- To tutaj- chłopak zatrzymał
samochód, a ja westchnęłam cicho.
- Dzięki… W ogóle za wszystko-
odrzekłam i wyszłam z samochodu, a ten pomachał mi tylko na pożegnanie.
Obróciłam się i zrobiłam krok do przodu, zanim nie przypomniałam sobie pewnego
szczegółu.
- HARRY!- krzyknęłam, ruszając w
pogoń za odjeżdżającym samochodem. Jechał wolno i szybko zorientował się, że za
nim biegnę, ale kiedy w końcu się zatrzymał, a mi udało się go dogonić, byłam
już nieźle zmęczona.
- Co się stało?- zapytał po
uchyleniu przedniej szyby.
- Zapomniałam… że… nie mam…
twojego… numeru- powiedziałam, dysząc.
- Nie masz mojego numeru?-
zapytał, a ja kiwnęłam głową i spłonęłam rumieńcem, zdając sobie sprawę, jak to
musiało dziwnie zabrzmieć.- Podaj swoją komórkę.
Wygrzebałam z kieszeni starego
Samsunga i podałam go przez okno brunetowi, a on szybko wystukał na moim
telefonie swój numer i zapisał w kontaktach.
- Proszę. Zadzwoń, jak będziesz
po, ok?
- Ok- starałam nie brzmieć na
zdesperowaną i spanikowaną tym, co za chwile miało się wydarzyć. Po raz ostatni
spojrzałam, jak Citroen wyjeżdża z bocznej uliczki i włącza się do ruchu, po
czym ruszyłam w stronę drzwi od biblioteki. Z zewnątrz wyglądała na naprawdę
nudną- brązowe cegły wystawały spod odpadniętego miejscami szarego tynku, a na
wielkich, rzeźbionych drzwiach widniał napis Biblioteka Miejska. Westchnęłam cicho i weszłam do środka. Od razu
uderzył mnie ten dobrze znany mi zapach starych książek i papierów, którego
szczerze niecierpiałam. Nienawidziłam bibliotek.
Najbardziej jednak przerażała
mnie cisza. Dosłownie, w pierwszej chwili nie było słychać nawet szelestu
kartki. Dopiero po chwili, gdy tak stałam jak słup, bojąc się postąpić naprzód,
usłyszałam kroki. Zza rogu wychyliła się starsza pani, wyglądem idealnie
pasująca do tego miejsca- przypominała typową bibliotekarkę z filmów, które nie
miały co zrobić ze swoim życiem, bo nie wysiliły się na nim ambitnego.
- Witaj, słońce- zawołała
przesadnie słodkim głosem, wyciągając ramiona w moją stronę.- Co cię do nas sprowadza?
Wypowiedziała zaledwie 7 słów, a
mnie już zaczęła boleć głowa, przysięgam.
- Właściwie…- wzięłam głęboki
oddech, aby mieć to już za sobą.- Chciałabym zapytać… Jest jakaś wolna posada?
Wytrzeszcz jej oczu sprawił, że
prawie potknęłam się o próg drzwi, cofając się do tyłu.
- Co masz na myśli?
- W sensie… pracy. Czy znalazłaby
się dla mnie jakaś praca?- automatycznie na moich policzkach pojawiły się
czerwone rumieńce, a ja wbiłam paznokcie w skórę. Muszę mocno okrzyczeć mamę,
bez względu na to, jakie miała intencje.
- Pracy?- blondynka zdjęła
okulary i pochyliła się w przód, rozpoczynając serię gadania samej do siebie.-
Hmm… Myślę, że tak. Właściwie… Tak! Na pewno przyda się jakaś pomoc! Idealnie,
wprost cudownie, że się tu zjawiłaś!
Jej entuzjazm zaczął mi już
solidnie działać na nerwy, gdy prowadziła mnie po schodach na górę. Cały czas
paplała, a ja siłą wewnętrzną próbowałam powstrzymać swoje dłonie, aby nie
powędrowały w stronę uszu i mocno ich nie przycisnęły. Już teraz nienawidziłam
tej pracy.
