. Nie chciałam na to patrzeć.

Gdy jednak ponownie je otworzyłam, zauważyłam tylko, jak obydwaj chłopacy rozmawiają ze sobą, jakby się znali. Typ w czarnej bluzie poklepał lokowanego po plecach na pożegnanie, na co ten nieznacznie się skrzywił, po czym każdy rozszedł się w swoją stronę.

- Znasz go?- spytałam, gdy Harry wsiadł do samochodu, wcześniej obszedłszy go dookoła sprawdzając, czy aby nie jest porysowany.

- Taa- mruknął.- Sean się nazywa. Mój współpracownik. Gówniarz, jaki mało, ale od biedy może być.

- Aha- odpowiedziałam, nie za bardzo rozumiejąc, czemu się z nim trzyma.- Mogłam spowodować…- powtórzyłam zdanie, ale lokowany znowu mi przerwał.

- Ale nie spowodowałaś- w tej chwili porzuciłam wszelkie próby uświadomienia mu, jakim nieodpowiedzialnym człowiekiem jestem. Najwyraźniej mu to nie przeszkadzało, więc nie jest aż tak źle.- Czemu krzyknęłaś?

Spokój, który zagościł u mnie na krótką chwilę, znowu się ulotnił. Wyraźnie spięłam się, wiedząc, co mnie czeka.

- Harry… Nie wiem, jak ci to powiedzieć- moje ciało ogarnęła panika. Chłopak spojrzał na mnie, mrużąc oczy.

- Po prostu, weź wdech i wyrzuć to z siebie.

- Dobrze- starał odzyskać nad sobą kontrolę.- Nie mogę tam z tobą jechać.

Silne wspomnienia, tak zwane de ja vu uderzyły w mojego przyjaciela, co idealnie odmalowało się na jego twarzy. Bałam się jego reakcji, tego, że będzie wściekły, będzie na mnie krzyczał lub mnie zostawi.

- Znowu?- po jego głosie nie mogłam nic rozpoznać, więc pospieszyłam z wyjaśnieniami.
- Ja… po prostu o czymś zapomniałam i…
- Nie powiadomiłaś mamy, co?

Dopiero teraz odważyłam się spojrzeć w jego oczy. To, co w nich zobaczyłam, strasznie mnie dotknęło. Widziałam w nich ból, trochę złości, a przede wszystkim… rozczarowanie. Myślał, że sytuacja się powtórzy. Wyraziłam chęć, żeby tam jechać, już drugi raz z resztą, a teraz się wycofuję. Świetnie, czy ja zawsze muszę wszystko rozwalić?

Wiedziałam, jak ogromny ból mu zadaję, jednak musiałam mu to wytłumaczyć. Miałam nadzieję, że może go zmniejszę.

- Proszę, wysłuchaj mnie- rozpaczliwie szukałam potwierdzenia w jego oczach, jednak odwrócił głowę w stronę szyby. Starałam się za wszelką cenę zachować łzy w środku, a on to chyba zauważył w odbiciu, bo kiwnął pospiesznie głową, przygryzając wargę. - To nie tak, że ja nie chcę, ale… Po prostu… Chciałabym tam pojechać, naprawdę, z tym, że przypomniałam sobie, że obiecałam mamie, że po szkole wstąpię do biblioteki miejskiej.

- Nie możesz tego zrobić później?- spytał, myśląc, że wymyślam tylko pretekst, aby znowu się wywinąć.

W pierwszej chwili odruchowo chciałam powiedzieć, że otwarta jest tylko w określonych godzinach, ale tym razem postanowiłam nie okłamywać go. Po co? Jeszcze będzie chciał mnie zawieźć i jak zareaguje na informację, że muszę tam zostać, by odbębnić pracę przez kilka godzin? Zresztą dosyć kłamstw, tak dalej być nie może. Jesteśmy przyjaciółmi, powinnam mu zaufać. Jeśli mam kiedyś to zrobić, to tylko jemu.

- Niezbyt- wzięłam głęboki oddech.- Mama powiedziała, że zaczynam tam dziś pracę.

