wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział VII

Choć nie wiadomo jak się starałam, nie udało mi się skupić na pozostałych lekcjach. Martwiło mnie to wszystko tak bardzo, że w pewnej chwili zapomniałam, że siedzę w klasie. Cudem żaden z nauczycieli nie zwrócił mi na to uwagi.

Widziałam też zdenerwowanie na twarzy bruneta, ale nie naciskałam. W końcu on też tego nie robił ostatnim razem, czyż nie? To nie zmienia jednak faktu, że strasznie chciałam poznać prawdę. I wiedziałam, że w końcu mi się uda, może akurat nie dzisiaj, ale w najbliższym czasie na pewno. Bo ja nie odpuszczę.

Próbowałam rozluźnić atmosferę jak tylko się dało i zdaje mi się, że pod koniec dnia już tego nie pamiętał. Gdy równo z dzwonkiem na przerwę po muzyce wyszliśmy na przerwę, jego uśmiech na nowo rozświetlał najciemniejsze kąty ponurej szkoły. To był niesamowity widok.

- Masz jakieś plany na dzisiaj?- wyszczerzył się, a ja starałam się wygrać tą wojnę, nie unosząc kącików ust do góry. Rzecz jasna, nie udało mi się to.

- Em…- zastanowiłam się. W głębi głowy coś podpowiadało mi, że miałam coś zrobić, ale na obecną chwilę nie pamiętałam, co.- Chyba nie. A ty?

- Właściwie… To chciałem zabrać cię do tego Wesołego Miasteczka.

- Nie mam nic przeciwko- odrzekłam promiennie. Brzmiało fantastycznie, a jednocześnie mogłam odpłacić mu za to, że ostatnim razem to nie wypaliło.

- Tym razem mi nie uciekniesz- zaśmiał się, a ja razem z nim. Wrześniowe słońce delikatnie oświetlało nasze twarze, kiedy wyszliśmy na zewnątrz budynku. Nie było to specjalnie ładne miejsce, ale w promieniach słońca wydawało się dosyć urokliwe. Woda w fontannie na środku lśniła radośnie i tak jakby tętniła życiem, zupełnie jak ja w tej chwili, drzewa radośnie szumiały, a ptaki grały ostatnie koncerty przed opuszczeniem tego kraju. Zdecydowanie urokliwe.
Domyśliłam się, że będziemy jechać samochodem Harry’ego, więc nie zdziwił mnie widok jego sportowego Citroena DS5 stojącego na parkingu. Usłyszałam dźwięk oznaczający otwieranie drzwi, więc pospiesznie wsiadłam od strony pasażera i zapięłam pas. Chłopak zrobił to samo, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce i docisnął gazu. Uwielbiałam woń, jaka mi towarzyszyła, odkąd postawiłam nogę w środku auta- niby taka skórzana, pachnąca nowością, ale jednocześnie przesycona Harrym. Naprawdę, efekt był niesamowity.

- O czym myślisz?- zapytał, włączając się do ruchu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyobrażając sobie, jakby to zabrzmiało, gdybym mu powiedziała. Nigdy w życiu.

- A ty?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, starając się zbić go z tropu.

- Ja?- zastanawiał się przez chwilę, bębniąc palcami o kierownicę, gdy staliśmy na światłach.- O tym, jak będziemy się wspaniale bawić.

Od razu cieplej mi się zrobiło na sercu, nie wiem czemu. Bardzo rzadko doświadczałam tego uczucia, było więc dla mnie czymś naprawdę fantastycznym i niespodziewanym. I przede wszystkim bardzo przyjemnym. Czułam się, jakby ktoś się mną zaczął interesować i troszczyć, jakby ktoś w końcu zauważył moje istnienie. Jakbym kogoś w końcu zaczęła obchodzić.

- Jesteś potwornie uroczy- zachichotałam, a chwilę później on także. Uwielbiam jego chichot, jest taki… Trochę dziewczęcy, ale jednak męski. Dosyć wysoki, ale jednak w normalnej tonacji. Trudno mi to wyjaśnić, on po prostu jest Harrowaty. Tak, to najlepsze określenie.
Wciąż nie mogłam wyjść z podziwu, jak wielka była cierpliwość tego chłopaka. I wyrozumiałość. I ogólnie cały on. Nie sądziłam, że tacy ludzie jeszcze istnieją, a jednak. Lepiej nie mogłam trafić.
Nagle wpadłam na pewien pomysł.

