piątek, 6 lutego 2015

Rozdział VI

Nie muszę chyba mówić, że tego dnia już nie wrócił. Przez resztę lekcji siedziałam sama zestresowana w ławce, zastanawiając się, czy powinnam komuś o tym powiedzieć. Na pytania nauczycieli odpowiadałam tylko zwykłym nie wiem, co w sumie nie mijało się z prawdą. Nie wiedziałam, gdzie on jest, ale bardzo mnie to martwiło. Chciałam, żeby by tu, obok mnie, w ostatniej ławce w kącie. Chciałam móc się z kimś śmiać, szeptać i dobrze się bawić podczas lekcji. Jednak znów zostałam sama.

Po szkole czym prędzej wróciłam do domu. Zastałam tam moją matkę, która siedziała niespokojna na kanapie, bawiąc się palcami. Na dźwięk otwieranych drzwi uniosła głowę, patrząc w moją stronę. Rzuciłam jej spojrzenie typu nic nowego i chciałam udać się do po schodach do swojego pokoju, ale przywołała mnie.

- Amy- zaczęła niepewnie.- Możesz tu przyjść?

- Potem- machnęłam ręką, chcąc jak najszybciej zostać sama. Ta jednak zagrodziła mi drogę, splatając ręce w geście protestu. Uniosłam pytająco brwi.- No co?

- Musimy porozmawiać- powiedziała z pewnością, ale i stresem w oczach. Zszokowało mnie to. Wyglądała, jak prawdziwa groźna matka, która oskarża nastolatkę o zbyt późny powrót do domu. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Zazwyczaj dawała mi przestrzeń, pozwalając się zamknąć w pokoju i uważając na słowa. Była raczej delikatna i zagubiona, a ja czerpałam z tego korzyści. Co się stało?

- Czy ta rozmowa jest tak ważna, że musi brać miejsce akurat w tej chwili?- zapytałam. Chciałam wydobyć z niej jak najwięcej matczynego instynktu i wiedziałam, że próba sprzeciwienia się w tym pomoże.

- Tak- odparła, a ja uśmiechnęłam się w środku. O to właśnie chodziło.

- W porządku- mruknęłam jak rozkapryszone dziecko i ruszyłam w stronę kanapy w salonie. Kiedyś to tu były podejmowane najważniejsze decyzje. Zanim tata nas nie zostawił, a moje życie zaczęło się pieprzyć jeszcze bardziej.- O co chodzi?

- Pomyślałam sobie… Że może…- zaczęła się jąkać i plątać w słowach.

- Po prostu to z siebie wykrztuś- powiedziałam obojętnie, choć w środku czułam niepokój.

- Dobra. Chcę, żebyś znalazła sobie jakąś pracę.

Wytrzeszczyłam oczy.

- Że co??!- niemalże krzyknęłam.

- No wiesz, coś, co zajmie twój czas po lekcjach i sprawi, że…

- NIE! TAK NIE MOŻE BYĆ!- przerwałam jej, krzycząc pod wpływem emocji.

- Hej, spokojnie! Nie krzycz na mnie!-  mama uniosła ręce w górę.

- Okay- wzięłam głęboki oddech.- Nie potrzebuję pracy.

- Może nie zdajesz sobie z tego sprawy…

- Nie. Praca to dodatkowy stres i zmarnowany czas, a ja go mam i tak zbyt mało- odparłam grzecznie, ale i 
stanowczo. Nie chcę pracować. Nie chcę przyjmować na siebie więcej obowiązków.

- Posłuchaj mnie i mi nie przerywaj, dobrze?- szukała potwierdzenia w moich oczach, więc skinęłam głową.- Może to jest to, czego potrzebujesz. Nawiążesz kontakty z ludźmi, uspołecznisz się trochę i usamodzielnisz, przyzwyczaisz się do pracy w przyszłości, a co najważniejsze- zarobisz trochę pieniędzy. Nie mówię, że jesteśmy biedni, ani, że nam ich brakuje, ale dobrze wiesz, że kiedyś się skończą, a ja nie mogę pracować na pełny etat, muszę mieć pracę, dzięki której mogę być tutaj w domu, rozumiesz? I jeszcze te twoje sesje…

- Nie potrzebuję tych głupich sesji- odwarknęłam, zapominając, że miałam jej nie przerywać. Chyba lubię wtrącać się ludziom w zdanie.- One gówno dają, zabierają kasę i…

- Miałaś mnie wysłuchać do końca!- brunetka podniosła głos, a ja wypuściłam szybko powietrze. Dawno tego nie robiła i zdążyłam się już odzwyczaić, więc na mojej twarzy wymalowane było głębokie zdumienie.- Potrzebujesz sesji, i nie waż się nawet tego kwestionować. Nie możesz przez całe życie siedzieć w pokoju, nie robiąc nic w kierunku przyszłości, i znajdę ci pracę, czy tego chcesz, czy nie!