Jego oczy lekko się rozszerzyły, gdy usłyszał tą informację. Potrząsnął głową zszokowany.

- Że jak?

- Właśnie. Ja nie mam nic do gadania, to w 100% jej wybór- westchnęłam z nadzieją, że to zmniejszy jego gniew.- Tak bardzo mi przykro, kompletnie wyleciało mi to z głowy…

Nastała cisza, gdy urwałam w połowie zdania, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. Miałam nadzieję, że chłopak nie wybuchnie, albo, co gorsza, nie uderzy mnie. Tego chyba bałam się najbardziej. To, co jednak usłyszałam, zszokowało mnie.

- Nie ma sprawy.

Jak miałam to odebrać? Jako jego pogodzenie się z losem, formę niezadowolenia, gniewu?

- Jesteś bardzo zły?- spytałam ostrożnie, a on szybko odwrócił się w moją stronę.

- Myślisz, że jestem zły?

- No tak, powinieneś chyba, biorąc pod uwagę fakt…

W tej chwili właśnie chłopak nie wytrzymał przestrzeni, jaka była między nami. Odpiął pas, po czym szybko wziął i zamknął w ramionach. Widać było, że długo się powstrzymywał, a mi przyniosło to ogromną ulgę. Czułam się taka szczęśliwa i pełna siły…

- Nie mógłbym być na ciebie tak naprawdę zły- uśmiechnął się, a ja razem z nim. Ptaki naokoło znów zaczęły śpiewać, a wiatr radośnie hulać. Wszystko było lepsze, dzięki Harry’emu.- Nie przejmuj się, myślałem, że… No wiesz, znowu będziesz się migać.

- Przepraszam, że zepsułam ci plany… I ogólnie cały dzień- zwiesiłam głowę.

- Nawet tak nie mów!- oburzył się.- Nigdy. Jak chcesz, zawiozę cię do biblioteki, a ty zadzwonisz mi, jak już będzie po… I wtedy gdzieś się wybierzemy, bo na Wesołe Miasteczko będzie już za późno, ok?

- Jesteś Aniołem- wpadłam w jego ramiona, decydując się wypowiedzieć w końcu słowa, które od tak dawna chodziły po mojej głowie. Ten zachichotał cicho, co uznałam za co najmniej urocze.

- Dziękuję.

- Nie ma sprawy. Jedźmy już.


Kiwnęłam szybko głową, a chłopak ponownie włączył się do ruchu, po czym zakręcił i ruszyliśmy w powrotną stronę do centrum miasta.

____________________________________________________

No, i jest następny rozdział!

Mam nadzieję, że jest jako taki, nie jest do końca sprawdzony, bo skończyły mi się siły, za co przepraszam.

Nie mam pojęcia, kiedy ukaże się następny, ponieważ 14.02 zaczynam ferie, a 16.02 już wyjeżdżam na zimowisko harcerskie. Dodatkowo, 13.02 wybieram się do Wawy na koncert Eda Sheerana, także nie wiem, czy będę w stanie coś dodać.

Jeju, to zabrzmiało tak luźno, jakby to było dla mnie coś zwykłego, ale oczywiście tak nie jest. Staram się zachować emocje w środku, jednak mam teraz tak zwany syndrom przedkoncertowy, co oznacza więcej problemów psychicznych, odrzucanie pysznego jedzenia przez mój żołądek, trudności z oddychaniem etc, powszechnie znane jako fangirling (witam wtajemniczonych :D), także mam nadzieję, że rozumiecie.

Nie będę się teraz rozwodziła tutaj, jak wiele Ed dla mnie znaczy, jak długo czekałam na jego koncert w Polsce, prawie mdleję na myśl, że go zobaczę i w ogóle, ale raczej, jak wrócę z koncertu nie będę w stanie psychicznym nic dodać. Pewnie rozdział VIII ukaże się więc albo w drugim tygodniu ferii, albo już zupełnie po, także proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.

Mam już parę osób, które chciałyby zobaczyć ten koncert z mojej perspektywy, także jeśli ktoś chciałby oglądać filmiki, a ma snapa, może mnie dodać >>angelstoflyyx<< (dodaję każdego), filmy wstawię na My Story, także luz.

