czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział X

- Choć tu- zachichotał, a ja zbliżyłam się i zarzuciłam swoje ręce na jego szyję. W tamtej chwili nie istniało coś takiego jak granice. Byłam tylko ja i on.

Mój oddech przyśpieszył, kiedy chłopak chwycił mnie w talii, podniósł w górę i obrócił się parę razy, wirując ze mną w powietrzu. Byłoby cudownie, gdyby w pewnej chwili nie stracił równowagi i nie przewalił się na trawę, rzecz jasna, ze mną. Przez chwilę zapadła cisza, która szybko jednak została zastąpiona głośnym, ale wciąż pięknym śmiechem Harry’ego. Nie mogłam do niego nie dołączyć.

Próbowałam się podnieść, ale moje ramiona jakby mnie nie słuchały, albo nie miały siły, aby to wykonać. Zachichotałam więc tylko i poddałam się, postanawiając leżeć na jego klatce piersiowej. Znowu poczułam te jego perfumy… Naprawdę kocham ten zapach, wtuliłam więc nos w jego koszulkę.

- Amy- powiedział bez tchu, ale nie zareagowałam. Dobrze mi było tak leżeć na nim… Jakkolwiek to nie brzmiało.- Amy…

Uniosłam głową i spojrzałam na niego z góry. Jego loczki były rozrzucone w nieładzie na trawie, co dodawało mu niesamowitego uroku, jakby i bez tego miał go za mało. Wiedziałam, że będzie kazał mi wstać. Nie mogłam oderwać wzroku od tych jego oczu, one są… Tak jakby nie z tego świata. Patrzyliśmy tak na siebie, nic nie mówiąc, jakby oczekując, że to ta druga osoba ma zabrać głos jako pierwsza. W końcu jednak znowu zajęliśmy się szaleńczym śmiechem.

- Jesteś niemożliwa- oblizał usta, a ja natychmiast skierowałam na nie swoje oczy. Usta też miał niczego sobie. Ba, one były idealne. Takie pełne, kształtne i… różowe. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie używa przypadkiem szminki, bo przysięgam, że były w kolorze dojrzałej maliny. Przygryzłam wargę, a on wpił w nią swój wzrok i także przygryzł swoją. Powoli przesunęłam głowę, abym miała swoje oczy na wysokości jego. Po raz kolejny zapadła cisza, a on uniósł delikatnie swój kark, tak, że nasze nosy się teraz stykały. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Zabrakło mi tchu z wrażenia, z bliska był jeszcze bardziej idealny.

-Amy- jęknął i już nic się nie liczyło. Przymknęłam powieki…

***
- Amy- usłyszałam ponownie, jednak nie chciałam otwierać oczu.- Amy!

Niezadowolona rozwarłam ślepia i ujrzałam mamę pochylającą się nade mną. Zszokowana usiadłam na łóżku.

- Zaspałaś- stwierdziła.- Spóźnisz się na lekcje.

To nie nowość- chciałam odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język. Wciąż nie mogłam otrząsnąć się po śnie, z którego zostałam brutalnie wyrwana. To było naprawdę dziwne.

Cały czas myślałam o nim, kiedy wciągałam spodnie, pospiesznie związywałam włosy, wrzucałam książki do plecaka i wybiegałam z domu. Co on oznaczał? Czy ja naprawdę mogłabym… czy my?

Harry jest moim przyjacielem, to pewne. Nic nas nie łączy, nie łączyło i łączyć nie będzie. Czemu więc to mi się przyśniło? I czemu żałuję, że się obudziłam? Ten sen był tak realistyczny… W głowie miałam tuzin pytań, ale zero odpowiedzi.

- Amy Senall- usłyszałam głos pani Gershule nad sobą, więc pospiesznie uniosłam głową.- Kompletnie nie uważasz- pokręciła głową z niedowierzaniem.- Bujasz w obłokach jakbyś była zakochana.

Automatycznie spłonęłam rumieńcem. Zakochana? Że ja? Co jak co, ale ta kobieta powinna wziąć jakieś porady pedagogiczne, zanim zacznie się wypowiadać, ośmieszając mnie przed całą klasą. Niby w kim? To znaczy, dobra, wiem w kim… No ale ja przecież nie kocham Harry’ego… prawda?

