poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział XIX

Chcąc nie chcąc, następnego dnia musiałam wstać i ruszyć w kierunku szkoły. Nie ważne, jak bardzo się bałam, ile miałam zaległości i czy byłam gotowa na szkołę, to było nieważne. Przynajmniej w mniemaniu mojej mamy. Pocieszałam się myślą, że to piątek, także będę miała pełne dwa dni na odrobienie starych prac i może jakieś ogarnięcie tematu. Ostatecznie musiałam przyznać z niechęcią, że Harry miał rację – nie miałam zamiaru zawalić roku.
Wyszłam wyjątkowo wcześnie, także nie musiałam biec ani jakoś specjalnie się spieszyć. Spacerowałam sobie powolnie, obserwując okolicę, która w ogóle się nie zmieniła, i wtedy dotarło do mnie, że tak dawno tego nie robiłam. Może właśnie potrzebowałam czasami spacerów i świeżego powietrza, chwil przemyśleń wolnych od… niego.
No tak. To już chyba nieuniknione, że jakiegokolwiek tematu bym nie zaczęła, kończy się on na Harrym. W sumie już mi nawet to nie przeszkadzało, bardziej przerażało. Weszłam w to wszystko głębiej, niż mi się wydawało.
Nie chciałam się w nim zakochiwać, naprawdę. Nawet nie chciałam się z nim zaprzyjaźniać, próbowałam go zbyć, udawać, że mi na nim nie zależy… Jednak chyba mu zależało i pociągnął tą znajomość, nieco za daleko.
To nie byłoby tak wielkim problemem, gdybyśmy mogli serio być razem. Ale nie możemy. Po pierwsze, on tego nie odwzajemnia. Po drugie, byłabym dla niego zbyt wielkim problemem. Nie chcę go tak obciążać, serio. Już i tak wystarczająco zmąciłam mu życie.
Poza tymi szczegółami, naprawdę chciałabym być w związku, ogólnie. Tylko że obawiam się, że po ostatnim razie jest to niemożliwe. Na samą myśl o powtórce z rozgrywki robi mi się niedobrze.
Wspomnienia uderzyły we mnie z nową falą, a ja musiałam wziąć kilka głębszych wdechów tego zmrożonego, porannego powietrza, aby choć trochę się uspokoić. Nie chciałam teraz o tym myśleć, miałam dość.
Otworzyłam drzwi od sali informatycznej, gdzie miałam pierwszą lekcję, po czym prędko zajęłam wolne miejsce pod ścianą. Nawet lubiłam ten przedmiot, pozwalał się trochę… rozerwać. No i można było grać w gry, gdy nauczyciel nie patrzył.
- Amy? Wszystko w porządku? Jesteś blada jak ściana – powiedział Nucky, przerywając na chwilę pisanie tematu na tablicy.
Nazywaliśmy gostka od informatyki Nucky, ponieważ jego nazwisko było aż niemożliwe do zapisania, także wymyśliliśmy prosty i ładny skrót. Nikomu to nie przeszkadzało, jemu także, a nawet inni nauczyciele zaczęli go tak nazywać, także chyba się przyjęło.
Naprawdę go lubiłam, był całkiem spoko. Łatwo było u niego zdobyć dobrą ocenę, od lat nie zdarzyło się, by ktoś nie zdał, no i nigdy się o nic nie czepiał – brak zeszytu, zadania domowego czy uważania na lekcjach. Miał wielki dystans do życia i raczej podchodziło do wszystkiego na spokojnie.
Pokręciłam energicznie głową, odpowiadając na jego pytanie, a on odwrócił się i kontynuował lekcję. Ponieważ była to powtórka z zeszłego roku, pospiesznie wykonałam zadanie, a następnie odpaliłam wcześniej przemycony na pendrive Need for speed, pospiesznie się logując. Wyjechałam swoim świeżopolakierowanym autem w kierunku najbliższego punktu wyścigowego. Nagle zielona kropa przykuła moją uwagę.
liemi889 jest dostępny.
