Nie muszę chyba mówić, że tego
dnia już nie wrócił. Przez resztę lekcji siedziałam sama zestresowana w ławce,
zastanawiając się, czy powinnam komuś o tym powiedzieć. Na pytania nauczycieli
odpowiadałam tylko zwykłym nie wiem,
co w sumie nie mijało się z prawdą. Nie wiedziałam, gdzie on jest, ale bardzo
mnie to martwiło. Chciałam, żeby by tu, obok mnie, w ostatniej ławce w kącie.
Chciałam móc się z kimś śmiać, szeptać i dobrze się bawić podczas lekcji.
Jednak znów zostałam sama.
Po szkole czym prędzej wróciłam
do domu. Zastałam tam moją matkę, która siedziała niespokojna na kanapie,
bawiąc się palcami. Na dźwięk otwieranych drzwi uniosła głowę, patrząc w moją
stronę. Rzuciłam jej spojrzenie typu nic
nowego i chciałam udać się do po schodach do swojego pokoju, ale przywołała
mnie.
- Amy- zaczęła niepewnie.- Możesz
tu przyjść?
- Potem- machnęłam ręką, chcąc
jak najszybciej zostać sama. Ta jednak zagrodziła mi drogę, splatając ręce w
geście protestu. Uniosłam pytająco brwi.- No co?
- Musimy porozmawiać- powiedziała
z pewnością, ale i stresem w oczach. Zszokowało mnie to. Wyglądała, jak
prawdziwa groźna matka, która oskarża nastolatkę o zbyt późny powrót do domu.
To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Zazwyczaj dawała mi przestrzeń, pozwalając
się zamknąć w pokoju i uważając na słowa. Była raczej delikatna i zagubiona, a
ja czerpałam z tego korzyści. Co się stało?
- Czy ta rozmowa jest tak ważna,
że musi brać miejsce akurat w tej chwili?- zapytałam. Chciałam wydobyć z niej
jak najwięcej matczynego instynktu i wiedziałam, że próba sprzeciwienia się w
tym pomoże.
- Tak- odparła, a ja uśmiechnęłam
się w środku. O to właśnie chodziło.
- W porządku- mruknęłam jak
rozkapryszone dziecko i ruszyłam w stronę kanapy w salonie. Kiedyś to tu były
podejmowane najważniejsze decyzje. Zanim tata nas nie zostawił, a moje życie
zaczęło się pieprzyć jeszcze bardziej.- O co chodzi?
- Pomyślałam sobie… Że może…-
zaczęła się jąkać i plątać w słowach.
- Po prostu to z siebie wykrztuś-
powiedziałam obojętnie, choć w środku czułam niepokój.
- Dobra. Chcę, żebyś znalazła
sobie jakąś pracę.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Że co??!- niemalże krzyknęłam.
- No wiesz, coś, co zajmie twój
czas po lekcjach i sprawi, że…
- NIE! TAK NIE MOŻE BYĆ!-
przerwałam jej, krzycząc pod wpływem emocji.
- Hej, spokojnie! Nie krzycz na
mnie!- mama uniosła ręce w górę.
- Okay- wzięłam głęboki oddech.-
Nie potrzebuję pracy.
- Może nie zdajesz sobie z tego
sprawy…
- Nie. Praca to dodatkowy stres i
zmarnowany czas, a ja go mam i tak zbyt mało- odparłam grzecznie, ale i
stanowczo. Nie chcę pracować. Nie chcę przyjmować na siebie więcej obowiązków.
- Posłuchaj mnie i mi nie
przerywaj, dobrze?- szukała potwierdzenia w moich oczach, więc skinęłam głową.-
Może to jest to, czego potrzebujesz. Nawiążesz kontakty z ludźmi, uspołecznisz
się trochę i usamodzielnisz, przyzwyczaisz się do pracy w przyszłości, a co
najważniejsze- zarobisz trochę pieniędzy. Nie mówię, że jesteśmy biedni, ani,
że nam ich brakuje, ale dobrze wiesz, że kiedyś się skończą, a ja nie mogę
pracować na pełny etat, muszę mieć pracę, dzięki której mogę być tutaj w domu,
rozumiesz? I jeszcze te twoje sesje…
- Nie potrzebuję tych głupich
sesji- odwarknęłam, zapominając, że miałam jej nie przerywać. Chyba lubię
wtrącać się ludziom w zdanie.- One gówno dają, zabierają kasę i…
- Miałaś mnie wysłuchać do
końca!- brunetka podniosła głos, a ja wypuściłam szybko powietrze. Dawno tego
nie robiła i zdążyłam się już odzwyczaić, więc na mojej twarzy wymalowane było
głębokie zdumienie.- Potrzebujesz sesji, i nie waż się nawet tego kwestionować.