Myślałam o tym całą matmę. Co stałoby się, gdyby mama mnie nie obudziła? Czy ja naprawdę mogłabym pocałować człowieka, który teraz siedzi na drugim krańcu klasy, ze wzrokiem skupionym na zeszycie i długopisie w buzi? Znam go tak krótko i jestem mu wdzięczna, że w końcu znalazł się ktoś, kto zechciałby poświęcać mi trochę czasu. Kto sprawia, że choć przez kilka godzin nie czuję się, jakbym ze wszystkim była sama. Że dzięki niemu zapominam o wszystkich problemach i po prostu cieszę się chwilą. To jest cudowne, ale ciągle uważam go za przyjaciela. Choć w sumie, nie mnie to oceniać, bo biorąc pod uwagę przeszłość, nigdy żadnego nie miałam. Miałam strasznie dużo pieprzonego szczęścia, że człowiek, którego zjechałam i odtrąciłam na początku, został. Dzięki temu mam absolutną pewność, że to prawdziwa przyjaźń i z chwilą, z którą zadzwonił dzwonek doszłam do wniosku, że ten sen NIC nie znaczył. Mam po prostu zbyt bujną wyobraźnię i po wydarzeniu w zeszłym roku potrzebuję kogoś. Kogokolwiek. A mój mózg zaczyna już szukać kogoś na siłę, powinnam go zignorować.

Mimo to bałam się spojrzeć na drugi koniec klasy, gdzie siedział obiekt moich przemyśleń, także kiedy wyrósł przede mną jak spod ziemi po wyjściu z klasy, od razu się zaczerwieniłam. Na jego buzi pojawił się kpiący uśmieszek.

- No co?- spytałam, próbując go wyminąć.

- Unikasz mnie?

- Ja? Skądże- powiedziałam trochę zbyt wysokim głosem.- Niby po co miałabym?

- Nie mam pojęcia, ale zachowujesz się dziwnie- oblizał wargę, a mi przypomniał się sen. O nie.

- Chodźmy- zignorowałam jego uwagę, udając się pod klasę od fizyki. On tylko rzucił mi podejrzliwe spojrzenie, ale już nic nie powiedział, tylko pokierował się za mną. Bosz, jak ja się skompromitowałam. Czemu tak zareagowałam na jego widok? Czy to przez to, że byłam zbyt zawstydzona myślą, że mogłam uważać go za kogoś innego niż przyjaciela?

- Masz może zadanie domowe?- zapytał nagle.

- Jakie zadanie?- odpowiedziałam pytaniem.

- No wiesz, to co było we wtorek, jak uciekłaś z lekcji… nie pomyślałaś, żeby odpisać fizykę?- na jego ustach znów pojawił się ten kpiący uśmieszek.

- Jasne, to najważniejsza rzecz w moim życiu, na pewno myślałam o tym przez ostatnie dni- odgryzłam się i natychmiast tego pożałowałam, ale było już za późno.

- A o czym myślałaś?- spojrzał na mnie z niepokojem. Co miałam mu powiedzieć? Całkowicie zapomniałam, że on jest tak jakby tą drugą stroną świata, która myśli, że wracam do domu, oglądam TV albo odrabiam lekcje. Granice pomiędzy nami się zatarły i dlatego zaczęłam uważać go za… bratnią duszę, tak jakby. Może powinnam mu powiedzieć…?

Oszalałaś?- odezwał się od razu głos w mojej głowie, a ja potrząsnęłam nią szybko. Co mi strzeliło do głowy? Coś dzisiaj ze mną nie tak.

- To przenośnia- odpowiedziałam powoli, mając nadzieję, że wywinę się jakoś z odpowiedzi. Widział wyraźnie, że coś jest nie tak, ale nie naciskał. Może dlatego tak bardzo go lubiłam?

- W takim razie obawiam się, że będę musiał zrobić je sam- jęknął i usiadł na korytarzu.- A tak w ogóle… Miałabyś ochotę przyjść dzisiaj do mnie po lekcjach?

- Ja?- spytałam zdezorientowana.

- A widzisz tu kogoś innego?- uśmiechnął się ciepło, a ja znowu zrobiłam się cała czerwona. Fuck it.

- Pewnie, czemu nie?- starałam się brzmieć normalnie, choć w środku serce biło mi milion razy na minutę. Jeszcze NIKT nigdy nie zaprosił mnie do siebie do domu, więc byłam przerażona i podekscytowana zarazem. Ale czemu miałabym odmówić? Już wystarczająco dużo razy go zawiodłam, a tu nie ma żadnych przeciwwskazań, nic (co prawda mama ostrzegała mnie przed obcymi, którzy mogą okazać się pedofilami… Nie, co ja gadam! Serio coś dzisiaj ze mną nie tak),  tylko moje tchórzostwo mogłoby wszystko rozwalić, a na to nie pozwolę. Nie tym razem.

