Amy's Pov
Gdy zmierzaliśmy do samochodu, ledwo kropiło. W chwili, gdy
miałam do niego wsiąść, ogarnęło mnie przerażenie. Jadę sobie z obcym typem, no
dobrze, nie tak znowu obcym, do Wesołego Miasteczka, ale to nie zmienia faktu,
że jest on chłopakiem. W ogóle człowiekiem. Dawno nie jechałam z kimś…
gdziekolwiek. Bałam się tak bardzo, nawiązywanie kontaktów z ludźmi nigdy nie
szło mi za dobrze, tym bardziej z tymi płci przeciwnej. Zaczęłam rozpaczliwie
szukać wymówki w głowie, gdy Harry otworzył mi drzwi i ruchem ręki zaprosił do
środka. Moje serce przyśpieszyło, ale wsiadłam. W co ja się wpakowałam?
- Chcesz gumę? - spytał, gdy ruszyliśmy. Pokręciłam przecząco
głową. I tak już miałam problem z przełykaniem śliny. Z każdą chwilą strach
przejmował coraz bardziej moje ciało. Odwróciłam głowę w stronę szyby,
rozpaczliwie myśląc, co mogę mu powiedzieć. To było totalne głupstwo z mojej
strony. Wpakowałam się w gówno. To przez te jego oczy… Ma je takie jakieś…
nieludzkie, jak u istoty nadnaturalnej. Wiem, że gadam głupstwa, ale to nie
zmienia faktu, że są uwodzicielskie. I trudno im odmówić.
Głupio mi było użyć mojej wymówki. Był miły, jak nikt od
dawna dla mnie, no i zaofiarował mi wspólny wypad. Jednakże nie mogłam tam z
nim jechać. Po prostu… Nie. Bałam się.
- Em… Harry - zaczęłam cicho i natychmiast tego pożałowałam.
Chłopak obrócił uśmiechniętą głowę w moją stronę, zarzucając lokami.
Popatrzyłam w jego oczy, które niedawno wydawały mi się iście zielone, teraz
przechodziły lekko w szary. Nie, nie mogę mu tego powiedzieć.
- Tak? - spytał łagodnie. Odwróciłam wzrok, z trudem.
Przygryzłam wargę i wzięłam głęboki oddech. - Wszystko w porządku?
- Tak - udało mi się wykrztusić.- Przepraszam, zapomnij…
- Chwila, chwila. Czuję, że chcesz mi coś powiedzieć, ale
jesteś zbyt przerażona. Nie bój się, ja nie gryzę - miałam ochotę się roześmiać,
ale wciąż siedziałam jak sparaliżowana.
- Nie. Zamyśliłam się, przepraszam.
- Jeśli myślisz, że uda ci się oszukać m n i e, to nigdy nie mogłaś się bardziej
mylić.
Wzięłam jeszcze parę głębokich oddechów, próbując zapanować
nad strachem. To było… nie do pomyślenia. Co ja sobie pomyślałam? Czemu
zgodziłam się tu przyjechać z n i m ?
- Po prostu to z siebie wykrztuś.
Powoli się uspokajałam. Podniosłam głowę, ale zamiast
powiedzieć słowa, które miałam na myśli, wypaliłam:
- Nie mogę tam z tobą jechać.
- Czemu? - zapytał kompletnie zszokowany. Ugryzłam się w
język. Ah, za późno. Teraz muszę się jakoś wywinąć.
- Kompletnie zapomniałam powiadomić mamy. Będzie na mnie
wściekła.
- To może do niej zadzwoń? - zaproponował miło, a ja
pokręciłam głową.
- Nie mam telefonu - przysięgam, na wymówkę tej jakości stać
było tylko mnie.
- Żyjemy w XXI wieku! Każdy człowiek ma przy sobie telefon! -
oburzył się, po czym zaczął grzebać w kieszeni, po czym go odblokował. - Masz mój.
- A co jeśli pomyśli, że to jakiś obcy napaleniec i nie
odbierze? - starałam się wykręcić. Kończyły mi się pomysły.
- Hej, widzę, że coś nie tak. Jeśli nie chcesz tam ze mną
jechać, po prostu powiedz. Zrozumiem - chłopak trochę posmutniał, a ja ponownie
spuściłam wzrok.
- Oczywiście, że chcę! - starałam się jak najlepiej odegrać
entuzjazm. Chcę, ale
się zbyt boję. Boję się, że stracę jedyną szansę w swoim życiu na znalezienie
sobie kogoś, kto okaże mi wsparcie i coś sknocę.