Ależ się rozpisałam! Dobra. wystarczy na dzisiaj, trzymajcie się!

Oczywiście poproszę o nawet najmniejszy komentarz, na znak, że tu byłeś/łaś, niekoniecznie z opinią pozytywną!

ILY,

xx

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział VI

Nie muszę chyba mówić, że tego dnia już nie wrócił. Przez resztę lekcji siedziałam sama zestresowana w ławce, zastanawiając się, czy powinnam komuś o tym powiedzieć. Na pytania nauczycieli odpowiadałam tylko zwykłym nie wiem, co w sumie nie mijało się z prawdą. Nie wiedziałam, gdzie on jest, ale bardzo mnie to martwiło. Chciałam, żeby by tu, obok mnie, w ostatniej ławce w kącie. Chciałam móc się z kimś śmiać, szeptać i dobrze się bawić podczas lekcji. Jednak znów zostałam sama.

Po szkole czym prędzej wróciłam do domu. Zastałam tam moją matkę, która siedziała niespokojna na kanapie, bawiąc się palcami. Na dźwięk otwieranych drzwi uniosła głowę, patrząc w moją stronę. Rzuciłam jej spojrzenie typu nic nowego i chciałam udać się do po schodach do swojego pokoju, ale przywołała mnie.

- Amy- zaczęła niepewnie.- Możesz tu przyjść?

- Potem- machnęłam ręką, chcąc jak najszybciej zostać sama. Ta jednak zagrodziła mi drogę, splatając ręce w geście protestu. Uniosłam pytająco brwi.- No co?

- Musimy porozmawiać- powiedziała z pewnością, ale i stresem w oczach. Zszokowało mnie to. Wyglądała, jak prawdziwa groźna matka, która oskarża nastolatkę o zbyt późny powrót do domu. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Zazwyczaj dawała mi przestrzeń, pozwalając się zamknąć w pokoju i uważając na słowa. Była raczej delikatna i zagubiona, a ja czerpałam z tego korzyści. Co się stało?

- Czy ta rozmowa jest tak ważna, że musi brać miejsce akurat w tej chwili?- zapytałam. Chciałam wydobyć z niej jak najwięcej matczynego instynktu i wiedziałam, że próba sprzeciwienia się w tym pomoże.

- Tak- odparła, a ja uśmiechnęłam się w środku. O to właśnie chodziło.

- W porządku- mruknęłam jak rozkapryszone dziecko i ruszyłam w stronę kanapy w salonie. Kiedyś to tu były podejmowane najważniejsze decyzje. Zanim tata nas nie zostawił, a moje życie zaczęło się pieprzyć jeszcze bardziej.- O co chodzi?

- Pomyślałam sobie… Że może…- zaczęła się jąkać i plątać w słowach.

- Po prostu to z siebie wykrztuś- powiedziałam obojętnie, choć w środku czułam niepokój.

- Dobra. Chcę, żebyś znalazła sobie jakąś pracę.

Wytrzeszczyłam oczy.

- Że co??!- niemalże krzyknęłam.

- No wiesz, coś, co zajmie twój czas po lekcjach i sprawi, że…

- NIE! TAK NIE MOŻE BYĆ!- przerwałam jej, krzycząc pod wpływem emocji.

- Hej, spokojnie! Nie krzycz na mnie!-  mama uniosła ręce w górę.

- Okay- wzięłam głęboki oddech.- Nie potrzebuję pracy.

- Może nie zdajesz sobie z tego sprawy…

- Nie. Praca to dodatkowy stres i zmarnowany czas, a ja go mam i tak zbyt mało- odparłam grzecznie, ale i 
stanowczo. Nie chcę pracować. Nie chcę przyjmować na siebie więcej obowiązków.