- Ale wiesz co? Mogłabyś pracować
w dziale ogólnym! Jest tam mój pomocnik, bardzo dobry chłopak! A jaki
pracowity! Drugiego takiego nie znajdziesz- uśmiechnęła się na myśl o nim,
otwierając drzwi. Poznaj proszę… Liemiego- wskazała palcem na dość wysokiego
bruneta, który siedział przed komputerem ze wzrokiem skupionym na ekranie
komputera. Gdy ten nie zareagował, stuknęła cicho w drzwi.- Liemi!
Chłopak podniósł głowę i spojrzał
na starszą panią. Po chwili jego zdezorientowany wzrok przeniósł się na mnie.
- Tak?- wstał z krzesła,
otrzepując spodnie i zbliżył się do nas.
- To- wskazała na mnie palcem-
jest nasza nowa współpracownica. Pokaż jej wszystko i wytłumacz- rozkazała, a
ten pospiesznie skinął głową. Odczekał kilka sekund, aż kobieta wyjdzie z pomieszczenia,
po czym znowu zwrócił głowę w moją stronę i przełknął ślinę. Momentalnie moje
dłonie zaczęły się pocić.
- Więc, em… jak się nazywasz?-
zadał najprostsze i najbardziej banalne pytanie, jakie mógł zadać, ale wciąż
trafne.
- Amy- spuściłam wzrok.
- Ładnie…To znaczy, dobrze, w
takim razie chodźmy- skinął w stronę drzwi, chcą najprawdopodobniej pokazać mi
ten jakże wspaniały i intersujący mnie budynek oraz w końcu stąd wyjść.
Nie będziemy stać tak do końca życia. Mogłam wyczuć jego zdenerwowanie- wow, on
stresował się bardziej niż ja.
Ruszyliśmy w górę po schodach,
wspinając się niezbyt szybko, bo przy mojej kondycji to było jednak męczące,
tym bardziej, że stopni było dosyć sporo. Chłopak najwyraźniej musiał to
spostrzec, bo cierpliwie na mnie czekał. W końcu, kiedy uporałam się z tym
najcięższym zadaniem dnia, po kolei pokazywał mi każdą salę, tłumacząc, która
do czego służy. Naprawdę starałam się słuchać, ale nie do końca mi to
wychodziło, to nie było zbyt… fascynujące.
Mogłam za to powiedzieć, że atmosfera z każdą chwilą się rozluźniała, aż w
końcu doszło nawet do kilka żartów pomiędzy nami.
- Zaprowadziłbym cię do archiwum,
ale obawiam się, że zanudziłbym cię na śmierć, jeśli już tego nie zrobiłem-
powiedział, a ja zaśmiałam się cicho.
- A co tam jest?- zapytałam,
wskazując na schody prowadzące na jeszcze jedno piętro.
- Strych- podrapał się po szyi.-
Ale nie mam do niego kluczy. Prawdę mówiąc… nigdy tam nie byłem- nastała chwila
ciszy. Strych?
Byłam kiedyś na strychu, ale
tylko raz. To było na wsi, u mojej cioci, i naprawdę świetnie się tam bawiłam.
Groza skośnego dachu i półmroku była wspaniałym materiałem na tajemnicze
historie, które moja dziecięca wyobraźnia uwielbiała tworzyć. Naprawdę, szkoda,
że nie miał do niego kluczy, chciałabym przypomnieć sobie część z nich.
-Idziemy?
- Jasne- skinęłam głową, po czym
obydwoje zeszliśmy na dół (czyli on normalnie, a ja potykając się co drugi
stopień).- Co teraz?
- Teraz? Siedzimy tu i czekamy,
aż ktoś się przypadkiem nie pojawi, aby wypożyczyć książkę.
- A jeśli się nie pojawi?
- Cóż… Możemy poczytać lub
przeglądać strony internetowe. Ja osobiście wybieram to drugie- uśmiechnął się,
a ja szybko zbliżyłam się i usiadłam obok niego. Patrzyłam przez chwilę, jak
chłopak ze skupieniem gra w Need for
Speed, po czym zagadnęłam:
- Liemi?
- Właściwie, to mam na imię Liam-
poprawił mnie.
- Naprawdę? Ale tamta pani…-
urwałam, zdając sobie sprawy, że nie znam jej nazwiska.
- Pani Bresh?- podpowiedział.
- Właśnie. Ona nazwała cię Liemi.
To twoje przezwisko, czy…?- spytałam zdezorientowana, a chłopak zaśmiał się
cicho.