Czułam, że nie mam już siły walczyć. Muszę po prostu uciec.
Może powiem mu, że idę do domu strachów po czym pobiegnę czym prędzej do domu?
Dobry pomysł, zakładając, że nie będzie mnie szukał. Mój dom jest oddalony o
parę kilometrów stąd. Nie ubiegłabym pewnie dwóch, gdyby mnie znalazł. Przecież
ma auto. Kogo ja oszukuję, pewnie nie ubiegłabym nawet jednego. Nie mam zbyt
dobrej kondycji. Całe życie spędzam w swoim pokoju. W myślach zanotowałam, aby
zacząć trenować biegi. Może mi się to przydać, a nie będę przepuszczać życia o
końca, prawda? Może ma chwilę uda mi się zapomnieć…
- To jak? Dzwonisz? - uśmiechnął się z nadzieją, wytrząsając
mnie z przemyśleń. Zrezygnowana wzięłam od niego telefon, po czym ze ściśniętym
gardłem odblokowałam. I wtedy zdałam sobie sprawę.
- Nie pamiętam numeru - zaczerwieniłam się. Przynajmniej tym
razem mówiłam prawdę. Ekstra, teraz to
już rozwaliłaś wszystko totalnie, Amy.
- To może podjedziemy do twojego domu i poinformujemy twoją
mamę osobiście? Nie sądzę, żeby miała coś przeciwko.
Miał rację, na pewno nie miałaby. Ale JA miałabym.
- Nie, Harry. Nie chcę cię fatygować. I tak straciłeś już
dużo paliwa i w ogóle… Po prostu mnie tu wysadź, wrócę na piechotę.
- Oszalałaś?! W życiu bym tak nie zrobił! - obruszył się.
Pokiwałam głową. Mogłam to przewidzieć, jest dobrze wychowany i nie zostawiłby „damy”
na środku pola. Ot, idealny kandydat na męża, jakby stwierdziła moja mama. -
Skoro nie chcesz tam ze mną jechać, po prostu odwiozę cię do domu. I tak nie
mam nic lepszego do roboty.
- To nie tak… - chciałam mu wytłumaczyć, wplątując się w
jeszcze większe kłamstwa, ale on tylko pokiwał głową, przerywając mi w pół
zdania:
- Rozumiem.
Chłopak wjechał na jakiś podjazd, sprawnie zawrócił autem i
zaczął jazdę w drogę powrotną. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Całą
resztę podróży spędziliśmy w milczeniu. Starałam się powstrzymać łzy, które
cisnęły mi się do oczu, obiecując sobie w głowie, że dam upust emocjom później.
Zrobiłam z siebie taką idiotkę, oh. I zawiodłam go. Widziałam to wtedy, w jego
szaro- zielonych oczach. To było rozczarowanie, nie złość. Nie uwierzył mi, to
oczywiste. Wiedział, że nie chcę z nim tam jechać. Chciał znaleźć kogoś, kto by go wprowadził w tutejszy klimat. Padło na mnie, z niejasnych powodów, ale ja jak zwykle musiałam go odrzucić. Jak mam przestać być aspołeczna, skoro z każdego możliwego kontaktu z drugą osobą się migam?
Gdyby tylko zdawał sobie sprawę, że to nie tak, jak myśli. Nie chodzi o to, że go nie lubię… Ja po prostu się boję. Tak, może i jestem zwykłym tchórzem, ale nic na to nie poradzę. Od lat uciekałam od problemów, by potem się z nimi zmierzyć sam na sam. Niby czemu teraz miało być inaczej? W samochodzie aż emanowało od niego smutkiem. Nie miałam mu tego za złe, a z drugiej strony podziwiałam go, że jeszcze na mnie nie nawrzeszczał. Ja już bym dawno to zrobiła. Gapiłam się przez okno, jak mijamy rozmaite krajobrazy i takie tam, starając się skupić na ich pięknie, zamiast na tych okrutnych myślach. Bez powodzenia.
Gdyby tylko zdawał sobie sprawę, że to nie tak, jak myśli. Nie chodzi o to, że go nie lubię… Ja po prostu się boję. Tak, może i jestem zwykłym tchórzem, ale nic na to nie poradzę. Od lat uciekałam od problemów, by potem się z nimi zmierzyć sam na sam. Niby czemu teraz miało być inaczej? W samochodzie aż emanowało od niego smutkiem. Nie miałam mu tego za złe, a z drugiej strony podziwiałam go, że jeszcze na mnie nie nawrzeszczał. Ja już bym dawno to zrobiła. Gapiłam się przez okno, jak mijamy rozmaite krajobrazy i takie tam, starając się skupić na ich pięknie, zamiast na tych okrutnych myślach. Bez powodzenia.
