Choć nie wiadomo jak się
starałam, nie udało mi się skupić na pozostałych lekcjach. Martwiło mnie to
wszystko tak bardzo, że w pewnej chwili zapomniałam, że siedzę w klasie. Cudem
żaden z nauczycieli nie zwrócił mi na to uwagi.
Widziałam też zdenerwowanie na
twarzy bruneta, ale nie naciskałam. W końcu on też tego nie robił ostatnim
razem, czyż nie? To nie zmienia jednak faktu, że strasznie chciałam poznać
prawdę. I wiedziałam, że w końcu mi się uda, może akurat nie dzisiaj, ale w
najbliższym czasie na pewno. Bo ja nie odpuszczę.
Próbowałam rozluźnić atmosferę
jak tylko się dało i zdaje mi się, że pod koniec dnia już tego nie pamiętał.
Gdy równo z dzwonkiem na przerwę po muzyce wyszliśmy na przerwę, jego uśmiech
na nowo rozświetlał najciemniejsze kąty ponurej szkoły. To był niesamowity
widok.
- Masz jakieś plany na dzisiaj?-
wyszczerzył się, a ja starałam się wygrać tą wojnę, nie unosząc kącików ust do
góry. Rzecz jasna, nie udało mi się to.
- Em…- zastanowiłam się. W głębi
głowy coś podpowiadało mi, że miałam coś zrobić, ale na obecną chwilę nie pamiętałam,
co.- Chyba nie. A ty?
- Właściwie…
To chciałem zabrać cię do tego Wesołego Miasteczka.
- Nie mam nic przeciwko-
odrzekłam promiennie. Brzmiało fantastycznie, a jednocześnie mogłam odpłacić mu
za to, że ostatnim razem to nie wypaliło.
- Tym razem mi nie uciekniesz-
zaśmiał się, a ja razem z nim. Wrześniowe słońce delikatnie oświetlało nasze
twarze, kiedy wyszliśmy na zewnątrz budynku. Nie było to specjalnie ładne
miejsce, ale w promieniach słońca wydawało się dosyć urokliwe. Woda w fontannie
na środku lśniła radośnie i tak jakby tętniła życiem, zupełnie jak ja w tej
chwili, drzewa radośnie szumiały, a ptaki grały ostatnie koncerty przed
opuszczeniem tego kraju. Zdecydowanie urokliwe.
Domyśliłam się, że będziemy
jechać samochodem Harry’ego, więc nie zdziwił mnie widok jego sportowego
Citroena DS5 stojącego na parkingu. Usłyszałam dźwięk oznaczający otwieranie
drzwi, więc pospiesznie wsiadłam od strony pasażera i zapięłam pas. Chłopak
zrobił to samo, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce i docisnął gazu.
Uwielbiałam woń, jaka mi towarzyszyła, odkąd postawiłam nogę w środku auta-
niby taka skórzana, pachnąca nowością, ale jednocześnie przesycona Harrym.
Naprawdę, efekt był niesamowity.
- O czym myślisz?- zapytał,
włączając się do ruchu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyobrażając sobie,
jakby to zabrzmiało, gdybym mu powiedziała. Nigdy w życiu.
- A ty?- odpowiedziałam pytaniem
na pytanie, starając się zbić go z tropu.
- Ja?- zastanawiał się przez
chwilę, bębniąc palcami o kierownicę, gdy staliśmy na światłach.- O tym, jak
będziemy się wspaniale bawić.
Od razu cieplej mi się zrobiło na
sercu, nie wiem czemu. Bardzo rzadko doświadczałam tego uczucia, było więc dla
mnie czymś naprawdę fantastycznym i niespodziewanym. I przede wszystkim bardzo
przyjemnym. Czułam się, jakby ktoś się mną zaczął interesować i troszczyć,
jakby ktoś w końcu zauważył moje istnienie. Jakbym kogoś w końcu zaczęła
obchodzić.
- Jesteś potwornie uroczy-
zachichotałam, a chwilę później on także. Uwielbiam jego chichot, jest taki…
Trochę dziewczęcy, ale jednak męski. Dosyć wysoki, ale jednak w normalnej
tonacji. Trudno mi to wyjaśnić, on po prostu jest Harrowaty. Tak, to najlepsze określenie.
Wciąż nie mogłam wyjść z podziwu,
jak wielka była cierpliwość tego chłopaka. I wyrozumiałość. I ogólnie cały on.
Nie sądziłam, że tacy ludzie jeszcze istnieją, a jednak. Lepiej nie mogłam
trafić.
Nagle wpadłam na pewien pomysł.
- Harry?- zaczęłam, a gdy ten
skinął głową, kontynuowałam.- Opowiesz mi coś więcej o sobie?
- Co chcesz wiedzieć?- spytał
lekko zdziwiony.