- Harry?- zaczęłam, a gdy ten skinął głową, kontynuowałam.- Opowiesz mi coś więcej o sobie?

- Co chcesz wiedzieć?- spytał lekko zdziwiony.

- Ogólnie, ciekawią mnie takie banalne rzeczy, jak na przykład co lubisz jeść na śniadanie, jakiego szamponu używasz, czy wolisz brać prysznic czy kąpiel w wannie, śpisz na brzuchu czy na plecach…- zaczęłam wymieniać, a on przerwał mi ze śmiechem.

- Zwolnij, bo nie nadążę! Nie pamiętam już, o co pytałaś! Wolę prysznic od wanny, jest dla mnie bardziej luksusowy, haha, śpię przeważnie na plecach, ale w nocy zawsze przetaczam się na bok, szampon który używam… Hmmm... Nie ma konkretnej marki, ale lubię takie o zapachu truskawkowym- zaśmiał się sa do siebie.- No i dalej już nie pamiętam. Czemu interesują cię takie proste rzeczy?

- Bo jestem prostą dziewczyną- wzruszyłam ramionami, po czym przypomniałam mu.- Pytałam, co najbardziej lubisz na śniadanie?

- Aha… No to w takim razie raczej preferuję jajecznicę, choć ostatnio miewam ochotę na omlety- pospieszył z odpowiedzią, a kiedy chciałam zadać następne pytanie, uciszył mnie skinieniem ręki.- Teraz moja kolej, ok?

- Niech ci będzie- zgodziłam się, mimo iż to ja wolałam być tą, która zadaje pytania. Dowiadywanie się tych wszystkich mało istotnych wiadomości o Harrym było niezmiernie interesujące, przynajmniej dla mnie.

- W porządku- wydawał się być bardzo zadowolony.- Twój ulubiony kolor?

- Czarny- odparłam bez wahania, a on zmrużył oczy. Ten kolor idealnie oddawał moje życie.

- Czemu akurat ten kolor?

- Nie mam pojęcia- skłamałam, nie chcąc, aby wiedział. Przynajmniej jeszcze nie teraz.-  Może dlatego, że cały pokój mam w czarnych plakatach i farbie, podłogę usłaną czarnymi dywanami, tylko w kącie stoi małe okno wpuszczające trochę światła, więc przebywając w nim stało się ono moim sanktuarium.

- Dlaczego tak jest? Tak nie powinno być. Powinnaś porozmawiać z mamą.

- Sama wybierałam- odpowiedziałam, i mimo starań w moim głosie słychać było lekki gniew. Nie miałam pojęcia, skąd się wziął. To jednak uciszyło chłopaka wystarczająco i już więcej nie poruszał tego tematu.- Dobra, moja kolej. Masz jakieś zwierzę?

Potem rozmowa przebiegała już raczej przyjemnie, a ja dowiedziałam się o lokowanym mnóstwo nieistotnych szczegółów, które chciałam usłyszeć. Miał siostrę, ale niestety żadnych zwierząt, choć marzył o kocie, ale jego mama nie chciała się na niego zgodzić. Miał pokój z widokiem na ten przepiękny park, w którym ostatnio spotkałam go, jak wybiegłam z lekcji, więc każdego dnia na parapecie z słuchawkami na uszach i wpatrywał się w niego godzinami. Słuchałam go, ale ja wciąż próbowałam rozpaczliwie przypomnieć sobie, o czym miałam pamiętać. Każdy ma chyba coś takiego, że im bardziej próbuje coś sobie przypomnieć, tym jest to trudniejsze.

- Harry!- krzyknęłam nagle, przypomniawszy sobie nareszcie.

- CO?!- odkrzyknął przerażony i nacisnął gaz. Zareagował za szybko, zjeżdżając na pobocze.

- Przepraszam- ukryłam twarz w dłoniach, uświadamiając sobie, co zrobiłam.

- Amy? Hej, jest w porządku, ok? Co się stało?

