Powrót do domu odbył się bez większych niespodzianek (takich
jak wpadnięcie na drzewo w lesie spowodowane zapewne egipskimi ciemnościami),
ale za to kiedy otworzyłam drzwi od domu, zrozumiałam, że nie będzie wesoło.
Moim oczom ukazała się mama siedząca w salonie na fotelu z laptopem na kolanach i filiżanką
herbaty u boku.
To oznaczało jedno. Czekała.
Starałam się ją zignorować i przejść obok, ale na karku
czułam jej spojrzenie. Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam od razu czmychać
do swojego pokoju, no ale… Co niby miałam jej powiedzieć? Okłamałam ją i teraz
tej wersji muszę się trzymać, zresztą nie chciałabym, aby poznała prawdę. Wiem,
że się martwiła, ale to naprawdę moja sprawa, nie może mnie we wszystkim
kontrolować.
- Dostałam informację ze szkoły – odezwała się, gdy byłam
już w połowie schodów na górę. Zatrzymałam się, przenosząc na nią wzrok. Jaką informację?
Nie spojrzała na mnie. Wciąż patrzyła się w jeden punkt
przed siebie, powoli sącząc herbatkę. To było dość dziwne, zazwyczaj próbowała
przeniknąć przez moje myśli tymi swoimi dociekliwymi, zmartwionymi oczami… A
teraz nic.
Westchnęłam i ruszyłam w powrotną stronę. Wiedziałam, że
mnie to nie ominie, teraz już nie. Usiadłam naprzeciwko niej i splotłam razem
dłonie pokazując, że czekam na rozwinięcie jej myśli. Uniosłam pytająco brew,
gdy milczała. Chciałam to mieć już za sobą – jak już mam mieć zepsuty dzień to
dzisiaj.
- Twoja nieobecność na lekcjach przekracza połowę –
powiedziała w końcu bardzo powoli, akcentując każde słowo. – To nie jest norma.
Możesz być nieklasyfikowana.
Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Czegokolwiek bym
nie powiedziała, i tak nie zmniejszy mojej winy. Poczułam się bardzo źle z
faktem, że tak zawiodłam swoją rodzicielkę.
W tej chwili cieszyłam się nawet, że nie patrzy mi w oczy, bo naprawdę było mi wstyd. Jakbym nie robiła jej mało problemów...
- Przepraszam – odpowiedziałam w końcu, zdając sobie sprawę,
jak bardzo te słowa są puste, jak nie znaczą nic. Przecież ona wie, że jest mi
przykro, bo nie mam w zwyczaju jej zawodzić, a wypowiedzenie zwykłego przepraszam nic już nie zmieni. Stało
się.
Czekałam na ruch z jej strony, ale nie następował. Po raz
kolejny zapadła cisza, ale tym razem to mi dane było ją przełamać.
- Tak… wyszło – spuściłam głowę. Najbardziej przerażało mnie
to, że nie patrzyła na mnie, a w jej głosie była obojętność, przez co nie
mogłam odczytać jej nastroju. Wolałabym, żeby zaczęła się na mnie wydzierać.
- Tak wyszło? Czym sobie na to zasłużyłam? – odezwała się w
końcu. Mogłam wyczuć u niej lekką irytację, ale starała się tego nie pokazać.
Dlaczego? Czyżby chciała wywołać u mnie wyrzuty sumienia? Przecież już je mam,
naprawdę, nie trzeba.
- To się więcej nie powtórzy – odpowiedziałam, starając się
brzmieć wiarygodnie. Typowa odpowiedź w wykonaniu przedszkolaków zawsze działa
na dorosłych. Może i dojrzewają emocjonalnie, ale nie znają się na rzeczy.
- Mam taką nadzieję – westchnęła. - Po prostu… nie wiem, co
się ostatnio z tobą dzieje.
- Nic się nie dzieje – odparłam poirytowana.
- Amy. Zazwyczaj mnie nie
okłamujesz. Coś musi być na rzeczy.