W pewnym momencie rozpoznałam ulicę, przy której stoi mój
dom. Przygotowałam się do odpięcia pasów, gdy ten zatrzymał się centralnie
naprzeciwko drzwi. Wtedy do mnie dotarło. Nie podawałam mu adresu mojego domu.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - zapytałam cicho, nie będąc
pewna, czy cały czas jest na mnie zły.
- Em… Widziałem rano, jak wychodziłaś z domu.
- Śledziłeś mnie - uśmiechnęłam się. Odwaga, którą po raz
ostatni miałam dziś rano w szkole, nagle powróciła.
- Nie - odwzajemnił uśmiech. - Przejeżdżałem obok, a ty
wybiegłaś z domu. Nie wiedziałem, czemu się tak spieszysz, dopóki nie
zobaczyłem cię później na auli. Była za pięć dziewiąta!
- Haha, tak, prawie się spóźniłam - odpięłam pasy, które
boleśnie przyciskały mnie do siedzenia. - Dziękuję za wszystko… I do zobaczenia.
Chwyciłam za klamkę, by wysiąść z samochodu, ale chłopak
niespodziewanie chwycił mnie za przegub ręki, chcąc mnie zatrzymać i ścisnął.
- Amy…- zaczął, pragnąć mi coś powiedzieć, ale nie mogłam go
słuchać. Trafił w moje czułe miejsce. Całkowicie zapominając o otaczającym mnie
świecie, zabrałam ją z prędkością światła, czując, jak mi pulsuje z bólu.
Dopiero wtedy się skapnęłam, co zrobiłam. Nie wiedział. Nie mógł wiedzieć. To
nie jego wina.
Serce mi zaczęło bić szybciej, moje oczy się rozszerzyły,
ale nie mogłam odwrócić wzroku. Nie potrafiłam. Patrzyliśmy się więc tak na
siebie, jak zahipnotyzowani, ja cała roztrzęsiona, on wyraźnie zszokowany. Było
mega niezręcznie, miałam ochotę tylko stamtąd uciec. Uciec, schować się gdzieś
i nigdy nie wrócić. Zapomnieć o tym i sprawić, by on też zapomniał. Niestety,
nie dało się. Zdawało się, jakby ta chwila trwała wieki. W końcu odzyskałam
czucie w ciele, pospiesznie rzuciłam się do drzwi auta i je otworzyłam.
Wysiadłam na zewnątrz, gwałtownie łapiąc świeże powietrze i próbując się
uspokoić. Na marne.
Poczułam się z tym wszystkim źle. Schrzaniłam dzisiaj wiele
spraw, ale to był zdecydowanie mój najgorszy ruch w życiu. Odwróciłam się więc
szybko, patrząc, jak Harry zamyka powoli szybę.
- Przepraszam - wyszeptałam, ledwo błagalnie. Ten tylko
pokręcił głową ze zrezygnowaniem i odjechał. Stałam tam tak jeszcze, nie
wiadomo ile czasu, bojąc się chociażby głębiej odetchnąć. To wszystko mnie
przerastało. W końcu powolnym krokiem skierowałam się w stronę domu, starając
się unikać wzroku mamy. Siedziała tam, na kanapie, jak zwykle zmartwiona moich
życiem. Bo tak, ona wiedziała. Niestety. Spojrzałam na nią zrezygnowana, gdy
rzuciła mi pytające spojrzenie spod swoich czarnych, pewnie świeżo poprawionych
eyelinerem brwi, a ja tylko pokręciłam głową. Następnie udałam się na
wspinaczkę schodami, a gdy w końcu zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju, w
końcu dałam upust emocjom. Łzy toczyły się po mojej twarzy, a ja tak tylko tam
siedziałam i starałam się nie roztrząsać tego, co dzisiaj się wydarzyło.
Bezskutecznie.
Podsumowując: poznałam chłopaka. Coś w rodzaju przyjaciela, kolegi, ponieważ nie zaczął jak inni od rzucenia mi okrutnego spojrzenia. Mógłby
nim być, gdybym nie spieprzyła wszystkiego. Byłam dla niego niemiła, ale on
został. Jak nikt inny. Potem nie chciał, żebym wchodziła do klasy, bo wiedział,
że nie miałam na to ochoty. Zaproponował wspólne wyjście. A ja postąpiłam jak
ostatnia suka i najpierw się zgodziłam, potem się wymigałam, w najgorszy
możliwy sposób - poprzez kłamstwo. Rozczarowałam go. Mimo to, on na mnie nie
nakrzyczał. Jak nikt inny. Odwiózł mnie do domu i chciał mi coś powiedzieć, ale
ja znowu popełniłam błąd. W skrócie: rozwaliłam ten dzień najbardziej, jak
mogłam. Jestem taką idiotką.