Za nami usłyszałam wściekłe trąbienia aut, dwa z nich również zjechało na bok, z jednego nawet wysiadł jakiś mężczyzna i zaczął na nas wyklinać.

- Prawie spowodowałam wypadek! Przepraszam, nie musiałam krzyczeć, przepraszam!- piszczałam spanikowana.

- Nic się nie stało- chłopak nadaremnie próbował mnie uspokoić, kreśląc kółka na moich plecach. Mój oddech wciąż był przyśpieszony, a krew w żyłach pulsowała dziko.

- Jak możesz tak mówić? Przecież…

- Cii…- powoli poczułam, że zdenerwowanie odpływa. Popatrzyłam w jego oczy z ufnością. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego on jest tak wyrozumiały. To chyba jakiś Anioł!- Wszystko jest w porządku.

Niewysoki chłopak zbliżał się coraz bliżej Citroena Harrego, ciągle krzycząc jakieś słowa i pokazując środkowy palec. Bałam się, tak bardzo się bałam, że mi coś zrobi.

- Poczekaj- powiedział lokowany i wyszedł na zewnątrz samochodu. Daremnie próbowałam go powstrzymać- chłopacy już tak mają, że nie da ich się zatrzymać. Muszą iść i zrobić swoje. Mimo to byłam przerażona faktem, że przeze mnie może wpaść w kłopoty.

- Harry!- pisnęłam jeszcze, ale nie zwrócił na mnie uwagi. Zbliżył się tylko do bruneta, stojącego nieopodal i chwycił za jego czarną bluzę tuż przy szyi. Zakryłam sobie ręką twarz. Nie chciałam, żeby bił się z tym kolesiem. Zamknęłam oczy przerażona i zacisnęłam dłonie w pięści. Nie chciałam na to patrzeć.

Gdy jednak ponownie je otworzyłam, zauważyłam tylko, jak obydwaj chłopacy rozmawiają ze sobą, jakby się znali. Typ w czarnej bluzie poklepał lokowanego po plecach na pożegnanie, na co ten nieznacznie się skrzywił, po czym każdy rozszedł się w swoją stronę.

- Znasz go?- spytałam, gdy Harry wsiadł do samochodu, wcześniej obszedłszy go dookoła sprawdzając, czy aby nie jest porysowany.

- Taa- mruknął.- Sean się nazywa. Mój współpracownik. Gówniarz, jaki mało, ale od biedy może być.

- Aha- odpowiedziałam, nie za bardzo rozumiejąc, czemu się z nim trzyma.- Mogłam spowodować…- powtórzyłam zdanie, ale lokowany znowu mi przerwał.

- Ale nie spowodowałaś- w tej chwili porzuciłam wszelkie próby uświadomienia mu, jakim nieodpowiedzialnym człowiekiem jestem. Najwyraźniej mu to nie przeszkadzało, więc nie jest aż tak źle.- Czemu krzyknęłaś?

Spokój, który zagościł u mnie na krótką chwilę, znowu się ulotnił. Wyraźnie spięłam się, wiedząc, co mnie czeka.

- Harry… Nie wiem, jak ci to powiedzieć- moje ciało ogarnęła panika. Chłopak spojrzał na mnie, mrużąc oczy.

- Po prostu, weź wdech i wyrzuć to z siebie.

- Dobrze- starał odzyskać nad sobą kontrolę.- Nie mogę tam z tobą jechać.

Silne wspomnienia, tak zwane de ja vu uderzyły w mojego przyjaciela, co idealnie odmalowało się na jego twarzy. Bałam się jego reakcji, tego, że będzie wściekły, będzie na mnie krzyczał lub mnie zostawi.

- Znowu?- po jego głosie nie mogłam nic rozpoznać, więc pospieszyłam z wyjaśnieniami.
- Ja… po prostu o czymś zapomniałam i…
- Nie powiadomiłaś mamy, co?

Dopiero teraz odważyłam się spojrzeć w jego oczy. To, co w nich zobaczyłam, strasznie mnie dotknęło. Widziałam w nich ból, trochę złości, a przede wszystkim… rozczarowanie. Myślał, że sytuacja się powtórzy. Wyraziłam chęć, żeby tam jechać, już drugi raz z resztą, a teraz się wycofuję. Świetnie, czy ja zawsze muszę wszystko rozwalić?