- Ogólnie, ciekawią mnie takie
banalne rzeczy, jak na przykład co lubisz jeść na śniadanie, jakiego szamponu
używasz, czy wolisz brać prysznic czy kąpiel w wannie, śpisz na brzuchu czy na
plecach…- zaczęłam wymieniać, a on przerwał mi ze śmiechem.
- Zwolnij, bo nie nadążę! Nie
pamiętam już, o co pytałaś! Wolę prysznic od wanny, jest dla mnie bardziej
luksusowy, haha, śpię przeważnie na plecach, ale w nocy zawsze przetaczam się
na bok, szampon który używam… Hmmm... Nie ma konkretnej marki, ale lubię takie
o zapachu truskawkowym- zaśmiał się sa do siebie.- No i dalej już nie pamiętam.
Czemu interesują cię takie proste rzeczy?
- Bo jestem prostą dziewczyną-
wzruszyłam ramionami, po czym przypomniałam mu.- Pytałam, co najbardziej lubisz
na śniadanie?
- Aha… No to w takim razie raczej
preferuję jajecznicę, choć ostatnio miewam ochotę na omlety- pospieszył z
odpowiedzią, a kiedy chciałam zadać następne pytanie, uciszył mnie skinieniem
ręki.- Teraz moja kolej, ok?
- Niech ci będzie- zgodziłam się,
mimo iż to ja wolałam być tą, która zadaje pytania. Dowiadywanie się tych
wszystkich mało istotnych wiadomości o Harrym było niezmiernie interesujące,
przynajmniej dla mnie.
- W porządku- wydawał się być
bardzo zadowolony.- Twój ulubiony kolor?
- Czarny- odparłam bez wahania, a
on zmrużył oczy. Ten kolor idealnie oddawał moje życie.
- Czemu akurat ten kolor?
- Nie mam pojęcia- skłamałam, nie
chcąc, aby wiedział. Przynajmniej jeszcze nie teraz.- Może dlatego, że cały pokój mam w czarnych
plakatach i farbie, podłogę usłaną czarnymi dywanami, tylko w kącie stoi małe
okno wpuszczające trochę światła, więc przebywając w nim stało się ono moim
sanktuarium.
- Dlaczego tak jest? Tak nie powinno
być. Powinnaś porozmawiać z mamą.
- Sama wybierałam-
odpowiedziałam, i mimo starań w moim głosie słychać było lekki gniew. Nie miałam
pojęcia, skąd się wziął. To jednak uciszyło chłopaka wystarczająco i już więcej
nie poruszał tego tematu.- Dobra, moja kolej. Masz jakieś zwierzę?
Potem rozmowa przebiegała już
raczej przyjemnie, a ja dowiedziałam się o lokowanym mnóstwo nieistotnych szczegółów,
które chciałam usłyszeć. Miał siostrę, ale niestety żadnych zwierząt, choć
marzył o kocie, ale jego mama nie chciała się na niego zgodzić. Miał pokój z
widokiem na ten przepiękny park, w którym ostatnio spotkałam go, jak wybiegłam
z lekcji, więc każdego dnia na parapecie z słuchawkami na uszach i wpatrywał
się w niego godzinami. Słuchałam go, ale ja wciąż próbowałam rozpaczliwie
przypomnieć sobie, o czym miałam pamiętać. Każdy ma chyba coś takiego, że im
bardziej próbuje coś sobie przypomnieć, tym jest to trudniejsze.
- Harry!- krzyknęłam nagle,
przypomniawszy sobie nareszcie.
- CO?!- odkrzyknął przerażony i
nacisnął gaz. Zareagował za szybko, zjeżdżając na pobocze.
- Przepraszam- ukryłam twarz w
dłoniach, uświadamiając sobie, co zrobiłam.
- Amy? Hej, jest w porządku, ok?
Co się stało?
Za nami usłyszałam wściekłe
trąbienia aut, dwa z nich również zjechało na bok, z jednego nawet wysiadł
jakiś mężczyzna i zaczął na nas wyklinać.
- Prawie spowodowałam wypadek!
Przepraszam, nie musiałam krzyczeć, przepraszam!- piszczałam spanikowana.
- Nic się nie stało- chłopak
nadaremnie próbował mnie uspokoić, kreśląc kółka na moich plecach. Mój oddech
wciąż był przyśpieszony, a krew w żyłach pulsowała dziko.
- Jak możesz tak mówić? Przecież…
- Cii…- powoli poczułam, że
zdenerwowanie odpływa. Popatrzyłam w jego oczy z ufnością. Nigdy nie zrozumiem,
dlaczego on jest tak wyrozumiały. To chyba jakiś Anioł!- Wszystko jest w
porządku.