- Pani Bresh ma już swoje lata i
często mylą się jej różne rzeczy, a znudziło mi się ciągłe poprawianie jej.
Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to, to nawet zabawne.
- To miejsce z każdą chwilą
wydaje się coraz nudniejsze- westchnęłam.- Jak wytrzymujesz tu całymi dniami?
- Nie jestem tu cały dzień,
chodzę jeszcze do szkoły- skorygował.
- Której?- od razu stałam się
czujna.
- Na drugim końcu miasta, muszę
dojeżdżać 2 autobusami.
- Aha- starałam się ukryć zawód.
Nie chodziło o to, że czułam się samotna, ale chciałam mieć jak najwięcej
przyjaciół. To nie tak, że Harry mi nie wystarczał... Właśnie!- O której
godzinie kończę pracę?
- Nie mam pojęcia- odrzekł, po
czym zastanowił się przez chwilę. Zdążyłam mu już streścić swoją historię, jak
zostałam zmuszona, by tu pracować, więc był po mojej stronie.- Myślę, że
optymalnie mogłabyś pracować 3 godziny. To nie jest tak dużo, a nikt ci nie ma
prawa nic zarzucić, a ponieważ jesteś tu od 16:30, to o 19:30 możesz się ewakuować-
powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą i podziękowałam mu w myślach. To tylko pół
godziny.
- Muszę zadzwonić- poinformowałam
go, a on zatrzymał mnie ruchem ręki.
- Poczekaj, Amy, mam dla ciebie
propozycję. Nie chciałabyś wybrać się dzisiaj ze mną i moim kumplem do klubu?
Wiesz, tak dla rozluźnienia, zaciśnięcia węzłów i odpoczęcia po pracy…
W sensie… On mnie gdzieś
zaprosił? To taka… półrandka?
Brzmiało świetnie, pomijając
fakt, że obiecałam już Harry’emu. Z jednej strony bardzo chciałam iść, z Harrym
mnie przecież nic nie łączyło, a bardzo rzadko zdarzało się, że ktoś mnie
gdzieś zapraszał. Z drugiej… to byłoby nielojalne. Co wybrać?
- Przykro mi Liam, ale dzisiaj
już jestem zajęta- powiedziałam w końcu, bardzo cicho. Nie miałam odwagi na
niego spojrzeć.
- Masz… chłopaka?- spytał
zaskoczony.
- Nie, nie, nie, to tylko
przyjaciel. Umówiliśmy się, że odbierze mnie po pracy i wyskoczymy gdzieś
razem, bo ostatnio prawie w ogóle nie spędzamy ze sobą czasu- wymyśliłam
szybko. Miałam ochotę śmiać się ze swojej głupoty, bo przecież znałam
lokowanego zaledwie parę dni, więc jakie ostatnio?
- W porządku- odważyłam się w
końcu na niego spojrzeć. Wyglądał na lekko… zawiedzionego. Ale nie mogłam znowu
załamać mojego szkolnego przyjaciela, bo już raz to zrobiłam, zresztą był
pierwszy. Pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć, że w ogóle rozważałam inną
opcję.- Następnym razem.
- Może być- powiedziałam, a moje
serce przyśpieszyło. Czułam się znowu jak mała dziewczynka, dopiero wkraczająca
w świat miłości, którego- od czasu tego pamiętnego momentu- chciałam za wszelką
cenę uniknąć.- Ale teraz naprawdę muszę zadzwonić.
Skinął głową, przygryzając wargę,
a ja udałam się do łazienki. Pospiesznie wybrałam dopiero co zapisany numer
Harry’ego.
- Halo?- odezwał się jego głos, a
na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Cześć Harry, tu Amy. Kończę za…
powiedzmy 20 minut.
- Już jadę- obiecał, po czym się
rozłączył. Wróciłam do głównego pomieszczenia, gdzie Liam ponownie grał w Need for Speed.
- Chcesz spróbować?- spytał,
robiąc mi miejsce przy ledwie żyjącym komputerze, a ja skinęłam głową. Szybko
zorientowałam się, o co chodziło w tej grze- trzeba było się ścigać. Wydawało
się takie proste, kiedy patrzyłam, jak on gra, ale okazało się nieco bardziej
skomplikowane. Robiłam, co mogłam, ale i tak skończyłam z rozbitym samochodem.