- To świetnie, po drodze muszę tylko wstąpić do sklepu- odrzekł i przygryzł długopis, próbując rozwiązać jakże skomplikowane zadanie z fizyki. Wyglądał naprawdę świetnie przygryzając tę końcówkę… Nie, zdecydowanie dzisiaj nie jest mój dzień.

***

Siedziałam grzecznie na przednim siedzeniu Citroena Harry’ego i czekałam, aż wróci ze sklepu. Obiecał, że wyskoczy tylko na chwilę, a mijało już dziesięć minut, ale postanowiłam się nie denerwować. Nauczyłam się już, że zbyt szybko osądzam ludzi. Tak było już ostatnio, kiedy spóźnił się na lekcje. W mojej głowie zawsze od razu pojawiały się najczarniejsze scenariusze, ale nic na to nie mogłam poradzić. Miałam po prostu pesymistyczny tok myślenia, tego właśnie nauczyło mnie życie- powinnam trzymać się na boku, zanim ktoś znowu mnie zrani, bo kto chciałby w ogóle przebywać w moim towarzystwie? Po kolei wszystkich odpychałam jakąś wewnętrzną siłą, każdy trzymał się ode mnie z daleka… Tylko nie on. Dlaczego?

Nagle zobaczyłam lokowanego idącego w moim kierunku. W jednej ręce trzymał małą reklamówkę z zakupami, a w drugiej dwa wafelki z lodami w środku.

- Zobaczyłem obok budkę z lodami- tłumaczył się.-…i nie mogłem się powstrzymać, wybacz. Wolisz truskawkowe czy czekoladowe?

- Harry!- pisnęłam.- Nie możesz mi tak po prostu kupować mi lodów!

- A to dlaczego?- uśmiechnął się i podał mi czekoladowe, intuicyjnie wiedząc, że mam do nich słabość.- Mogę robić co chcę ze swoimi pieniędzmi, nawet jeśli są zarobione niezbyt uczciwą drogą.

- Co masz na myśli?- zmarszczyłam brwi, ale po chwili przypomniałam sobie o jego pracy. Oh.

- Nic- przygryzł wargę i ponownie podał mi mojego rożka, a ja w końcu go przyjęłam, bo trudno było mu tak stać z reklamówką i kapiącą czekoladą. Będę musiała się dowiedzieć.

- Dziękuję- odrzekłam i pogodziłam się z tym małym prezentem. To przecież nic… Prawda?

- Jedźmy już- machnął ręką i schował zakupy, po czym odpalił auto i ruszył z parkingu. Nie odzywaliśmy się do siebie całą drogę, pewnie dlatego, że ja jadłam, a on był skupiony na jeździe (i od czasu do czasu oblizywania swojego kapiącego loda).

Czułam się jak takie małe, szczęśliwe dziecko jedząc swoją porcję, bo przypominało mi to czasy, gdy byłam mała i jeździłam z tatą do lodziarni. W moim sercu pojawiło się takie małe ukłucie bólu i żalu, a w oczach pojawiła się mała, pojedyncza łza, ale szybko została zastąpione moją nagłą radością.

- Jesteśmy- odrzekł chłopak, zatrzymując samochód. Wysiadłam i rozejrzałam się wokoło. Zaparło mi dech w piersiach. Jego dom… On naprawdę był przecudowny.

- Wow- wykrztusiłam i odwróciłam się w jego stronę. Musiałam naprawdę komicznie wyglądać ze swoją otwartą buzią, że lokowany tylko wzruszył ramionami i zaprowadził mnie do środka. Po przejściu przez hol znaleźliśmy się w ogromnym pokoju z kominkiem, przypuszczam, że to był salon. Byłam naprawdę pod ogromnym wrażeniem, wystrój był niesamowity. Nad kominkiem wisiał obraz oceanu znajdującego się pewnie gdzieś na północy Francji, bo to te klimaty, i szczerze mówiąc, to on zachwycił mnie najbardziej. Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony widząc, jak gapię się na to dzieło sztuki, i od razu wytłumaczył:

- Moja siostra go namalowała. Prawda, że przepiękny?- pokiwałam głową, a gdzieś z tyłu domu rozległ się dzwonek telefonu.- To pewnie ona. Zaraz wrócę. Czuj się jak u siebie.