Nie możesz przez całe życie siedzieć w pokoju, nie robiąc nic w kierunku
przyszłości, i znajdę ci pracę, czy tego chcesz, czy nie!
Popatrzyłam na nią zdziwiona.
Naprawdę zachowywała się jak zwykła matka, tak, jak wcześniej tego od niej
oczekiwałam. Po odkryciu moich przeżyć zaczęła traktować mnie ulgowo i
wrażliwie, czego chciałam uniknąć- pragnęłam po prostu, aby było tak, jak
dawniej. To miało jednak swoje plusy- kiedyś miałam spotkania codziennie, ale
jak matka zauważyła, że nie przynoszą większego efektu, tylko bardziej mnie
pogrążają, zdecydowała się na rozmowę ze mną. Za pomocą słów udało mi się
namówić ją, aby odbywały się one raz w tygodniu. W sobotę. Biorąc pod uwagę jej
opór, to i tak był ogromny sukces.
- Czy to jest dla ciebie aż takie
ważne?- spytałam zirytowana.
- Tak- skinęła.- Chcę, żebyś
zyskała więcej pewności siebie, poczuła się bardziej dojrzale i wreszcie wyszła
z tej nory. Robię to dla twojego dobra. Proszę, zaufaj mi.
Westchnęłam cicho, wiedząc, że
nie ustąpi. Nie chciałam się już dłużej się wykłócać, bo czułam trochę, że
miała rację. Przewróciłam więc teatralnie oczami i rzekłam:
- Niech będzie. Mogę chociaż
wybrać sobie jej rodzaj?
- Właściwie, to już ci ją
znalazłam- zaczerwieniła się, a ja poczułam, jak ponownie uderza we mnie fala
złości.- Wiesz, gdzie jest biblioteka miejska, prawda?
- Oh- nie musiała nic więcej
mówić. Proszę, nie. To najnudniejsza możliwa opcja, jaką przewidziałam. Totalne dno. Nie mogę jednak sprawić jej już więcej przykrości.- Kiedy
zaczynam?
- Dobrze by było, gdybyś podeszła
jutro po szkole i podała swoje dane. Bibliotekarka jest bardzo miła, więc myślę,
że nie będzie problemu.
- W porządku- pogodziłam się z
nieuchronnym losem.- Mogę już iść do siebie?
- Jeśli musisz…- westchnęła, a ja
puściłam się pędem po schodach. Gdy znalazłam się w pokoju, od razu rzuciłam
się na łóżko i włożyłam słuchawki. Wsłuchując się i odprężając przy melodyjnym
głosie Eda Sheeran’a, nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
***
- Hej- przywitał mnie ciepły i
przyjazny, odmienny niż wszystkie, głos następnego dnia przed lekcją
matematyki. Na ten dźwięk moje kąciki od razu powędrowały w górę.
- Cześć.
- Jak tam?- spytał, a ja
wzruszyłam ramionami. No bo niby co miałam mu powiedzieć?
Kątem oka zauważyłam wysoką matematyczkę
otwierającą klasę, więc władowaliśmy się do środka, zajmując naszą ławkę i rozpakowaliśmy rzeczy.
Czekałam na odpowiedni moment, ab zadać mu kluczowe pytanie. Nie mogłam jednak,
bo pani Gershule dumnie przechadzała się po klasie, zerkając podejrzliwie na
naszą dwójkę i upewniając się, czy robimy zadania. Rzecz jasna, nawet nie
przeczytaliśmy poleceń.
- Chyba należą mi się wyjaśnienia…-
zaczęłam ostrożnie, nie chcąc go urazić.
- Eh- westchnął.- To nie jest
takie proste.
- To mi powiedz- chciałam mu dodać
odwagi, ale nie potrafiłam. Czekałam, aż po prostu powie mi prawdę.
- Słuchaj, Amy, chciałem wrócić,
naprawdę, ale nie mogłem. Nie sądziłem, że będzie ode mnie wymagał…
- Kto?- szepnęłam pospiesznie,
obserwując bacznie nauczycielkę, a on zrobił przerażone oczy. Powiedział za
wiele, widziałam to w tego spojrzeniu. Zwiesił tylko głowę, udając, że robi
zadania, a ja wciąż utrzymywałam na nim oskarżycielski wzrok. Nagle poczułam
czyjąś rękę na swoim ramieniu i nie była to ręka lokowanego. Przerażona odwróciłam
głowę.