Ah, mamo, gdybyś
wiedziała…
- Jest okey – spojrzałam na nią i rzuciłam jej spojrzenie
typu radzę sobie. Dość wyraźnie zbiło ją to z tropu, ponieważ to właśnie jest jej słabość.
- W porządku, tylko wiesz, martwię się. Już zaczynałaś
wychodzić na prostą, a teraz zaczynasz znowu się cofać. Mam wrażenie, że stało
się to, kiedy poznałaś Harry’ego… Od tamtego czasu wszystko zaczęło się psuć.
- To nie jest tak, jak myślisz – pokręciłam głową, starając
się brzmieć spokojnie. – Tak, Harry wiele wniósł do mojego życia, ale na
lepsze. Nie masz pojęcia, ile dla mnie zrobił, mamo.
- A pomyślałaś o tym, że tylko ty tak uważasz? Wiesz,
czasami nie widzimy niektórych rzeczy… Może lepiej by było, abyś zrobiła sobie od
niego przerwę, bo to sprawia, że…
- Że co? Że jestem szczęśliwa? Że w końcu mam jakiegoś
przyjaciela? Że wreszcie kogoś obchodzę?! – nie umiałam już dłużej powstrzymywać
swoich emocji, pod koniec zaczęłam krzyczeć. – Naprawdę nic o tym nie wiesz i
nie możesz zabronić mi ustatkowania się, nie możesz po prostu zniszczyć mojej
szansy!
Spojrzała na mnie w szoku. Tak, nie byłam zbyt normalnym
dzieckiem i to sprawiało, że rzadko kłóciłam się z mamą, raczej jej unikałam. I
nigdy nie podniosłam na nią głosu. Chyba do tego przywykła i teraz w nią
to uderzyło.
- Nie pozwolę ci zniszczyć tego, co udało mi się zachować!
Harry jest najwspanialszym, co mnie spotkało po tym, co stało się w zeszłym
roku, a ty chcesz mi to odebrać?!
W tym momencie przestałam, bo zauważyłam ból w jej oczach.
No tak, może trochę przesadziłam. W końcu ona o mnie się troszczy, chce tylko mojego dobra, nawet, jeśli czasami jej to nie wychodzi. Moja mama powinna jednak zrozumieć, że w
innych domach takie sytuacje są codziennie. Jestem w wieku nastoletnim, przecież
tak bardzo pragnęła, abym była normalna.
Chciała, to ma.
No tak. Przecież ona
nie może tego zrozumieć, jestem jej pierwszym i jedynym dzieckiem, które
wychowuje.
- Ja… Nie chcę ci nic niszczyć… - zaczęła cicho, jakby
trochę spłoszona moim wybuchem. – Mam po prostu takie wrażenie…- wyraźnie się zawahała.
No dalej. Powiedz to
wreszcie. Chcę mieć to już za sobą.
- …jakby to była jego wina.
- Nie! – pisnęłam oburzona, troszkę nawet zszokowana swoją
własną reakcją. Przecież wiedziałam, co miała na myśli. – To nie jest niczyja wina,
na pewno nie jego! Jak już chcesz kogoś obwiniać, to mnie, chociaż kompletnie
nie mam pojęcia o co, przecież wszystko jest w normie!
Patrzyłam, jak jej powieki opadły i oparła się plecami o
fotel. Znowu nastała cisza, a ja zaczęłam się zastanawiać, o co jej chodzi.
Jaka wina? Wina czego?
- Musisz zrozumieć, że to naprawdę nie świadczy o niczym
złym – zaczęłam łagodnie, aby ją trochę uspokoić.
Powoli otworzyła oczy, a ja wzięłam głęboki oddech.
Zaskoczyło mnie jednak, że nie zauważyłam w nich złości czy też żalu ani
smutku. Nie rozumiałam, o co chodzi. Na jej ustach pojawił się mały,
prowokacyjny uśmiech.
- No co? – zapytałam w końcu, gdy wpatrywała się tak we
mnie, a uśmiech na jej twarzy rósł z każdą sekundą.
- Nic – pokręciła głową, najwyraźniej rozbawiona. – Bronisz
go, używając wszystkich możliwych argumentów. Zależy ci na nim.