Wiedziałam, jak ogromny ból mu zadaję, jednak musiałam mu to wytłumaczyć. Miałam nadzieję, że może go zmniejszę.

- Proszę, wysłuchaj mnie- rozpaczliwie szukałam potwierdzenia w jego oczach, jednak odwrócił głowę w stronę szyby. Starałam się za wszelką cenę zachować łzy w środku, a on to chyba zauważył w odbiciu, bo kiwnął pospiesznie głową, przygryzając wargę. - To nie tak, że ja nie chcę, ale… Po prostu… Chciałabym tam pojechać, naprawdę, z tym, że przypomniałam sobie, że obiecałam mamie, że po szkole wstąpię do biblioteki miejskiej.

- Nie możesz tego zrobić później?- spytał, myśląc, że wymyślam tylko pretekst, aby znowu się wywinąć.

W pierwszej chwili odruchowo chciałam powiedzieć, że otwarta jest tylko w określonych godzinach, ale tym razem postanowiłam nie okłamywać go. Po co? Jeszcze będzie chciał mnie zawieźć i jak zareaguje na informację, że muszę tam zostać, by odbębnić pracę przez kilka godzin? Zresztą dosyć kłamstw, tak dalej być nie może. Jesteśmy przyjaciółmi, powinnam mu zaufać. Jeśli mam kiedyś to zrobić, to tylko jemu.

- Niezbyt- wzięłam głęboki oddech.- Mama powiedziała, że zaczynam tam dziś pracę.

Jego oczy lekko się rozszerzyły, gdy usłyszał tą informację. Potrząsnął głową zszokowany.

- Że jak?

- Właśnie. Ja nie mam nic do gadania, to w 100% jej wybór- westchnęłam z nadzieją, że to zmniejszy jego gniew.- Tak bardzo mi przykro, kompletnie wyleciało mi to z głowy…

Nastała cisza, gdy urwałam w połowie zdania, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. Miałam nadzieję, że chłopak nie wybuchnie, albo, co gorsza, nie uderzy mnie. Tego chyba bałam się najbardziej. To, co jednak usłyszałam, zszokowało mnie.

- Nie ma sprawy.

Jak miałam to odebrać? Jako jego pogodzenie się z losem, formę niezadowolenia, gniewu?

- Jesteś bardzo zły?- spytałam ostrożnie, a on szybko odwrócił się w moją stronę.

- Myślisz, że jestem zły?

- No tak, powinieneś chyba, biorąc pod uwagę fakt…

W tej chwili właśnie chłopak nie wytrzymał przestrzeni, jaka była między nami. Odpiął pas, po czym szybko wziął i zamknął w ramionach. Widać było, że długo się powstrzymywał, a mi przyniosło to ogromną ulgę. Czułam się taka szczęśliwa i pełna siły…

- Nie mógłbym być na ciebie tak naprawdę zły- uśmiechnął się, a ja razem z nim. Ptaki naokoło znów zaczęły śpiewać, a wiatr radośnie hulać. Wszystko było lepsze, dzięki Harry’emu.- Nie przejmuj się, myślałem, że… No wiesz, znowu będziesz się migać.

- Przepraszam, że zepsułam ci plany… I ogólnie cały dzień- zwiesiłam głowę.

- Nawet tak nie mów!- oburzył się.- Nigdy. Jak chcesz, zawiozę cię do biblioteki, a ty zadzwonisz mi, jak już będzie po… I wtedy gdzieś się wybierzemy, bo na Wesołe Miasteczko będzie już za późno, ok?

- Jesteś Aniołem- wpadłam w jego ramiona, decydując się wypowiedzieć w końcu słowa, które od tak dawna chodziły po mojej głowie. Ten zachichotał cicho, co uznałam za co najmniej urocze.

- Dziękuję.

- Nie ma sprawy. Jedźmy już.


Kiwnęłam szybko głową, a chłopak ponownie włączył się do ruchu, po czym zakręcił i ruszyliśmy w powrotną stronę do centrum miasta.