Popatrzyłam na nią zdziwiona. Naprawdę zachowywała się jak zwykła matka, tak, jak wcześniej tego od niej oczekiwałam. Po odkryciu moich przeżyć zaczęła traktować mnie ulgowo i wrażliwie, czego chciałam uniknąć- pragnęłam po prostu, aby było tak, jak dawniej. To miało jednak swoje plusy- kiedyś miałam spotkania codziennie, ale jak matka zauważyła, że nie przynoszą większego efektu, tylko bardziej mnie pogrążają, zdecydowała się na rozmowę ze mną. Za pomocą słów udało mi się namówić ją, aby odbywały się one raz w tygodniu. W sobotę. Biorąc pod uwagę jej opór, to i tak był ogromny sukces.

- Czy to jest dla ciebie aż takie ważne?- spytałam zirytowana.

- Tak- skinęła.- Chcę, żebyś zyskała więcej pewności siebie, poczuła się bardziej dojrzale i wreszcie wyszła z tej nory. Robię to dla twojego dobra. Proszę, zaufaj mi.

Westchnęłam cicho, wiedząc, że nie ustąpi. Nie chciałam się już dłużej się wykłócać, bo czułam trochę, że miała rację. Przewróciłam więc teatralnie oczami i rzekłam:

- Niech będzie. Mogę chociaż wybrać sobie jej rodzaj?

- Właściwie, to już ci ją znalazłam- zaczerwieniła się, a ja poczułam, jak ponownie uderza we mnie fala złości.- Wiesz, gdzie jest biblioteka miejska, prawda?

- Oh- nie musiała nic więcej mówić. Proszę, nie. To najnudniejsza możliwa opcja, jaką przewidziałam. Totalne dno. Nie mogę jednak sprawić jej już więcej przykrości.- Kiedy zaczynam?

- Dobrze by było, gdybyś podeszła jutro po szkole i podała swoje dane. Bibliotekarka jest bardzo miła, więc myślę, że nie będzie problemu.

- W porządku- pogodziłam się z nieuchronnym losem.- Mogę już iść do siebie?

- Jeśli musisz…- westchnęła, a ja puściłam się pędem po schodach. Gdy znalazłam się w pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko i włożyłam słuchawki. Wsłuchując się i odprężając przy melodyjnym głosie Eda Sheeran’a, nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.

***

- Hej- przywitał mnie ciepły i przyjazny, odmienny niż wszystkie, głos następnego dnia przed lekcją matematyki. Na ten dźwięk moje kąciki od razu powędrowały w górę.

- Cześć.

- Jak tam?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami. No bo niby co miałam mu powiedzieć?

Kątem oka zauważyłam wysoką matematyczkę otwierającą klasę, więc władowaliśmy się do środka, zajmując naszą ławkę i rozpakowaliśmy rzeczy. Czekałam na odpowiedni moment, ab zadać mu kluczowe pytanie. Nie mogłam jednak, bo pani Gershule dumnie przechadzała się po klasie, zerkając podejrzliwie na naszą dwójkę i upewniając się, czy robimy zadania. Rzecz jasna, nawet nie przeczytaliśmy poleceń.

- Chyba należą mi się wyjaśnienia…- zaczęłam ostrożnie, nie chcąc go urazić.

- Eh- westchnął.- To nie jest takie proste.

- To mi powiedz- chciałam mu dodać odwagi, ale nie potrafiłam. Czekałam, aż po prostu powie mi prawdę.

- Słuchaj, Amy, chciałem wrócić, naprawdę, ale nie mogłem. Nie sądziłem, że będzie ode mnie wymagał…

- Kto?- szepnęłam pospiesznie, obserwując bacznie nauczycielkę, a on zrobił przerażone oczy. Powiedział za wiele, widziałam to w tego spojrzeniu. Zwiesił tylko głowę, udając, że robi zadania, a ja wciąż utrzymywałam na nim oskarżycielski wzrok. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i nie była to ręka lokowanego. Przerażona odwróciłam głowę.