Niewysoki chłopak zbliżał się
coraz bliżej Citroena Harrego, ciągle krzycząc jakieś słowa i pokazując
środkowy palec. Bałam się, tak bardzo się bałam, że mi coś zrobi.
- Poczekaj- powiedział lokowany i
wyszedł na zewnątrz samochodu. Daremnie próbowałam go powstrzymać- chłopacy już
tak mają, że nie da ich się zatrzymać. Muszą iść i zrobić swoje. Mimo to byłam
przerażona faktem, że przeze mnie może wpaść w kłopoty.
- Harry!- pisnęłam jeszcze, ale
nie zwrócił na mnie uwagi. Zbliżył się tylko do bruneta, stojącego nieopodal i
chwycił za jego czarną bluzę tuż przy szyi. Zakryłam sobie ręką twarz. Nie
chciałam, żeby bił się z tym kolesiem. Zamknęłam oczy przerażona i zacisnęłam
dłonie w pięści. Nie chciałam na to patrzeć.
Gdy jednak ponownie je
otworzyłam, zauważyłam tylko, jak obydwaj chłopacy rozmawiają ze sobą, jakby
się znali. Typ w czarnej bluzie poklepał lokowanego po plecach na pożegnanie,
na co ten nieznacznie się skrzywił, po czym każdy rozszedł się w swoją stronę.
- Znasz go?- spytałam, gdy Harry
wsiadł do samochodu, wcześniej obszedłszy go dookoła sprawdzając, czy aby nie
jest porysowany.
- Taa- mruknął.- Sean się nazywa.
Mój współpracownik. Gówniarz, jaki mało, ale od biedy może być.
- Aha- odpowiedziałam, nie za
bardzo rozumiejąc, czemu się z nim trzyma.- Mogłam spowodować…- powtórzyłam
zdanie, ale lokowany znowu mi przerwał.
- Ale nie spowodowałaś- w tej
chwili porzuciłam wszelkie próby uświadomienia mu, jakim nieodpowiedzialnym
człowiekiem jestem. Najwyraźniej mu to nie przeszkadzało, więc nie jest aż tak
źle.- Czemu krzyknęłaś?
Spokój, który zagościł u mnie na
krótką chwilę, znowu się ulotnił. Wyraźnie spięłam się, wiedząc, co mnie czeka.
- Harry… Nie wiem, jak ci to
powiedzieć- moje ciało ogarnęła panika. Chłopak spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
- Po prostu, weź wdech i wyrzuć
to z siebie.
- Dobrze- starał odzyskać nad
sobą kontrolę.- Nie mogę tam z tobą jechać.
Silne wspomnienia, tak zwane de ja vu uderzyły w mojego przyjaciela,
co idealnie odmalowało się na jego twarzy. Bałam się jego reakcji, tego, że
będzie wściekły, będzie na mnie krzyczał lub mnie zostawi.
- Znowu?- po jego głosie nie
mogłam nic rozpoznać, więc pospieszyłam z wyjaśnieniami.
- Ja… po prostu o czymś
zapomniałam i…
- Nie powiadomiłaś mamy, co?
Dopiero teraz odważyłam się
spojrzeć w jego oczy. To, co w nich zobaczyłam, strasznie mnie dotknęło. Widziałam
w nich ból, trochę złości, a przede wszystkim… rozczarowanie. Myślał, że
sytuacja się powtórzy. Wyraziłam chęć, żeby tam jechać, już drugi raz z resztą,
a teraz się wycofuję. Świetnie, czy ja zawsze muszę wszystko rozwalić?
Wiedziałam, jak ogromny ból mu
zadaję, jednak musiałam mu to wytłumaczyć. Miałam nadzieję, że może go
zmniejszę.
- Proszę, wysłuchaj mnie-
rozpaczliwie szukałam potwierdzenia w jego oczach, jednak odwrócił głowę w
stronę szyby. Starałam się za wszelką cenę zachować łzy w środku, a on to chyba
zauważył w odbiciu, bo kiwnął pospiesznie głową, przygryzając wargę. - To nie
tak, że ja nie chcę, ale… Po prostu… Chciałabym tam pojechać, naprawdę, z tym,
że przypomniałam sobie, że obiecałam mamie, że po szkole wstąpię do biblioteki
miejskiej.
- Nie możesz tego zrobić
później?- spytał, myśląc, że wymyślam tylko pretekst, aby znowu się wywinąć.
W pierwszej chwili odruchowo
chciałam powiedzieć, że otwarta jest tylko w określonych godzinach, ale tym
razem postanowiłam nie okłamywać go. Po co? Jeszcze będzie chciał mnie zawieźć
i jak zareaguje na informację, że muszę tam zostać, by odbębnić pracę przez
kilka godzin? Zresztą dosyć kłamstw, tak dalej być nie może. Jesteśmy
przyjaciółmi, powinnam mu zaufać. Jeśli mam kiedyś to zrobić, to tylko jemu.