- Nie próbuj nawet zdawać na
prawo jazdy- zaśmiał się, przejmując klawiaturę, a ja odczytałam wiadomość od
lokowanego. Już to był.
- Na mnie już czas- wstałam,
zbierając swoje rzeczy.
- Spoko, miło, że wpadłaś odwiedzić
mnie w tej ruderze. To… do zobaczenia?
- Do zobaczenia- potwierdziłam,
po czym wybiegłam z budynku. Mimo, że było już ciemno, czułam się jak nowo
narodzona. Dobrze było poczuć świeże powietrze.
Szybko ujrzałam Citroena
zaparkowanego tuż obok, więc podbiegłam do drzwi i wspięłam się na przednie
siedzenia.
- Hej- powiedziałam.
- Cześć, co taka… radosna?-
zapytał zdumiony.
- Nie mogę?- miałam zdecydowanie
za dużo optymizmu jak na tą porę dnia i to go musiało tak zdziwić. Pokręcił
głową, a ja wsparłam się rękoma, aby wygodniej usiąść.- Jakieś plany?
- To niespodzianka- zobaczyłam,
jak przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu, i szczerze mówiąc, motylki w moim
brzuchu zaczęły się domagać mojego zainteresowania.
Nie miałam pojęcia, co
powiedzieć. Po pracy posiadałam dość dużo pewności siebie, co nie zdarzało mi
się na co dzień, więc dziwiło nie tylko mnie. Droga przebiegła raczej w
milczeniu, z paroma tylko moimi odpowiedziami na pytania Harry’ego dotyczącymi
pracy. Starałam się nie napominać o Liamie, a już na pewno nie o tym, że
zaprosił mnie na randkę.
- Jesteśmy- przeczesał ręką loki,
a ja starałam się odgadnąć, gdzie jesteśmy. Niestety, ciemność uniemożliwiała
mi to. Jedyne, co udało mi się zauważyć po wysiadce z samochodu, to wysoki na
dwa metry duży, żelazny płot. Na samej górze można było spostrzec wystające
krzaki.
- Co to?- zapytałam, wskazując na
obiekt mojego zainteresowania.
- Ogrodzenie- wyszczerzył się, a
ja przewróciłam oczami.
- Tak, ale chodzi mi o to… Po co
tu jesteśmy?
- Czyżbyś nie rozpoznawała tego
miejsca?- spytał, a ja wytężyłam wzrok. Zdawało mi się, że zauważyłam kawałek
świecącego w ciemnościach… Diabelskiego Młyna?
- Czy to… Wesołe Miasteczko?-
znałam odpowiedź, ale chciałam się upewnić. Jak tylko o tym pomyślałam, moje
serce rozpoczęło szaleńczą tułaczkę.
- Tsa- mruknął, podchodząc
bliżej.
- Ale o co chodzi? Jest noc, park
jest zamknięty…
- Co z tego?- chłopak zaczął
bacznie przyglądać się żelaznemu ogrodzeniu, dotykając poszczególne miejsca,
jakby wyczuwał jakieś czujniki.
- Chcesz tam wejść? To
nielegalne! I w ogóle jak chcesz się tam dostać?- obserwowałam, jak brunet w
końcu dotknął tego miejsca, którego chciał, a jego oczy rozświetliły się z
radości.- Chyba nie zamierzasz wchodzić przez płot? HARRY!
To ostatnie zdanie już krzyknęłam,
najprawdopodobniej w przypływie strachu. Ten zaś tylko uciszył mnie ręką, po
czym spontanicznym ruchem położył swoją stopę na pierwszej belce.
- Nie zrobisz tego!- pokręciłam
głową z niedowierzaniem.
- Musisz wiedzieć, że nie jestem
Aniołem, kochanie.
________________________________________________
Hej hej hej!
Wracam po dość długiej przerwie i od razu baaardzo przepraszam, że rozdział się nie pojawił. Tak, jak przewidywałam, po koncercie nie byłam w stanie psychicznym nic dodać, potem wyjechałam... I tak skończyły mi się ferie, i właśnie minął mi drugi tydzień szkoły! Powinnam wstawić go już dawno, ale jakoś nie miałam siły, żeby go skończyć.