____________________________________________________

No, i jest następny rozdział!

Mam nadzieję, że jest jako taki, nie jest do końca sprawdzony, bo skończyły mi się siły, za co przepraszam.

Nie mam pojęcia, kiedy ukaże się następny, ponieważ 14.02 zaczynam ferie, a 16.02 już wyjeżdżam na zimowisko harcerskie. Dodatkowo, 13.02 wybieram się do Wawy na koncert Eda Sheerana, także nie wiem, czy będę w stanie coś dodać.

Jeju, to zabrzmiało tak luźno, jakby to było dla mnie coś zwykłego, ale oczywiście tak nie jest. Staram się zachować emocje w środku, jednak mam teraz tak zwany syndrom przedkoncertowy, co oznacza więcej problemów psychicznych, odrzucanie pysznego jedzenia przez mój żołądek, trudności z oddychaniem etc, powszechnie znane jako fangirling (witam wtajemniczonych :D), także mam nadzieję, że rozumiecie.

Nie będę się teraz rozwodziła tutaj, jak wiele Ed dla mnie znaczy, jak długo czekałam na jego koncert w Polsce, prawie mdleję na myśl, że go zobaczę i w ogóle, ale raczej, jak wrócę z koncertu nie będę w stanie psychicznym nic dodać. Pewnie rozdział VIII ukaże się więc albo w drugim tygodniu ferii, albo już zupełnie po, także proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.

Mam już parę osób, które chciałyby zobaczyć ten koncert z mojej perspektywy, także jeśli ktoś chciałby oglądać filmiki, a ma snapa, może mnie dodać >>angelstoflyyx<< (dodaję każdego), filmy wstawię na My Story, także luz.

Ależ się rozpisałam! Dobra. wystarczy na dzisiaj, trzymajcie się!

Oczywiście poproszę o nawet najmniejszy komentarz, na znak, że tu byłeś/łaś, niekoniecznie z opinią pozytywną!

ILY,

xx

3 komentarze:

  1. Jejć :( Szkoda, że tak długo może nie być rozdziału. Chciałam zobaczyć, jak się sprawuje Amy w bibliotece xd
    Nastraszyłaś mnie z tym gościem przy wypadku, że niby miał się pobić z Harrym. Z jednej strony fajnie, że nic mu nie jest, ale z drugiej... chciałam zobaczyć, jak sie bije, nooo ;P
    Podziwiam tą wyrozumiałość Harryego. Mnie to by już dawno szlag trafił! A poza tym, było powiedziane, co się przytrafiło w przeszłości Amy, że jest taka nieufna? Bo ja tego kompletnie nie pamiętam...

    Zazdroszczę, że jedziesz na koncert Eda xd koniecznie napisz potem jak było, bo nie mam SNAPEchata xd (sucho, oj sucho)
    Czekam na nn :)
    http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pobicia się... Jeszcze będzie okazja, i to nie jedna :3

      O przeszłości Amy było parę nieistotnych wspominek, ale to nie zostało jeszcze wyjasnione, wszystko w swoim czasie :)
      A o koncercie napewno napiszę, może nawet streszczę kawałek, chociaż już teraz wiem, że będzie cudownie♥

      Usuń
  2. Harowate HAHAH Umarłam ^.^ Rozdział świetny. Wkurza mnie tylko to, że znowu nie pojechali do tego wesołego miasteczka. Ugh... Coś mi się zdaje, że w słowach "Jesteś aniołem..." nie ma nic co nie zgadzałoby się z prawdą. WENY <3 I miłego oglądania Eda, który ostatnimi czasu również zaczął podbijać moje serduszko. ;) Jeszcze raz WENY <3 <3 <3

    PS: Zazdro ferie mi się skończyły tydzień temu... >.<

    OdpowiedzUsuń

Komentarz jest dla mnie czymś więcej, niż tylko wyrażeniem swojego zdania. Jest znakiem dla mnie, że ktoś tutaj zajrzał, co jest bardzo miłe i krzepiące. Jeśli więc to czytasz, proszę, pozostaw komentarz. Niekoniecznie z opinią pozytywną. Każdy jest dla mnie ogromną motywacją i powoduje uśmiech na mojej twarzy :)