- Niezbyt- wzięłam głęboki
oddech.- Mama powiedziała, że zaczynam tam dziś pracę.
Jego oczy lekko się rozszerzyły,
gdy usłyszał tą informację. Potrząsnął głową zszokowany.
- Że jak?
- Właśnie. Ja nie mam nic do
gadania, to w 100% jej wybór- westchnęłam z nadzieją, że to zmniejszy jego
gniew.- Tak bardzo mi przykro, kompletnie wyleciało mi to z głowy…
Nastała cisza, gdy urwałam w
połowie zdania, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. Miałam nadzieję, że chłopak
nie wybuchnie, albo, co gorsza, nie uderzy mnie. Tego chyba bałam się najbardziej.
To, co jednak usłyszałam, zszokowało mnie.
- Nie ma sprawy.
Jak miałam to odebrać? Jako jego pogodzenie
się z losem, formę niezadowolenia, gniewu?
- Jesteś bardzo zły?- spytałam
ostrożnie, a on szybko odwrócił się w moją stronę.
- Myślisz, że jestem zły?
- No tak, powinieneś chyba,
biorąc pod uwagę fakt…
W tej chwili właśnie chłopak nie
wytrzymał przestrzeni, jaka była między nami. Odpiął pas, po czym szybko wziął
i zamknął w ramionach. Widać było, że długo się powstrzymywał, a mi przyniosło
to ogromną ulgę. Czułam się taka szczęśliwa i pełna siły…
- Nie mógłbym być na ciebie tak
naprawdę zły- uśmiechnął się, a ja razem z nim. Ptaki naokoło znów zaczęły
śpiewać, a wiatr radośnie hulać. Wszystko było lepsze, dzięki Harry’emu.- Nie
przejmuj się, myślałem, że… No wiesz, znowu będziesz się migać.
- Przepraszam, że zepsułam ci
plany… I ogólnie cały dzień- zwiesiłam głowę.
- Nawet tak nie mów!- oburzył
się.- Nigdy. Jak chcesz, zawiozę cię do biblioteki, a ty zadzwonisz mi, jak już
będzie po… I wtedy gdzieś się wybierzemy, bo na Wesołe Miasteczko będzie już za
późno, ok?
- Jesteś Aniołem- wpadłam w jego
ramiona, decydując się wypowiedzieć w końcu słowa, które od tak dawna chodziły
po mojej głowie. Ten zachichotał cicho, co uznałam za co najmniej urocze.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy. Jedźmy już.
Kiwnęłam szybko głową, a chłopak
ponownie włączył się do ruchu, po czym zakręcił i ruszyliśmy w powrotną stronę
do centrum miasta.
____________________________________________________
No, i jest następny rozdział!
Mam nadzieję, że jest jako taki, nie jest do końca sprawdzony, bo skończyły mi się siły, za co przepraszam.
Nie mam pojęcia, kiedy ukaże się następny, ponieważ 14.02 zaczynam ferie, a 16.02 już wyjeżdżam na zimowisko harcerskie. Dodatkowo, 13.02 wybieram się do Wawy na koncert Eda Sheerana, także nie wiem, czy będę w stanie coś dodać.
Jeju, to zabrzmiało tak luźno, jakby to było dla mnie coś zwykłego, ale oczywiście tak nie jest. Staram się zachować emocje w środku, jednak mam teraz tak zwany syndrom przedkoncertowy, co oznacza więcej problemów psychicznych, odrzucanie pysznego jedzenia przez mój żołądek, trudności z oddychaniem etc, powszechnie znane jako fangirling (witam wtajemniczonych :D), także mam nadzieję, że rozumiecie.
Nie będę się teraz rozwodziła tutaj, jak wiele Ed dla mnie znaczy, jak długo czekałam na jego koncert w Polsce, prawie mdleję na myśl, że go zobaczę i w ogóle, ale raczej, jak wrócę z koncertu nie będę w stanie psychicznym nic dodać. Pewnie rozdział VIII ukaże się więc albo w drugim tygodniu ferii, albo już zupełnie po, także proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.
Mam już parę osób, które chciałyby zobaczyć ten koncert z mojej perspektywy, także jeśli ktoś chciałby oglądać filmiki, a ma snapa, może mnie dodać >>angelstoflyyx<< (dodaję każdego), filmy wstawię na My Story, także luz.
Ależ się rozpisałam! Dobra. wystarczy na dzisiaj, trzymajcie się!
Oczywiście poproszę o nawet najmniejszy komentarz, na znak, że tu byłeś/łaś, niekoniecznie z opinią pozytywną!
ILY,
xx