Usiadłam na ogromnej kanapie mogącej pomieścić chyba z sześć osób stojącej pod samą tylną ścianą pokoju i rozejrzałam się wokoło. Z lewej strony znajdowały się dwa fotele podobnego koloru, te same, które kiedyś oglądałam w sklepie meblowym z tatą, gdy wprowadzaliśmy się do twej miejscowości. Wiedziałam, że po przekręceniu dolnej wajchy rozkładały się i zmieniały kształt na coś w stylu leżaka. Przed nimi leżał śliczny, biały dywan w również kremowe ciapki, na nim stał mały stolik którego blatem było przeźroczyste szkoło. Ściany zaś miały kolor delikatnego błękitu. Przy samym wejściu w doniczce rósł sobie jakiś piękny kwiat o liliowych płatkach, którego nazwy nie znałam. Wystrój był naprawdę przepiękny i przez chwilę nawet zaczęłam żałować, że wybrałam czarny na kolor swoich ścian.

- Jestem- chłopak wszedł uśmiechnięty do pomieszczenia i usiadł koło mnie na kanapie. Przez chwilę zapadła cisza, zanim nie została znów przerwana przez niego.- Jesteś głodna? Mam spaghetti w zamrażarce.

- Dziękuję, ale jeśli ty chcesz, możesz jeść, mi to nie przeszkadza- posłałam mu półuśmiech, a on tylko pokręcił głową.

- Nie, nie jestem głodny- przygryzł wargę, patrząc prosto na mnie.- Um… Amy? O co chodzi?

- Hm?

- Widzę, że coś ci chodzi po głowie- idealnie wniknął w moje myśli. Moje serce zaczęło szaleć, bo skąd wiedział?

- Mam pytanie- powiedziałam ostrożnie, a on od razu ponaglił, żebym mówiła dalej.- Dotyczące twojej pracy.

- Oh- westchnął cicho.- Możemy o tym nie rozmawiać?
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że w tej chwili powinnam odpuścić i być wyrozumiała, tak jak on zawsze w stosunku do mnie, ale po prostu nie chciałam. Ciekawość i zmartwienia wypełniały mnie całą.

- Ale dlaczego?

- Bo ja jestem złym człowiekiem, Amy.

- Nie. Nie jesteś zły- potrząsnęłam szybko głową, zastanawiając się, jak w ogóle mógł tak pomyśleć?!

- Jestem. To, co robię, jest złe, więc ja jestem zły- stwierdził.

- Ściąganie w szkole też jest złe, a nie sprawia, że ludzie są źli- zauważyłam. Chciałam wygrać. Chciałam poznać prawdę.

- Ale ściąganie w szkole to błahostka, a to, co ja robię…

- To przestań to robić- przerwałam mu.- Wtedy zobaczysz, jaki jesteś naprawdę.

- Nie mogę. To moja praca.

Przełknęłam ślinę. To będzie trudniejsze, niż myślałam.

- Przepraszam- mruknęłam, puszczając jego ramię, które nawet nie wiem, kiedy chwyciłam. W chwili, gdy chciałam wstać, on zrobił to samo, więc w efekcie obydwaj zderzyliśmy się i wylądowaliśmy na ziemi. Jak w moim śnie.

Leżałam na nim z bijącym sercem, patrząc z góry w jego perfekcyjne oczy. O nie. Nie chcę znowu o tym myśleć. Próbowałam się podnieść, ale nie miałam siły. Nie, nie, nie!

W chwili, gdy myślałam, że moje serce nie może już bić szybciej, a ogólnie gorzej być nie może, nagle jego tęczówki rozszerzyły się, gdy utkwił wzrok na mojej ręce.

Rękaw. To rękaw. W wyniku upadku podwinął mi się w górę, odsłaniając liczne kreski, jakie kiedyś sama zrobiłam. W pierwszej chwili nie wiedziałam, co robić. Organizm jakby mnie nie słuchał, zatamował przez chwilę wszystkie czynności życiowe. Nie mogłam wziąć najmniejszego oddechu. 

Po prostu tam leżałam sparaliżowana ze strachu, dopóki nie usłyszałam cichego głosu wydobywającego się z ust na białej, jak papier twarzy:

- Amy…

Dopiero wtedy się otrząsnęłam.  Momentalnie odskoczyłam od chłopaka i wstałam, wycofując się w tył. Co właśnie się stało? Miałam wrażenie, że to jakiś pieprzony sen. Tak jak ten mój, ale o wiele wiele gorszy. Harry także wstał, a na jego twarzy malował się szok. Wciąż szła tyłem, ale nie martwiłam się, że napotkam coś na swojej drodze.


- Amy- powtórzył trochę głośniej i chwycił mnie za ramię, ale ja od razu mu się wyrwałam i zaczęłam biec. Przebiegłam przez hol i już po chwili znalazłam się na powietrzu, nie miałam jednak zamiaru zwolnić. Tylko gdzieś z tyłu, za plecami, słyszałam cichnące nawoływania.
____________________________________

Hej!