Uśmiechnęłam się, wybierając opcję Ścigaj się z… Czas, żeby pokazać mu po ostatnim razie, kiedy się ze mnie wyśmiewał.
Wyzwanie zaakceptowane.
Pochyliłam się nad komputerem, przygotowując się do startu, jednocześnie nerwowo skubiąc paznokcie. W prawym dolnym rogu wyskoczyło mi okienko czatu.
- Uważasz, że masz szansę ścigać się… Ze mną? :P
- A czemu by nie? – odpisałam, czując się wręcz oburzona tymi słowami.
- Tylko się nie przelicz ze swymi „zdolnościami”.
Tego było zdecydowanie za wiele. Musiałam to wygrać, musiałam poskromić to jego ego.
3…
2…
1…
No to teraz zobaczysz – pomyślałam z zapałem i docisnęłam gazu. Po dwudziestu sekundach z szaloną uciechą stwierdziłam, że Liam został gdzieś w tyle. Może i miał lepszą prędkość, ale u mnie wygrywały manewry na zakrętach, które były no… dość dobrze przeze mnie wykonane.
Uwielbiałam tą grę. Od kiedy chłopak mi ją pokazał, prawie każdą wolną chwilę wykorzystywałam na grę – zarówno w szkole, jak i poza nią. Oczywiście kiedy nie byłam zajęta jeżdżeniem po szpitalach u uciekaniem przed Harrym…
Stop. Dość myślenia o nim, to zbyt przejmuje moje życie. Starałam się wybić to sobie z głowy i skupić się na grze, kilkoma chwilami rozrywki. Nie mogę cały czas o nim myśleć.
Naprawdę starałam się zapomnieć, wyłączyć jakoś mózg i chyba naprawdę mi się to udawało, bo 900 metrów przed metą wciąż byłam na prowadzeniu. Wtedy, kiedy już myślałam, że zwycięstwo jest nieuchronne, ponownie zauważyłam ikonkę czatu w dolnym rogu. Spojrzałam tam kątem oka, nie przerywając gry, pewna, że to Liam chce mnie zbić z tropu. Problem jednak w tym, że wiadomość nie była od Liama.
- Bez zbędnego gadania.
- ? – odpisałam wolną ręką, drugą starając się nie wypaść z toru. Nie miałam czasu na jakieś idiotyczne gierki.
- Chcę cię tylko ostrzec, mała. Niedługo ktoś zginie, ktoś, na kim ci jakoś specjalne nie zależy.
- wtf?
Byłam całkowicie zdezorientowana. W co on pogrywał? O co mu chodziło? Kto zginie? Sama myśl o czymś takim zmroziła mi żyły.
Potrząsnęłam głową i usiłowałam ponownie skupić się na grze, ale nie minęła chwila i przyszła kolejna wiadomość. Chwilowo nie przenosiłam na nią wzroku, ponieważ byłam już tuż tuż od mety. Zauważyłam, że auto Liama jest dosłownie dwa metry za mną. Jeszcze jeden zakręt i… Tak! Zwycięstwo!
Wygrana jednak nie przyniosła mi takiej satysfakcji, jak myślałam na początku. Może to było spowodowane niepokojem i kolejną wiadomością.
- I będziesz tego żałować.
- Skoro mi na niej nie zależy, czego będę żałować?
Nie rozumiałam, po co mi to pisał. Bądźmy szczerzy, los całkowicie obcej osoby nie dotknie mnie jakoś specjalnie, prawda? Skąd miałam dowiedzieć się, że ona umrze?
- Będzie ci zależało, ale niestety, po fakcie.
Nie ogarniałam już zupełnie nic. Po jakim fakcie? Po jej śmierci? Niby dlaczego miała by mnie obchodzić po śmierci, skoro nie jest mi bliska? Nie jest to nikt z mojej rodziny, a przyjaciół nie mam wielu… I zresztą oni mi są wystarczająco bliscy, abym się nimi przejęła.
- Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi? – wystukałam na klawiaturze. Odczekałam kilkadziesiąt sekund, ale wiadomość zwrotna nie nadeszła. Przez moje ciało przebiegłe dreszcze. Cała ta sytuacja zaczęła powoli mnie przerażać.
- Po co mi to w ogóle piszesz?
- Traktuj ludzi lepiej x.
Ta ostatnia wiadomość zabrzmiała jak w stylu Harrego… No ale to niemożliwe.
liemi889 zaprasza cię do „ścigaj się z…”
- Amy? – usłyszałam głos Nucky’ego nad sobą i momentalnie spojrzałam w górę. – Mogę wiedzieć, co teraz robisz?
- Ja…um… - starałam za wszelką cenę nie dopuścić, aby na moich policzkach pojawiła się czerwień.
Nie odczuwałam strachu, tak jak ostatnio, ani nawet wstydu. Jego reakcja była mi w sumie obojętne. Jedyne, co czułam, to niepokój, i nie był on spowodowany nakryciem przez nauczyciela.
- Ładnie, ładnie. I powiedz mi, za co ja mam cię oceniać? Za to, że siedzisz i grasz w gry wyścigowe całą godzinę?
Spuściłam głowę, licząc, że jednak jakoś się z tego wywinę.
- Pokaż mi swoją pracę na lekcji – westchnął, a ja skrzyżykowałam grę, z której przychodziło mi coraz więcej zaproszeń do rywalizacji z brunetem i pokazałam mu wykonane zadanie. Na jego twarzy wymalowało się lekkie zdziwienie. – W porządku – odparł, po czym odszedł do innego stolika.
Wypuściłam ze świstem powietrze, ciesząc się, że tym razem uszło mi na sucho. Jednak przeczytane przed chwilą słowa nie pozwalały mi się cieszyć; nie mogłam przestać o nich myśleć. Miło, że czasami nie tylko Harry zajmuje mój umysł.
Kiedy już nacisnęłam przycisk wyłączania komputera, przypomniałam sobie, że nie odpisałam chłopakowi. Będę musiała go potem przeprosić i wytłumaczyć, dlaczego nie miał szansy na rewanż.
Gdy zadzwonił dzwonek ostatniej lekcji tego dnia, szybkim ruchem podniosłam plecak i wyszłam ze szkoły. Wraz ze zmianą czasu, powietrze robiło się coraz chłodniejsze, i mimo że nadal dało się słyszeć śpiew ptaków, zaczęłam żałować, że nie wzięłam kurtki.
Postałam tak jeszcze kilka minut, aż w końcu nie wytrzymałam i wykręciłam numer do loczka.
- Halo? – odezwał się tak znany mi głos, a mi mimowolnie na twarzy pojawił się banan. Dobrze, że on nie mógł tego zobaczyć. W tej chwili poczułam, jakby on był winny temu, że wywołał uśmiech na mojej twarzy, więc musiałam się zrewanżować.
- Gdzie jesteś, Aniołku? – powiedziałam może trochę za bardzo przesłodzonym głosem. Mimo tej różnicy odległości i braku obrazu, mogłam spokojnie odczytać jego reakcję. – Mogę się założyć, że właśnie przewróciłeś oczami, tak?
- W domu – zignorował moje stwierdzenie, ale i tak mogłam wyczuć lekkie rozbawienie pomieszane z irytacją w jego głosie. – Będę za jakieś 5 minut, w porządku?