- Posłuchaj mnie i mi nie przerywaj, dobrze?- szukała potwierdzenia w moich oczach, więc skinęłam głową.- Może to jest to, czego potrzebujesz. Nawiążesz kontakty z ludźmi, uspołecznisz się trochę i usamodzielnisz, przyzwyczaisz się do pracy w przyszłości, a co najważniejsze- zarobisz trochę pieniędzy. Nie mówię, że jesteśmy biedni, ani, że nam ich brakuje, ale dobrze wiesz, że kiedyś się skończą, a ja nie mogę pracować na pełny etat, muszę mieć pracę, dzięki której mogę być tutaj w domu, rozumiesz? I jeszcze te twoje sesje…

- Nie potrzebuję tych głupich sesji- odwarknęłam, zapominając, że miałam jej nie przerywać. Chyba lubię wtrącać się ludziom w zdanie.- One gówno dają, zabierają kasę i…

- Miałaś mnie wysłuchać do końca!- brunetka podniosła głos, a ja wypuściłam szybko powietrze. Dawno tego nie robiła i zdążyłam się już odzwyczaić, więc na mojej twarzy wymalowane było głębokie zdumienie.- Potrzebujesz sesji, i nie waż się nawet tego kwestionować. Nie możesz przez całe życie siedzieć w pokoju, nie robiąc nic w kierunku przyszłości, i znajdę ci pracę, czy tego chcesz, czy nie!

Popatrzyłam na nią zdziwiona. Naprawdę zachowywała się jak zwykła matka, tak, jak wcześniej tego od niej oczekiwałam. Po odkryciu moich przeżyć zaczęła traktować mnie ulgowo i wrażliwie, czego chciałam uniknąć- pragnęłam po prostu, aby było tak, jak dawniej. To miało jednak swoje plusy- kiedyś miałam spotkania codziennie, ale jak matka zauważyła, że nie przynoszą większego efektu, tylko bardziej mnie pogrążają, zdecydowała się na rozmowę ze mną. Za pomocą słów udało mi się namówić ją, aby odbywały się one raz w tygodniu. W sobotę. Biorąc pod uwagę jej opór, to i tak był ogromny sukces.

- Czy to jest dla ciebie aż takie ważne?- spytałam zirytowana.

- Tak- skinęła.- Chcę, żebyś zyskała więcej pewności siebie, poczuła się bardziej dojrzale i wreszcie wyszła z tej nory. Robię to dla twojego dobra. Proszę, zaufaj mi.

Westchnęłam cicho, wiedząc, że nie ustąpi. Nie chciałam się już dłużej się wykłócać, bo czułam trochę, że miała rację. Przewróciłam więc teatralnie oczami i rzekłam:

- Niech będzie. Mogę chociaż wybrać sobie jej rodzaj?

- Właściwie, to już ci ją znalazłam- zaczerwieniła się, a ja poczułam, jak ponownie uderza we mnie fala złości.- Wiesz, gdzie jest biblioteka miejska, prawda?

- Oh- nie musiała nic więcej mówić. Proszę, nie. To najnudniejsza możliwa opcja, jaką przewidziałam. Totalne dno. Nie mogę jednak sprawić jej już więcej przykrości.- Kiedy zaczynam?

- Dobrze by było, gdybyś podeszła jutro po szkole i podała swoje dane. Bibliotekarka jest bardzo miła, więc myślę, że nie będzie problemu.

- W porządku- pogodziłam się z nieuchronnym losem.- Mogę już iść do siebie?

- Jeśli musisz…- westchnęła, a ja puściłam się pędem po schodach. Gdy znalazłam się w pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko i włożyłam słuchawki. Wsłuchując się i odprężając przy melodyjnym głosie Eda Sheeran’a, nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.

***

- Hej- przywitał mnie ciepły i przyjazny, odmienny niż wszystkie, głos następnego dnia przed lekcją matematyki. Na ten dźwięk moje kąciki od razu powędrowały w górę.

- Cześć.

- Jak tam?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami. No bo niby co miałam mu powiedzieć?

Kątem oka zauważyłam wysoką matematyczkę otwierającą klasę, więc władowaliśmy się do środka, zajmując naszą ławkę i rozpakowaliśmy rzeczy. Czekałam na odpowiedni moment, ab zadać mu kluczowe pytanie. Nie mogłam jednak, bo pani Gershule dumnie przechadzała się po klasie, zerkając podejrzliwie na naszą dwójkę i upewniając się, czy robimy zadania. Rzecz jasna, nawet nie przeczytaliśmy poleceń.