- I co? Tak pracujemy na
lekcjach?- zapytała, a ja zrobiłam się automatycznie czerwona.- Pokaż mi swój
zeszyt.
Drżącą ręką podałam jej pusty
plik kartek, złączonych ze sobą jakimś tandetnym klejem, a na jej ustach
pojawił się kpiący uśmieszek.
- Twoja praca na lekcji powinna
zostać nagrodzona- ogłosiła, a klasa wybuchła śmiechem. Dopiero teraz
zauważyłam, że wszyscy mnie obserwują. Od razu się spięłam i starałam zachować
łzy na później, kiedy będę sama. Zwiesiłam wzrok, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Wielka i ciepła dłoń pochwyciła moją i ścisnęła, aby dodać mi otuchy. W
momencie, kiedy pani Gershule zbliżyła się do dziennika, wciąż ściskając w ręce
mój zeszyt, owa ręka zaczęła kreślić
na mojej małe kółeczka. Nie byłam w stanie spojrzeć w jego oczy, ale byłam
bardzo wdzięczna, że próbował mnie uspokoić. Z niewiadomych przyczyn nie miałam
ochoty uciekać z lekcji, tak jak ostatnio. Może to dzięki Harry’emu. Naprawdę
pomagał. Nie rozumiem, czemu nauczyciele się na mnie uwzięli, ale to już druga
jedynka w tym roku szkolnym, który dopiero co się zaczął. Przeklęte bestie.
- W zaistniałej sytuacji…-
zaczęła nauczycielka.- …jest mi przykro to obwieścić, ale jestem zmuszona cię
przesadzić. Już dwa razy zwracałam wam dzisiaj uwagę za rozmowy na lekcji.
- Nie może pani!- wykrzyknął
Harry, a ja wydałam z siebie jęk strachu. Harry jest tutaj jedyną pozytywną
stroną. Bez niego…
- Proszę o spokój. Amy, przesiądź
się do drugiej ławki- wskazała miejsce obok ładnej dziewczyny w wysokich
szpilkach. Rozpoznałam w niej osobę, która wczoraj wywaliła się na środku
klasy. Jessy.
- Proszę dać mi ostatnią szansę-
poprosiłam, jednak pani Gershule tylko cmoknęła i pokręciła głową. Byłam
totalnie spanikowana. Wstałam, wzięłam do ręki swój plecak i zgarnęłam rzeczy z
ławki (cóż, w sumie, to jedną rzecz… długopis) i dopiero wtedy spojrzałam w
przenikliwe oczy chłopaka. W szarozielonej głębi ujrzałam coś w rodzaju
niepokoju i… troski? Nie byłam pewna, co zobaczyłam.
Ostatni raz posłałam mu
spojrzenie i ruszyłam na drugi koniec klasy. Jasnowłosa dziewczyna popatrzyła
na mnie dziwnie, ale się nie odezwała. Nadal czułam na sobie wzrok całej klasy,
którą to bawiło. W końcu oni mieli niezłą zabawę, a do tego tracili kawałek
lekcji. Nauczycielka zbliżyła się do mnie, oddając mi zeszyt i szepcząc: skup się dziewczyno, jeśli tylko zechcesz,
nie będziesz musiała powtarzać roku, a na głos powiedziała tylko:
- No dobra uczniowie, wracamy do
pracy. Anastasia, do zadania 8!
Dosłownie przez resztę lekcji
pisałam bzdury w zeszycie, nawet nie próbując się skupić ani nawiązać rozmowy z
moją współlokatorką ławki. Mój wzrok wędrował tylko od czasu do czasu na drugi
koniec klasy, do ostatniej ławki w lewym tylnym rogu. Marzyłam tylko, aby już
stąd wyjść.
- Przepraszam- mruknęłam, gdy w
końcu się odsunęłam.
- Za co?- z niewiadomych przyczyn
wyglądał na rozbawionego.
- No ogólnie… Za wszystko-
zaczęłam analizować wzrokiem każdy kawałek podłogi, jakby była ona nadzwyczaj
interesującym obiektem.
- Nie przejmuj się nimi- starał
się mnie pocieszyć.- Miałaś rację, to zwykli debile. Po prostu ich olej.