- Ok – odpowiedziałam mu i zadowolona nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Kilka minut później siedziałam już w samochodzie chłopaka o cudnych, szmaragdowych oczach. Oczywiście nie obyło się bez motylków i przyśpieszonego bicia serca, gdy je ujrzałam, no ale to już chyba taki schemat. Powinnam się przyzwyczajać, straszne byłby, gdyby on się o tym powiedział. Nie wiem nawet, co bym zrobiła. Wyjechałabym daleko daleko stąd i starała już nigdy więcej nie pokazywać na oczy czy raczej zmieniłabym klasę i unikała go jak ognia? To pierwsze wydawałoby się dla mnie prostsze, ale już widzę, jak moja mama kupuje bilety lotnicze, pakuje rzeczy i rzuca wszystko, ponieważ jej córka boi się przyznać do uczuć przed swoim przyjacielem. Aczkolwiek, możliwe, że jakbym wysunęła stosowne argumenty i zaczęła ględzić o nowym, lepszym życiu bez przeszłości to nawet możliwe, że przychyliłabym ją do tego pomysłu. Chociaż kto ją tam wie, od czasu wyjazdu taty zrobiła się taka… zamknięta na nowy świat. Najbezpieczniej będzie, jak po prostu będę udawać, że ja i Harry to tylko przyjaciele, co w sumie nie odbiega od prawdy… z tym, że jedno z nas podkochuje się w tym drugim, i tylko ja wiem, które.
- Zwolnij! – pisnęłam, gdy brunet przekroczył 130 km/h.
- Spokojnie, wiem co robię.
- Nie możesz tak mówić, bo na obecną chwilę nie mógłbyś nawet legalnie siedzieć w więzieniu – spojrzałam na niego poważnie, starając pokazać, że mam raję.
- Zaufaj mi. Jestem pełnoletni -  mały uśmieszek zagościł na jego ustach.
- Pełnoletni? Myślałam, że powtarzałeś tylko raz? – spojrzałam na niego jak wryta.
- Bo tak jest! Po prostu urodziłem się w małej wiosce, gdzie nabór do szkoły za zwyczaj nie jest duży, więc robi się go co 2 lata. Także ja poszedłem do szkoły mając 6 lat.
A to niespodzianka. Czyli ja mając swoje szesnaście lat, będąc w tej samej klasie, co Harry, jestem o niego o dwa lata młodsza. W tej chwili poczułam się naprawdę młodo. No ale fakt, często zdumiewało mnie podejście do sprawy chłopaka, który teraz, jak się okazało, jest starszy. Ekstra.
- Zatkało? – przygryzł wargę, a ja możliwie jak najszybciej odwróciłam wzrok. Nie zdradzaj żadnych uczuć.
- Trochę – przyznałam, wywołując niekontrolowany chichot u osoby po mojej prawej. Nawet nie wiedziałam, czym był spowodowany. Ja chyba nigdy nie zrozumiem tego człowieka.
Nagle poczułam wibrację telefonu. Ścisnęłam brwi, widząc, że to ten numer nie jest zapisany w mojej liście kontaktów. Przez myśl przemknęły mi wydarzenia z dzisiejszego dnia. Moje serce momentalnie zaczęło bić w szalonym tempie, oddech przyśpieszył. Harry najwyraźniej mnie wyczuł, po podniósł głowę i spojrzał na mnie zaniepokojony. Starałam się do niego uśmiechnąć i zapewnić, że wszystko w porządku, ale chyba nie wyszło. Przełknęłam więc śliną i zdecydowanym ruchem odebrałam telefon.
______________________________________

Znowu wyszedł mi tak późno, nie wyrobiłam się. Jest to m.in. spowodowane wymianą językową, ale nie będę się tłumaczyć, powinnam była to napisać wcześniej. Mam nadzieję, że mimo to ktoś tu jeszcze pozostał.

All the love,

N.I. xx






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz jest dla mnie czymś więcej, niż tylko wyrażeniem swojego zdania. Jest znakiem dla mnie, że ktoś tutaj zajrzał, co jest bardzo miłe i krzepiące. Jeśli więc to czytasz, proszę, pozostaw komentarz. Niekoniecznie z opinią pozytywną. Każdy jest dla mnie ogromną motywacją i powoduje uśmiech na mojej twarzy :)