- Chyba należą mi się wyjaśnienia…- zaczęłam ostrożnie, nie chcąc go urazić.

- Eh- westchnął.- To nie jest takie proste.

- To mi powiedz- chciałam mu dodać odwagi, ale nie potrafiłam. Czekałam, aż po prostu powie mi prawdę.

- Słuchaj, Amy, chciałem wrócić, naprawdę, ale nie mogłem. Nie sądziłem, że będzie ode mnie wymagał…

- Kto?- szepnęłam pospiesznie, obserwując bacznie nauczycielkę, a on zrobił przerażone oczy. Powiedział za wiele, widziałam to w tego spojrzeniu. Zwiesił tylko głowę, udając, że robi zadania, a ja wciąż utrzymywałam na nim oskarżycielski wzrok. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i nie była to ręka lokowanego. Przerażona odwróciłam głowę.

- I co? Tak pracujemy na lekcjach?- zapytała, a ja zrobiłam się automatycznie czerwona.- Pokaż mi swój zeszyt.
Drżącą ręką podałam jej pusty plik kartek, złączonych ze sobą jakimś tandetnym klejem, a na jej ustach pojawił się kpiący uśmieszek.

- Twoja praca na lekcji powinna zostać nagrodzona- ogłosiła, a klasa wybuchła śmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy mnie obserwują. Od razu się spięłam i starałam zachować łzy na później, kiedy będę sama. Zwiesiłam wzrok, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wielka i ciepła dłoń pochwyciła moją i ścisnęła, aby dodać mi otuchy. W momencie, kiedy pani Gershule zbliżyła się do dziennika, wciąż ściskając w ręce mój zeszyt, owa ręka zaczęła kreślić na mojej małe kółeczka. Nie byłam w stanie spojrzeć w jego oczy, ale byłam bardzo wdzięczna, że próbował mnie uspokoić. Z niewiadomych przyczyn nie miałam ochoty uciekać z lekcji, tak jak ostatnio. Może to dzięki Harry’emu. Naprawdę pomagał. Nie rozumiem, czemu nauczyciele się na mnie uwzięli, ale to już druga jedynka w tym roku szkolnym, który dopiero co się zaczął. Przeklęte bestie.

- W zaistniałej sytuacji…- zaczęła nauczycielka.- …jest mi przykro to obwieścić, ale jestem zmuszona cię przesadzić. Już dwa razy zwracałam wam dzisiaj uwagę za rozmowy na lekcji.

- Nie może pani!- wykrzyknął Harry, a ja wydałam z siebie jęk strachu. Harry jest tutaj jedyną pozytywną stroną. Bez niego…

- Proszę o spokój. Amy, przesiądź się do drugiej ławki- wskazała miejsce obok ładnej dziewczyny w wysokich szpilkach. Rozpoznałam w niej osobę, która wczoraj wywaliła się na środku klasy. Jessy.

- Proszę dać mi ostatnią szansę- poprosiłam, jednak pani Gershule tylko cmoknęła i pokręciła głową. Byłam totalnie spanikowana. Wstałam, wzięłam do ręki swój plecak i zgarnęłam rzeczy z ławki (cóż, w sumie, to jedną rzecz… długopis) i dopiero wtedy spojrzałam w przenikliwe oczy chłopaka. W szarozielonej głębi ujrzałam coś w rodzaju niepokoju i… troski? Nie byłam pewna, co zobaczyłam.

Ostatni raz posłałam mu spojrzenie i ruszyłam na drugi koniec klasy. Jasnowłosa dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie, ale się nie odezwała. Nadal czułam na sobie wzrok całej klasy, którą to bawiło. W końcu oni mieli niezłą zabawę, a do tego tracili kawałek lekcji. Nauczycielka zbliżyła się do mnie, oddając mi zeszyt i szepcząc: skup się dziewczyno, jeśli tylko zechcesz, nie będziesz musiała powtarzać roku, a na głos powiedziała tylko:

- No dobra uczniowie, wracamy do pracy. Anastasia, do zadania 8!