Bardzo przepraszam, że ZNOWU nie pojawił się rozdział, i tym razem nie mam żadnego wytłumaczenia, chyba że szkoła (no ale przecież każdy ją ma), napisałam więc ciut dłuższy, tak jakby za tamten tydzień. Naprawdę, postaram się unikać już opóźnień (nie obiecuję, bo obiecywać można, ale efekt bywa różny), chciałam nawet napisać dziś jeszcze jeden, aby napisać wam na 100%, że wszystko będzie zgodne z planem, no ale jutro mam pracę kontrolną z geografii, a że jest już prawie 21:00, powinnam w końcu zacząć się uczyć... No, nie wyszło. W sobotę znowuż jadę na koncert ROOM 94 do Poznania (ktoś chce się spotkać? :P), ale niedzielę mam wolną, także postaram się coś stworzyć :). Nie przedłuża[jąc...

Jeśli przeczytałeś/łaś, proszę pozostaw komentarz, niekoniecznie z opinią pozytywną. Nawet najmniejszy pozostawia uśmiech na mojej buźce!

ILY,

xx

6 komentarzy:

  1. Jeju.
    Co się teraz stanie? Co on zrobi? Pewnie będzie starał się pomóc, ale Amy go będzie odrzucać, prawda? Nie da się tak od razu pomóc. Ugh.
    Ten sen był piękny. Przez chwilę nawet myślałam, że to rzeczywistość, naprawdę. Myślałam, że Harry zaniósł ją do domu, a później mama ją obudziła. Ale sen? W życiu! To było zbyt realistyczne. Podziwiam Cię. Też chcę umieć tak pisać. :(((
    Czy Styles pracuje w jakiejś mafii? Zabija? Handluje? Kradnie? Handluje kobietami? (Moja wyobraźnia, wybacz). A dziećmi? Bije się za pieniądze? Kurde! Skoro mówi, że jest złym człowiekiem, to coś musi być na rzeczy! Tylko pytanie, co...
    Kiedy Amy spotka Liam'a? Niech sobie pograją w gry samochodowe! Tak idealnie. W bibliotece, na tym starych komputerach. Heh. XD
    Ale ten obraz musi być piękny! *^* Widziałam go, rozumiesz? Popatrzyłam na ścianę i on tam był! Taki piękny. *-* Niech Gemma mi go sprzeda.
    Wybaczam Ci opóźnienie, ale mam nadzieję, że więcej się nie zdarzy. Nienawidzę czekać na nowe rodziały. To okropne!
    Pozdrawiam i weny życzę.
    Miłego koncertu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cjfjcbdjdbjrlfjeudbkdifhejd- nie wiem co powiedziec...
    Akcja rozkręca się po prostu super. KC weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej.
    Jedno pytanie.
    Od jak dawna to był sen? xd Bo chyba nie zrozumiałam...
    Ogólnie robi się coraz ciekawiej, więc strasznie się cieszę :D Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się jak najprędzej! I że będzie się w nim działo! I że dowiem się wreszcie co robi Harry! Bo jedyne, co mi przychodzi do głowy to płatny morderca xd Przez chwilę aż się bałam, że jak jej powiedział, że jest zły, to niespodziewanie powie: "przepraszam" i dźgnie ją prosto w serce xd haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sen jest od początku tego rozdziału do "***". Chodziło o to, że wczoraj po wydarzeniach w Wesołym Miasteczku Amy znalazła się w domu, ale nie napisałam tego, "aby zaskoczyć" :)

      Usuń
  4. O nie wierze. Dowaliłaś z tym snem na maksa. Ja już taka zadowolona, że się pocałują a tu BUM sen. Zaskoczyłaś tym niesamowicie, przynajmniej mnie. Zakochałam się w twoim opowiadaniu. Nie dość, że ma tak świetną fabułę, to jeszcze ty tak dobrze potrafisz to wszystko opisywać.. oh. Czekam na następny z wielką niecierpliwością, a Ciebie zapraszam do mnie, może jak się spodoba to zostaniesz na dłużej? ;)
    http://live-in-danger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chcesz recenzję swojego bloga, zapraszam na Recenzowisko http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/
    Krytyka nie tylko negatywna!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz jest dla mnie czymś więcej, niż tylko wyrażeniem swojego zdania. Jest znakiem dla mnie, że ktoś tutaj zajrzał, co jest bardzo miłe i krzepiące. Jeśli więc to czytasz, proszę, pozostaw komentarz. Niekoniecznie z opinią pozytywną. Każdy jest dla mnie ogromną motywacją i powoduje uśmiech na mojej twarzy :)