Jeśli chodzi o koncert, był cudowny. Po prostu niewiarygodne, jak jeden człowiek może jednym gestem ręki uciszyć kilka tysięcy ludzi, na Torwarze było cicho jak makiem zasiał (no, może poza tym, że moja koleżanka nie widziała gestu ręką i nie przestawała się drzeć przez telefon xd). Ogólnie było wspaniale, wszyscy razem śpiewaliśmy tak cicho Give Me Love, a na scenę dostała się , za prośbą samego Eda, kartka ze zdjęciem Grammy i podpisem Grammy for stealin' my heart (przypominam, że gala odbyła się 3 dni wcześniej i Ed nic nie zdobył, więc to było naprawdę piękne, a sam rudy bardzo się wzruszył :').
Pragnę poinformować, że zaczęłam publikować także ten ff na wattpadzie, więc jeśli komu wygodniej, zapraszam (jest na razie tylko prolog, ale uzupełnię): klik.
Dziękuję za ogromną liczbę wyświetleń! Nie zmalały nawet, gdy mnie nie było!
I tradycyjnie proszę o komentarze, niekoniecznie z opinią pozytywną! Każdy wiele dla mnie znaczy :)
ILY,
AAAAAAAAAAA>>>>>>>
OdpowiedzUsuńDLACZEGO MNIE TAM NIE BYŁO!!!!??? NO KURWA... ZAŁOŻĘ SIĘ, ŻE ED SIĘ WZRUSZYŁ TYLKO DLATEGO, ŻE ZOBACZYŁ, ŻE MNIE TAM NIE BYŁO I MU SIĘ ZROBIŁO SMUTNO, ALE NIC STRACONEGO, BO JA JESTEM W JEGO RUDYM SERDUSZKU MIMO ŻE ON O TYM NIE WIE, ALE PROSZĘ POMIŃMY TEN FAKT...
HAREH NIE JEST ANIOŁEM....
CZYŻBY...
HAHAHAHAHAHAHAHA JA WIEM SWOJE!!!!
I DOWIEM SIĘ CO COMBINUJESH!!!! ><
KOCHAM <3
WWWWW
EEEEEEE
NNNNNNN
YYYYYYY
<3
No rozdział po prostu PRZEUROCZY :) Miło się go czytało przy tej muzyce i w ogóle bez muzyki też. Coś mi się wydaje, że Liam chciał zaprosić Amy na wypad z Harrym xd To by było ciekawe...
OdpowiedzUsuńŚwietne było zakończenie, gdzie Harry chciał przejść przez płot, a ona tak spanikowała... Myślę, że gdybym była fanką 1D, to zdanie "nie jestem Aniołem, skarbie", przyprawiłoby mnie o zawał serca i zawieszenie mózgu, ale nie jestem... Mimo to i tak mi trochę serce przyspieszyło ;P Ale ciiiiii, to tajemnica!
Znalazłam tylko jeden błąd w zdaniu "Ale nie mogłam znowu złamać mojego szkolnego przyjaciela". Nie chodziło Ci o złamanie obietnicy, a nie przyjaciela, albo ZAŁAMANIE przyjaciela??
Zapraszam do mnie: http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/
Dodałam wreszcie rozdział 11 o tytule "Cierpienie" :)
Miłego dnia!
PS Udam, że nie wiedziałam o koncercie Eda, bo zazdroszczę tym, którzy poszli... xd
Ojej, naprawdę miło mi się zrobiło po przeczytaniu tego komentarza. I fajnie, że komuś podoba się muzyka, którą dodaję do rozdziału i w ogóle ją odsłuchuje haha.
UsuńLiam ma swoją osobną historię, cierpliwości :D
Tak, tam jest literówka haha, dziękuję, powinno być załamanie :p.
I wzajemnie :)
Ciekawi Cię, co się stanie, gdy jeden czyn zaważy na życiu młodego człowieka? Jedno wydarzenie może zmienić wszystko na gorsze. Jeśli tak, koniecznie musisz odwiedzić Zastępcę (wystarczy kliknięcie na tytuł, żeby przenieść się na odpowiednią stronę). Jest to opowiadanie, w którym przeważają sceny przepełnione krwią, ale zdarzają się również inne wzloty. Nic tu nie jest tak, jak powinno być. Ludzie znikają, umierają lub odchodzą, ale zastępca zostaje do samego końca.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam,
dajmond
spamownik w zakładce Spisy/Wasze ff :)
Usuń