***
Gdy otworzyłam oczy następnego dnia, już wiedziałam, o czym
zapomniałam. Całkowicie wyleciało mi z głowy, aby zawiadomić mamę, że idę dziś
na urodziny Nialla i moja sesja musi zostać odwołana. Nie spodoba jej się to, o
nie.
Postanowiłam trochę ogarnąć pokój, a potem kuchnię, aby
mamie zrobiło się przyjemniej i ewentualnie nie miała do mnie żadnych wątów.
Wiem, to takie typowe, ale co innego mogłam zrobić?
Nie mogłam się jednak wziąć za siebie, dlatego po
wysprzątaniu pokoju olałam wszystko i obejrzałam dwa odcinki jakiegoś nowego
serialu lecącego w telewizji. Jakiś fenomen, ale ja uznałam go po prostu za dobry. Mimo to nie uznałam tego czasu za
stracony, rozerwałam się trochę. Jak ja
dawno tego nie robiłam…
Chcąc, nie chcąc, musiałam w końcu zwlec się z łóżka i
zabrać się za robotę, bo o 16:30 miał po mnie przyjechać Harry, a dochodziła
już 15:00. Westchnęłam ciężko i zeszłam na dół, aby wykonać swoją pracę. Nie
poszło mi znowuż tak źle, bo skończyłam zaledwie chwilę po 16:00, po czym
weszłam do pokoju i przebrałam się w czarną, delikatną sukienkę. Zazwyczaj nie
ubierałam się w ciuchy tego typu, ale czułam, że okoliczności tego wymagały.
Nie chciałam się wyróżniać z tłumu. Dodałam do tego parę srebrnych kolczyków w
kształcie biedronek, no i oczywiście nie zapomniałam o naszyjniku od Harry’ego.
Następnie zbiegłam na dół, do kuchni i stanęłam przed jasnowłosą kobietą.
- Mamo – podparłam się dłońmi o blat od szafki kuchennej,
zniżając głowę tak, abym mogła zajrzeć prosto w jej oczy. To zazwyczaj na nią
działało. – Musimy pogadać.
- Tak? – odpowiedziała niechętnie, wciąż pisząc coś w
komputerze i nie odrywając od niego wzroku. Świetnie, może nawet i lepiej.
- Wiem, że dzisiaj mam sesje i w ogóle… - zaczęłam, co
sprawiło, że kobieta podniosła swój wzrok z klawiatury i wreszcie skierowała go
na mnie. Najwyraźniej zaciekawił jej mój ton głosu, dawno jej o nic nie
prosiłam. - …alepomyślałam,żemożepozwoliłabyśmipójśćnaimprezędoNialla?
Powiedziałam to w takim tempie, że naprawdę zdziwiłam się,
gdyby mi odpowiedziała.
- Nic nie zrozumiałam –parsknęła śmiechem, jakby rozbawiły
ją moje zdolności szybkiego mówienia, których nigdy nie wykazywałam. Wzięłam
głęboki oddech. Jeszcze raz.
- Mogłabym wpaść na imprezę urodzinową do Nialla? –
zapytałam najgrzeczniej jak potrafiłam.
- Czekaj, czekaj, co? – zrobiła zdezorientowaną minę. – O czym ty mówisz, dziecko?
- Uh – jęknęłam, po czym powtórzyłam się, mówiąc przesadnie
wolno i wyraźnie. – Niall wyprawia przyjęcie urodzinowe. Mogę iść?
- Jak to? Jaki Niall?
- Znajomy.
- I jak ty to sobie wyobrażasz? Kto cię odbierze? –
powiedziała z wyrzutem.
- Z noclegiem – przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę.
- I mówisz mi to teraz? – uniosła brew, a ja przygryzłam
wargę.
- Lepiej późno niż wcale? – podparłam się ostatnim, co
przychodziło mi do głowy. – Wiesz, zawsze mogę się integrować… Przecież właśnie
tego chciałaś, czyż nie?
- W sumie tak…
Czekałam, aż się namyśli i serio, ta chwila ciągnęła się i ciągnęła.