- I co? Tak pracujemy na lekcjach?- zapytała, a ja zrobiłam się automatycznie czerwona.- Pokaż mi swój zeszyt.
Drżącą ręką podałam jej pusty plik kartek, złączonych ze sobą jakimś tandetnym klejem, a na jej ustach pojawił się kpiący uśmieszek.

- Twoja praca na lekcji powinna zostać nagrodzona- ogłosiła, a klasa wybuchła śmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy mnie obserwują. Od razu się spięłam i starałam zachować łzy na później, kiedy będę sama. Zwiesiłam wzrok, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wielka i ciepła dłoń pochwyciła moją i ścisnęła, aby dodać mi otuchy. W momencie, kiedy pani Gershule zbliżyła się do dziennika, wciąż ściskając w ręce mój zeszyt, owa ręka zaczęła kreślić na mojej małe kółeczka. Nie byłam w stanie spojrzeć w jego oczy, ale byłam bardzo wdzięczna, że próbował mnie uspokoić. Z niewiadomych przyczyn nie miałam ochoty uciekać z lekcji, tak jak ostatnio. Może to dzięki Harry’emu. Naprawdę pomagał. Nie rozumiem, czemu nauczyciele się na mnie uwzięli, ale to już druga jedynka w tym roku szkolnym, który dopiero co się zaczął. Przeklęte bestie.

- W zaistniałej sytuacji…- zaczęła nauczycielka.- …jest mi przykro to obwieścić, ale jestem zmuszona cię przesadzić. Już dwa razy zwracałam wam dzisiaj uwagę za rozmowy na lekcji.

- Nie może pani!- wykrzyknął Harry, a ja wydałam z siebie jęk strachu. Harry jest tutaj jedyną pozytywną stroną. Bez niego…

- Proszę o spokój. Amy, przesiądź się do drugiej ławki- wskazała miejsce obok ładnej dziewczyny w wysokich szpilkach. Rozpoznałam w niej osobę, która wczoraj wywaliła się na środku klasy. Jessy.

- Proszę dać mi ostatnią szansę- poprosiłam, jednak pani Gershule tylko cmoknęła i pokręciła głową. Byłam totalnie spanikowana. Wstałam, wzięłam do ręki swój plecak i zgarnęłam rzeczy z ławki (cóż, w sumie, to jedną rzecz… długopis) i dopiero wtedy spojrzałam w przenikliwe oczy chłopaka. W szarozielonej głębi ujrzałam coś w rodzaju niepokoju i… troski? Nie byłam pewna, co zobaczyłam.

Ostatni raz posłałam mu spojrzenie i ruszyłam na drugi koniec klasy. Jasnowłosa dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie, ale się nie odezwała. Nadal czułam na sobie wzrok całej klasy, którą to bawiło. W końcu oni mieli niezłą zabawę, a do tego tracili kawałek lekcji. Nauczycielka zbliżyła się do mnie, oddając mi zeszyt i szepcząc: skup się dziewczyno, jeśli tylko zechcesz, nie będziesz musiała powtarzać roku, a na głos powiedziała tylko:

- No dobra uczniowie, wracamy do pracy. Anastasia, do zadania 8!

Dosłownie przez resztę lekcji pisałam bzdury w zeszycie, nawet nie próbując się skupić ani nawiązać rozmowy z moją współlokatorką ławki. Mój wzrok wędrował tylko od czasu do czasu na drugi koniec klasy, do ostatniej ławki w lewym tylnym rogu. Marzyłam tylko, aby już stąd wyjść.

Wreszcie, kiedy zadzwonił dzwonek, z ulgą wydostałam się na korytarz. Od razu, pod wpływem jakiegoś impulsu, rzuciłam się Harry’emu na szyję. Potrzebowałam tego. Wyglądał na lekko zszokowanego, ale odwzajemnił uścisk.

- Przepraszam- mruknęłam, gdy w końcu się odsunęłam.

- Za co?- z niewiadomych przyczyn wyglądał na rozbawionego.

- No ogólnie… Za wszystko- zaczęłam analizować wzrokiem każdy kawałek podłogi, jakby była ona nadzwyczaj interesującym obiektem.

- Nie przejmuj się nimi- starał się mnie pocieszyć.- Miałaś rację, to zwykli debile. Po prostu ich olej.

- Gdybym tylko potrafiła- pokręciłam głową zrezygnowana.- Hej, um… nie odpowiedziałeś mi jeszcze na moje pytanie.

- Jakie pytanie?- od razu zauważyłam jego zmieszanie. Grał na czas, tak, jak zawsze ja, od razu więc to zauważyłam.