- Gdybym tylko potrafiła-
pokręciłam głową zrezygnowana.- Hej, um… nie odpowiedziałeś mi jeszcze na moje
pytanie.
- Jakie pytanie?- od razu zauważyłam
jego zmieszanie. Grał na czas, tak, jak zawsze ja, od razu więc to zauważyłam.
- Nie udawaj, proszę cię. Wiem,
że się wygadałeś i powiedziałeś coś, czego nie chciałeś mi mówić, ale teraz już
nie masz wyjścia. Zresztą przyjaciele powinni sobie ufać, tak więc: kto czegoś
od ciebie wymagał i dlaczego nie mogłeś wrócić?
Lokowany otarł sobie pot z czoła
i zaczął mówić swoim niskim głosem:
- To dość skomplikowane, bo nie
mogę ci powiedzieć. Mógłbym za to oberwać. Zasługujesz jednak na wyjaśnienia,
więc..- wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić.- Mam pracę, no cóż, trochę
bardziej, niż złą. I byłem głupi, podpisując umowę na nią, ale teraz jest już
za późno, nie mogę się wycofać. Mój szef jest bardziej niż samolubny; on jest
po prostu bez serca. I muszę być mu podporządkowany, bo jak nie… To nie wiem,
co się stanie.
Moje oczy rozszerzyły się w
przerażeniu. Czytałam mnóstwo artykułów i widziałam mnóstwo nagrań, gdzie ktoś
był w takiej sytuacji, ale sądziłam nigdy, że takie coś może się przytrafić
osobie z mojego otoczenia. Osobie tak mi bliskiej.
- Co to za praca?- spytałam,
bardziej niż zaniepokojona, czując, jak krew mi się mrozi w żyłach. Czemu wokół
mnie zawsze muszą dziać się takie straszne rzeczy?
- To właśnie jest to, czego nie
wolno mi powiedzieć.
____________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział mniej więcej znośny. Powiem prosto: element akcji, jaką przewidziałam, już się pojawił, a więc ja bawię się coraz lepiej :D
Chciałabym też oznajmić, że blog, który stał się moim życiem, mianowicie CIEŃ bierze udział w konkursie na blog roku na Onecie! Niektórzy mają pojęcie, jak ogromny to jest konkurs. Niestety, głosowanie jest za pomocą sms, ale można wysłać tylko jednego z jednego urządzenia. Koszt to 1 zł (1,14zł z VAT czy jakoś tak), jednak plusem tego jest fakt, że pieniądze zostaną przekazane charytatywnie przez organizatorów, co miło mnie zaskoczyło. Zachęcam do głosowania (nie zmuszam, żeby nie było- nie robię dramy, więc nie chcesz=nie głosuj!). Wystarczy wysłać sms o treści J11212 na numer 7122, a jeśli ktoś szuka więcej informacji, znajdzie je tutaj: KLIK.
Dziękuję za wszystkie komentarze, bo to naprawdę ogromna motywacja! Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również się pojawią!
ILY,
xx
Znośny... Tak, jasne, raczej bardzo dobry! :D
OdpowiedzUsuń1. Wiedziałm, że Amy ma dobry gust muzyczny (Ed wymiata xd)!
2. Matkę Amy chyba pogięło :/ Praca? Cieszę się tylko, że na tak zaszczytnym miejscu bibliotekarki czy tam pomocniczki. Już się nie mogę doczekać jej pierwszego dnia, pewnie coś popsuje, hyhy... :D
3. Harry wpakował się w bagno, prawda? :( A Amy będzie tą rozpaczliwie próbującą pomóc. Ciekawe, jak to się dalej potoczy...
Ojeju, chyba łatwiej mi punktować. Poza tym mam dzisiaj jakiś chaotyczny dzień, mam nadzieję, że da się zrozumieć co tutaj piszę xd
Znalazłm w tekście kilka mało istotnych błędów... Nie mogę ich teraz znaleźć, ale tak jak mówiłam, są mało istotne.
Czekam na nn :) Życzę weny!
http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/
Cały blog jest inspirowany piosenkami Eda, także główna bohaterka również będzie kochała jego piosenki♥
UsuńO mój Boszz... Muszę się trochę ogarnąć. Ten blog jest cudowny. Trzymaj tak dalej. ;) WWEENNYY <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział to opowiadanie jest coraz lepsze! Juz nie ma aż tyle przeżyć wewnętrznych amy, co szczerze mówiąc mi bardziej odpowiada. Pisz tak dalej x
OdpowiedzUsuń