Było mi trochę niezręcznie, tym bardziej, że stałam pośrodku kuchni, ubrana w
swój imprezowy strój, z torebką na
ramieniu i gotowa do wyjścia. W końcu zauważyłam jakiś ruch u swojej rodzicielki. Obróciła głowę w moją stronę, więc przygotowałam się na ostateczną odpowiedź.
- Powiedz mi tylko… Będzie tam Harry?
O nie. Przegięła.
- Mamo! – jęknęłam, zastanawiając się, czemu ona ma taką
manię na jego punkcie. Przecież on nie robi nic
złego. Owszem, może ma złą pracę, ale to nie sprawia, że on jest zły, tak? –
Zapewniam cię, Harry to Anioł i nigdy…
- Dobrze, już dobrze – zaśmiała się, a ja zrozumiałam, że
zrobiła to specjalnie, aby mnie poddenerwować. Ugh. Stałam się jej obiektem rozrywkowym czy co? – Leć i baw się dobrze.
Chcę cię widzieć jutro w domu przed południem!
Szczęśliwa wybiegłam przed dom, gdzie czekał już na mnie
Harry. Łokieć oparty miał na framudze od szyby samochodowej, a głowę wystawioną
przez okno, tak, jakby wyczekiwał mnie z niecierpliwością. Nie dziwię się, nieźle się spóźniłam przez tą dyskusję. Ubrany był w zwykłą
fioletową bluzę, której kaptur miał założony na głowę. Spod niego wystawały
drobne kosmyki włosów, które teraz zaledwie falowały zamiast się kręcić, gdyż były wyraźnie
wilgotne. Czyżby brał prysznic przed wyjściem?
Przysięgam, ten człowiek może założyć cokolwiek, a i tak
będzie wyglądał jak dzieło sztuki.
Pospiesznie wsiadłam do samochodu i uśmiechnęłam się do
niego w podziękowaniu, że po mnie przyjechał. Kiwnął tylko głową, przenosząc
wzrok na moją sukienkę, a ja skupiłam się na jego różowych ustach, bo lepsze
już to, niż te jego oczy. Lepiej nie komplikować sobie tego wieczoru.
To dość dziwne, że podczas tej jazdy w ogóle się do siebie
nie odezwaliśmy. To znaczy, dziwne z logicznego punktu widzenia. W tamtej
chwili po prostu słowa wydawały nam się zbędne – myśleliśmy o tym samym i dało
się to z łatwością wyczuć w powietrzu.
Dopiero przy drzwiach Nialla zaczęłam się niepokoić. Nie
miałam w zwyczaju chodzić na takie imprezy. Kompletnie nie wiedziałam, jak
powinnam się zachować. Nie miałam też pojęcia, jak Niall zareaguje na moją
obecność, nie znamy się przecież ani nie jesteśmy ze sobą jakoś specjalnie
blisko. Może zaprosił mnie ze zwykłej
uprzejmości?
Najwyraźniej brunet wyczuł moje zdenerwowanie, bo chwycił moją
dłoń i delikatnie ścisnął, dodając mi otuchy. Wypuściłam z płuc powietrze,
starając się zapanować nad przyśpieszonym biciem serca. Będzie dobrze.
Stanęliśmy w progu domu blondyna i zaczęliśmy zdejmować
kurtki. Kątem oka widziałam, jak gospodarz idzie w naszą stronę z wielkim
uśmiechem na twarzy.
Chwila, co? Chwycił
moją dłoń??
___________________
Tak, to znowu ja, nieodpowiedzialna właścicielka ze spóźnionym rozdziałem. Oczywiście jak zwykle baaardzo Was przepraszam i od razu przyznaję się, bo chcę być z wami szczera, że blog raczej nie posunie się już do końca listopada. Mam bowiem 3 konkursy kuratoryjne (2 etap), od których wiele zależy, ostatni 30 listopada i chciałabym się na nich skupić.
Mam nadzieję, że jakoś mi wybaczycie.
Tradycyjnie proszę o komentarze, niekoniecznie z opinią pozytywną.
All the love,
N.I. xx