Dosłownie przez resztę lekcji pisałam bzdury w zeszycie, nawet nie próbując się skupić ani nawiązać rozmowy z moją współlokatorką ławki. Mój wzrok wędrował tylko od czasu do czasu na drugi koniec klasy, do ostatniej ławki w lewym tylnym rogu. Marzyłam tylko, aby już stąd wyjść.

Wreszcie, kiedy zadzwonił dzwonek, z ulgą wydostałam się na korytarz. Od razu, pod wpływem jakiegoś impulsu, rzuciłam się Harry’emu na szyję. Potrzebowałam tego. Wyglądał na lekko zszokowanego, ale odwzajemnił uścisk.

- Przepraszam- mruknęłam, gdy w końcu się odsunęłam.

- Za co?- z niewiadomych przyczyn wyglądał na rozbawionego.

- No ogólnie… Za wszystko- zaczęłam analizować wzrokiem każdy kawałek podłogi, jakby była ona nadzwyczaj interesującym obiektem.

- Nie przejmuj się nimi- starał się mnie pocieszyć.- Miałaś rację, to zwykli debile. Po prostu ich olej.

- Gdybym tylko potrafiła- pokręciłam głową zrezygnowana.- Hej, um… nie odpowiedziałeś mi jeszcze na moje pytanie.

- Jakie pytanie?- od razu zauważyłam jego zmieszanie. Grał na czas, tak, jak zawsze ja, od razu więc to zauważyłam.

- Nie udawaj, proszę cię. Wiem, że się wygadałeś i powiedziałeś coś, czego nie chciałeś mi mówić, ale teraz już nie masz wyjścia. Zresztą przyjaciele powinni sobie ufać, tak więc: kto czegoś od ciebie wymagał i dlaczego nie mogłeś wrócić?

Lokowany otarł sobie pot z czoła i zaczął mówić swoim niskim głosem:

- To dość skomplikowane, bo nie mogę ci powiedzieć. Mógłbym za to oberwać. Zasługujesz jednak na wyjaśnienia, więc..- wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić.- Mam pracę, no cóż, trochę bardziej, niż złą. I byłem głupi, podpisując umowę na nią, ale teraz jest już za późno, nie mogę się wycofać. Mój szef jest bardziej niż samolubny; on jest po prostu bez serca. I muszę być mu podporządkowany, bo jak nie… To nie wiem, co się stanie.

Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Czytałam mnóstwo artykułów i widziałam mnóstwo nagrań, gdzie ktoś był w takiej sytuacji, ale sądziłam nigdy, że takie coś może się przytrafić osobie z mojego otoczenia. Osobie tak mi bliskiej.

- Co to za praca?- spytałam, bardziej niż zaniepokojona, czując, jak krew mi się mrozi w żyłach. Czemu wokół mnie zawsze muszą dziać się takie straszne rzeczy?


- To właśnie jest to, czego nie wolno mi powiedzieć.
____________________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział mniej więcej znośny. Powiem prosto: element akcji, jaką przewidziałam, już się pojawił, a więc ja bawię się coraz lepiej :D

Chciałabym też oznajmić, że blog, który stał się moim życiem, mianowicie CIEŃ bierze udział w konkursie na blog roku na Onecie! Niektórzy mają pojęcie, jak ogromny to jest konkurs. Niestety, głosowanie jest za pomocą sms, ale można wysłać tylko jednego z jednego urządzenia. Koszt to 1 zł (1,14zł z VAT czy jakoś tak), jednak plusem tego jest fakt, że pieniądze zostaną przekazane charytatywnie przez organizatorów, co miło mnie zaskoczyło. Zachęcam do głosowania (nie zmuszam, żeby nie było- nie robię dramy, więc nie chcesz=nie głosuj!). Wystarczy wysłać sms o treści J11212 na numer 7122, a jeśli ktoś szuka więcej informacji, znajdzie je tutaj: KLIK.

Dziękuję za wszystkie komentarze, bo to naprawdę ogromna motywacja! Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również się pojawią!

ILY,

xx