Położyłam się zrezygnowana na łóżku. Pomimo wszystko, na
myśl o lokowanym uśmiechnęłam się przez łzy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że przy
nim tak naprawdę nie musiałam udawać uśmiechu. Był on naturalny. Ukryłam głowę w dłoniach,
pragnąc cofnąć czas. Potem już tylko zanurzyłam rękę w szufladzie.
_________________________________________________________
Rozdział nieco krótki, to fakt. I nie dlatego, że nie miałam czasu- po prostu nie mogłam już nic dopisać więcej z prostego powodu- staram tzw. "podtrzymać napięcie" (co wiem, że mi nie wychodzi xd).
No ale nieważne. Dziękuję, że jesteście. ILY.
Proszę, żeby każdy, kto przeczytał, zostawił komentarz. To naprawdę OGROMNA motywacja. Chcę po prostu wiedzieć, że ty byłeś/łaś, nawet, jeśli przez przypadek.
Proszę, żeby każdy, kto przeczytał, zostawił komentarz. To naprawdę OGROMNA motywacja. Chcę po prostu wiedzieć, że ty byłeś/łaś, nawet, jeśli przez przypadek.
xx
Twoj blog został wpisany do spisu :)
OdpowiedzUsuńhttp://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/p/fanfiction.html
Chciałabym Cię nomionować do Liebster Awards!
OdpowiedzUsuńhttp://destiny--ff.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
pozdrawiam xx
Ojeej *.* Jej *.* Oooo Jeej *.* Jest Idealnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://defend-zaynmalik.blogspot.com/
Coś czuję, że to dopiero początek ich znajomości. Może miłości. Ale to tylko moje domysły. Rozdział świetny. c:
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie w wolnej chwili: http://www.rock-me-fanfiction.blogspot.com/
Hej,hej!
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj krótko, zwięźle i na temat :) Mam nadzieję, że wybaczysz mi to, że dzisiejszy komentarz nie będzie powalał długością. :D
Więc tak - Świetny rozdział! Masz nie samowity talent. Wszystko genialnie opisujesz. I z całą pewnością zasługujesz na te wszystkie LBA :)
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę duużooo weny ;***
Dalila❤
Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszą mnie te słowa! To najmilsze, co dzisiaj przeczytałam. Dziękuję ci bardzo za ten komentarz, naprawdę. I jeszcze napisałaś, że zasługuję na LBA... Sama nie wiem, czy naprawdę zasłużyłam, aczkolwiek poprawiłaś mi humor niesamowicie. Po prostu dziękuję ci, że jesteś tutaj :* Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadniesz :)
Usuńaha, twój blog również jest genialny! Chciałam cię nominować do LBA, ale widziałam, że dostałaś już nominację, a teraz dostałaś drugą, więc nie zdążyłam... :)
UsuńNaprawdę bardzo mi się podoba! <3
OdpowiedzUsuńCzyta się szybko i przyjemnie.
Wszystko zapowiada się naprawdę nieźle ;)
Jestem ciekawa, co jeszcze wydarzy się między Amy i Harry'm. Oczywiste jest, że to dopiero początek ich przyjaźni i prawdopodobnie czegoś więcej (na co bardzo liczę xd)
Pozdrawiam i życzę ci dużo weny ;)
Dziękuję bardzo twoja opinia wiele dla mnie znaczy xx
UsuńNieprawda, że krótki. Takie są idealne, ja nie lubię kiedy rozdział jest długi. Zaciekawiłaś mnie, jak na razie jeszcze trochę zostanę :D Harry jest dość cierpliwy, ciekawe czy Amy w szkole będzie go blagać o wybaczenie xd
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/
O tak, jest to świetne! Takie noreiognoergawwrmngoe! NIESAMOWITE!
OdpowiedzUsuńhttp://live-in-danger.blogspot.com
Dopiero zaczęłam czytać, ale zapowiada sie nieźle. Piszesz dobrze (wiesz, nie ma jakis powtórzeń, przeskakiwania ze zdarzenia na zdarzenie, tylko logiczny ciag, dobrze zbudowane zdania etc), ale mogłabyś juz troche więcej opowiedzieć o amy x
OdpowiedzUsuń