- Nie udawaj, proszę cię. Wiem, że się wygadałeś i powiedziałeś coś, czego nie chciałeś mi mówić, ale teraz już nie masz wyjścia. Zresztą przyjaciele powinni sobie ufać, tak więc: kto czegoś od ciebie wymagał i dlaczego nie mogłeś wrócić?

Lokowany otarł sobie pot z czoła i zaczął mówić swoim niskim głosem:

- To dość skomplikowane, bo nie mogę ci powiedzieć. Mógłbym za to oberwać. Zasługujesz jednak na wyjaśnienia, więc..- wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić.- Mam pracę, no cóż, trochę bardziej, niż złą. I byłem głupi, podpisując umowę na nią, ale teraz jest już za późno, nie mogę się wycofać. Mój szef jest bardziej niż samolubny; on jest po prostu bez serca. I muszę być mu podporządkowany, bo jak nie… To nie wiem, co się stanie.

Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Czytałam mnóstwo artykułów i widziałam mnóstwo nagrań, gdzie ktoś był w takiej sytuacji, ale sądziłam nigdy, że takie coś może się przytrafić osobie z mojego otoczenia. Osobie tak mi bliskiej.

- Co to za praca?- spytałam, bardziej niż zaniepokojona, czując, jak krew mi się mrozi w żyłach. Czemu wokół mnie zawsze muszą dziać się takie straszne rzeczy?


- To właśnie jest to, czego nie wolno mi powiedzieć.
____________________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział mniej więcej znośny. Powiem prosto: element akcji, jaką przewidziałam, już się pojawił, a więc ja bawię się coraz lepiej :D

Chciałabym też oznajmić, że blog, który stał się moim życiem, mianowicie CIEŃ bierze udział w konkursie na blog roku na Onecie! Niektórzy mają pojęcie, jak ogromny to jest konkurs. Niestety, głosowanie jest za pomocą sms, ale można wysłać tylko jednego z jednego urządzenia. Koszt to 1 zł (1,14zł z VAT czy jakoś tak), jednak plusem tego jest fakt, że pieniądze zostaną przekazane charytatywnie przez organizatorów, co miło mnie zaskoczyło. Zachęcam do głosowania (nie zmuszam, żeby nie było- nie robię dramy, więc nie chcesz=nie głosuj!). Wystarczy wysłać sms o treści J11212 na numer 7122, a jeśli ktoś szuka więcej informacji, znajdzie je tutaj: KLIK.

Dziękuję za wszystkie komentarze, bo to naprawdę ogromna motywacja! Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również się pojawią!

ILY,

xx



4 komentarze:

  1. Znośny... Tak, jasne, raczej bardzo dobry! :D
    1. Wiedziałm, że Amy ma dobry gust muzyczny (Ed wymiata xd)!
    2. Matkę Amy chyba pogięło :/ Praca? Cieszę się tylko, że na tak zaszczytnym miejscu bibliotekarki czy tam pomocniczki. Już się nie mogę doczekać jej pierwszego dnia, pewnie coś popsuje, hyhy... :D
    3. Harry wpakował się w bagno, prawda? :( A Amy będzie tą rozpaczliwie próbującą pomóc. Ciekawe, jak to się dalej potoczy...
    Ojeju, chyba łatwiej mi punktować. Poza tym mam dzisiaj jakiś chaotyczny dzień, mam nadzieję, że da się zrozumieć co tutaj piszę xd

    Znalazłm w tekście kilka mało istotnych błędów... Nie mogę ich teraz znaleźć, ale tak jak mówiłam, są mało istotne.

    Czekam na nn :) Życzę weny!
    http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały blog jest inspirowany piosenkami Eda, także główna bohaterka również będzie kochała jego piosenki♥

      Usuń
  2. O mój Boszz... Muszę się trochę ogarnąć. Ten blog jest cudowny. Trzymaj tak dalej. ;) WWEENNYY <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Z rozdziału na rozdział to opowiadanie jest coraz lepsze! Juz nie ma aż tyle przeżyć wewnętrznych amy, co szczerze mówiąc mi bardziej odpowiada. Pisz tak dalej x

    OdpowiedzUsuń

Komentarz jest dla mnie czymś więcej, niż tylko wyrażeniem swojego zdania. Jest znakiem dla mnie, że ktoś tutaj zajrzał, co jest bardzo miłe i krzepiące. Jeśli więc to czytasz, proszę, pozostaw komentarz. Niekoniecznie z opinią pozytywną. Każdy jest dla mnie ogromną motywacją i powoduje uśmiech na mojej twarzy :)